„Amator” Ryszard Szurkowski i „Zawodowiec” Eddy Merckx zmierzyli się ze sobą. To było starcie nie tylko dwóch, wspaniałych kolarzy. Ich rywalizacja była starciem różnych światów.
10 marca 1974 roku. Ostatnie metry premierowego etapu wyścigu Paryż-Nicea. Legendarny Eddy Merckx finiszuje przed Ryszardem Szurkowskim. Rywalizacja obu kolarzy stała się możliwa, ponieważ pierwszy raz od ponad 60 lat, amatorzy stanęli na starcie z zawodowcami. Organizatorzy zaproszenia wysłali do Polski, gdzie w peerelowskiej rzeczywistości do głosu doszła niezwykle zdolna generacja kolarzy.
Dlaczego amatorzy z Polski przyjechali do Francji? Powód był prosty. Rok wcześniej w rozegranych w Barcelonie, mistrzostwach świata w kolarstwie szosowym, zawodnicy znad Wisły spisali się wybornie. Zdobywali złote medale indywidualnie i drużynowo. Wspominał o tym Tadeusz Mytnik:
[su_quote]„[…] Zaprosili nas na wyścig Paryż – Nicea w 1974 roku. Pierwsi amatorzy w peletonie zawodowym to byli Polacy. Myśmy dla Zachodu byli niewiadomą, ale oni byli nas ciekawi. Oni chcieli się z nami skonfrontować. Gdy wygraliśmy w Barcelonie mistrzostwa świata w 1973 roku, to oni nie mieli nawet „Mazurka Dąbrowskiego”, więc pomylili hymny. Nie byli przygotowani. Mieli wygrać, jak zwykle, Włosi, Francuzi czy Belgowie […]”.[/su_quote]
Tyle, że ci piekielnie zdolni, młodzi ludzie zostali pozbawieni możliwości rozwoju lub – jak to się obecnie określa – „wskoczenia na wyższy level”. Sport w krajach bloku wschodniego był zależny od polityków, a ci nie zgadzali się na zagraniczne wyjazdy najlepszych. Przecież oni nie potrzebowali „zgniłego kapitalizmu”, by zwyciężać. Potrzebni byli w kraju. Ot, chociażby do działań propagandowych.
Wieloetapowy wyścig Paryż-Nicea był swego rodzaju lustrem. Miał dokładnie odzwierciedlić, czy amatorzy z Polski odstają od zawodowców z Zachodu. Miał też stać się areną zakulisowych rozmów i podchodów ze strony znanych europejskich zespołów. Znów oddajmy głos Mytnikowi:
[su_quote]„[…] Grupa Peugeot nam proponowała, grupa Molteni. Ja miałem trafić do Hiszpanii. Już nawet miałem hiszpańską obsługę, jak miałem defekt na wyścigu. Oni znali naszą wartość, bo myśmy w amatorach tłukli Francuzów i Belgów. Ale oni mogli przejść do peletonu zawodowego. A my? Zwracaliśmy się oficjalnie do Ministerstwa Sportu. Ale partia robotnicza się nie zgadzała. Blokowali nasze kontrakty […]”.[/su_quote]
Biało-czerwoni spisali się bardzo przyzwoicie. W pierwszym etapie Ryszard Szurkowski o centymetry przegrał z Eddym Merckx’em. Później jeszcze dwukrotnie stawał na podium. W klasyfikacji generalnej zajął 27 miejsce, a w klasyfikacji najaktywniejszego kolarza był trzeci. Inny z Polaków, Janusz Kowalski był 26. Zwyciężył Holender Joop Zoetemelk.
Przedstawiciele grup zawodowych żałowali, że tacy kolarze nie mogą dlań jeździć. Po zakończeniu wyścigu można było usłyszeć głosy, że Paryż-Nicea bez Polaków przypominałby potrawę, bez przypraw.