Mówiono, że obok braci Marusarzy jest najlepszym skoczkiem narciarskim swoich czasów. Reprezentował Polskę na mistrzostwach świata. Dobrze radził sobie na krajowym podwórku. Tylko na igrzyska olimpijskie nigdy nie wyjechał, bo nie zwykł gryźć się w język. Mówił, co myślał. Niezłomny charakter towarzyszył mu do końca życia, do przesłuchania w zakopiańskiej siedzibie gestapo.
Był początek roku 1935, kiedy Polski Związek Narciarski poinformował o rocznej dyskwalifikacji Piotra Kolesara. Skoczek TS Wisła Zakopane miał odpocząć od sportu do 1 maja 1936 r. Przerwa ta pozbawiła go olimpijskiej rywalizacji w 1936 r. Tylko co takiego właściwie zrobił Kolesar, że federacja wymierzyła mu tak dotkliwą karę? Najkrócej mówiąc – pokłócił się i miał obrazić jednego z działaczy.
Zygmunt Leisten był kierownikiem gospodarczym grupy olimpijskiej utworzonej przez PZN. Panowie wspólnie przebywali z Zakopanem i w pewnym momencie doszło pomiędzy nimi do sprzeczki. Ta miała mieć charakter prywatny, a nie sportowy. Mimo to działacz postanowił, że doprowadzi do dyskwalifikacji Kolesara. Sprawę dość obszernie opisywał dziennik „Polonia”.
„Pomimo, że komunikat PZN. nie wyjaśnia bliższych szczegółów i nie podaje nazwiska obrażonego członka kierownictwa Centrum Wyszkolenia Narciarskiego, od siebie podać możemy, że jest nim niejaki p. Leisten. Osobnik ten nie jest członkiem zarządu żadnego z zakopiańskich klubów narciarskich, ani też zarządu okręgu, a jedynie ,”zaufanym” pewnej części zarządu głównego PZN. Zaznaczyć należy, że p. Leisten załatwia w Zakopanem sprawy, które normalnie w każdej prawidłowo funkcjonującej organizacji są załatwiane przez klub, względne okrąg. Stąd też najrozmaitsze pociągnięcia PZN. na terenie Zakopanego, wykonywane przez osobników w rodzaju p. Leisteua, nigdy nie znajdowały mira, a nawet stały się częściowym powodem ustąpienia zarządu okręgu Podhalańskiego PZN” – pisał redaktor, dość mocno opowiadając się po jednej ze stron konfliktu.
Dalej pisano o intrygach i fikcji działań w Centrum Wyszkolenia Narciarskiego. Mimo to działacze nie zmienili stanowiska i Piotr Kolesara do Garmisch-Partenkirchen nie wyjechał. Stracił tym samym wielką szansę na zostanie olimpijczykiem.
Czytaj też: Jak skoczek Jan Kula bił Josefa Bradla
Piotr Kolesar – zapomniany kurier?
Przed aferą Kolesara skakał nieźle. Był uczestnikiem mistrzostw świata. W 1933 zdobył złoto na Mistrzostwach Węgier i brąz na Mistrzostwach Czechosłowacji. 1 stycznia 1934 w noworocznym konkursie skoków w Poroninie bił rekord tamtejszej skoczni, o czym wspominał „Ilustrowany Kuryer Codzienny”:
„W dniu 1 stycznia urządzone zostały skoki narciarskie na skoczni w Poroninie przy dość sprzyjających warunkach śniegowych uzyskano nowy rekord skoczni w Poroninie, który u biegłego roku dzierżył Stanisław Marusarz długości 40 m. Rekordzistą skoczni w dzień Nowego Roku został Piotr Kolesar (Wisła Zakopane), który uzyskał skok długości 44 m. we wspaniałym stylu”.
Przed wybuchem wojny skoczek zdążył jeszcze wystartować w mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym w Zakopanem. Zajął 22. lokatę. Słaby pierwszy skok pozbawił go szans na lepsze miejsce.
„Kolesar przed laty należał do bardzo dobrej klasy, skacze zaledwie 57 m. Widać, że jego wielkie dni już minęły” – pisano w prasie o 29-latku.
W trakcie II wojny światowej Piotr Kolesar został jednym z kurierów. Praca w konspiracji była ryzykowna, ale narciarz nie bał się podjąć rzuconej przez los rękawicy. Zapłacił za to życiem. Zginął pod swoimi Tatrami, w Palace, siedzibie gestapo.
Był rok 1940.