historiasportu.info

Włosi mieli swojego Andrzeja Gołotę. Nazywał się Nino Benvenuti

Nino Benvenuti (z lewej) walczy z Carlosem Monzónem. Rzym, rok 1970
Podziel się:

Włosi go uwielbiali, bo był jednym z nich: jadł spaghetti, popijał wino i dyskutował o futbolu, nieustannie przy tym gestykulując. Był dla swoich rodaków tym, kim dla Polaków Andrzej Gołota w latach 90. Odniósł też wielki, międzynarodowy sukces w boksie, dyscyplinie niewątpliwie globalnej. Dlatego Nino Benvenuti, gdy tylko pojawiał się wśród rodaków, wywoływał wielkie poruszenie.

Był 17 kwietnia 1967 r. Nowojorska Madison Square Garden wypełniła się do ostatniego miejsca, a lwią część przygotowanych miejsc zajęli przybysze z Italii. Droga była to wycieczka, ale dla sportowego fanatyka koszty nie grały roli. Według różnych źródeł na pierwszą walkę Benvenutiego z Emilem Griffithem przybyło z Półwyspu Apenińskiego od 5 do 6 tysięcy ludzi. Przejęli oni kontrolę nad widowiskiem, nieustannie krzycząc i machając przy tym włoskimi flagami. Griffith wydawał się być zaskoczony i zdeprymowany takim wsparciem dla rywala do tego stopnia, że przed walką rewanżową poprosił znajomych, by ci zakupili jak najwięcej amerykańskich flag i podobnie jak przybysze z Italii, wymachiwali nimi na trybunach.

Tamten pojedynek potoczył się po myśli Włocha, który zwyciężył przez jednogłośną decyzję sędziów, zostając tym samym mistrzem świata kategorii średniej. W Rzymie i innych miastach wybuchła zbiorowa ekstaza. Nino ugruntował pozycję idola, którą budował od złotych igrzysk olimpijskich w Rzymie, a skalę zachwytu nad jego osobą wśród rodaków można porównać jedynie miłości, jaką darzy się we Włoszech piłkarskich wirtuozów.

Czytaj też: Drogi i wybory Tony’ego Ayali Jr. – równie wielkiego, co niespełnionego talentu

Rekordowa transmisja

Walkę o mistrzostwo świata transmitowało włoskie radio. Masy kibiców siedziały w restauracjach i dzięki tranzytowym odbiornikom słuchało relacji. Podliczono później, że łącznie było to około 16 milionów ludzi. O czwartej rano! Podobną widownią cieszył się tylko ekscytujący półfinał piłkarskiego mundialu z 1970 r., w którym Włosi pokonali Niemców 4:3.

Nino Benvenuti prezentuje złoty medal, który zdobył na Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie w 1960 r.
Nino Benvenuti prezentuje złoty medal, który zdobył na Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie w 1960 r. fot. domena publiczna

Nino Benvenuti dał fanom olbrzymią radość, samemu zgarniając trzy mistrzowskie pasy. Był na szczycie. Jego powrót do ojczyzny jest entuzjastyczny: w Mediolanie bokser został zablokowany przez tłum na Corso Sempione, w Trieście, jego rodzinnym mieście, otrzymał swego rodzaju hołd od mieszkańców, którzy tłumnie wyszli na ulice, by uczcić swojego, nowego mistrza świata.

Przez kolejne dni, każde liczące się wówczas medium informowało o sukcesie Benvenutiego. Redaktorzy przeprowadzali wywiady z członkami jego rodziny, przyjaciółmi czy znajomymi. Co bardziej dowcipni powiedzieliby dziś, że w 1967 roku, gdy ktoś otwierał we Włoszech lodówkę, to był tam Nino.

Czytaj też: Carlos Monzón. Od mistrzostwa do morderstwa

Klasa nie tylko w ringu

Bokserski bohater Italii jeszcze dwukrotnie spotkał się w ringu z Emilem Griffithem. Raz przegrał, raz wygrał. Ta trylogia była jedną z najsłynniejszych w historii boksu. Nie tracił popularności. Kiedy w charakterze kibica bądź gościa wchodził na walki innych zawodników, publika momentalnie traciła zainteresowanie pojedynkami. Przybył Nino, więc to jemu poświęcano uwagę.

Don Fullmer i Nino Benvenuti fot. domena publiczna

Ostateczny rozbrat z ringiem Benvenutiego nastąpił po walkach z Argentyńczykiem Carlosem Monzónem. Włoch przegrał dwukrotnie i postanowił zejść ze sceny, ustępując miejsca nowemu mistrzowi. Zachował przy tym klasę. Zresztą, nie pierwszy i nie ostatni raz. Warto bowiem zaznaczyć, że Nino szanował swoich przeciwników. Wiedział, że to dzięki spotkaniu z nimi, tworzył swoją legendę. Przyjaźnił się z tymi, z którymi walczył. Wspierał ich w trudnych momentach. Kiedyś zapytany o relację z Griffithem odprarł:

— Nie możesz nie zaprzyjaźnić się z bokserem, z którym dzieliłeś piękno 45 rund.

Lamberto Artioli, dziennikarz specjalizujący się w boksie pisał o Benvenutim:

„Był bokserem kompletnym. Wyrachowanym i precyzyjnym, zimnym jak ostrze, aż do nadejścia Monzóna. Niezależnie od tego, co zrobił przeciwnik, wiedział, jak się zachować: robił ruchy boczne, milimetrowe uniki, chwilowe i strategiczne odwroty, by następnie zmiażdżyć rywala znajdującego się przed nim piorunującym lewym sierpowym lub jadowitym prawym dźgnięciem.”

Czytaj też: Czytelnia VIP. 19 marca. Imieniny Józefa. I urodziny boksera Kruży. Śmierć synka i… walka życia

Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

Young Griffo

Young Griffo – uzależniony fenomen

Podziel się:

W ringu był nieuchwytny. Szybki, przewidujący ruchy przeciwnika Young Griffo zyskał miano specjalisty od defensywy. W życiu prywatnym nie potrafił sobie poradzić z najsilniejszym przeciwnikiem. Z alkoholem…

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top