historiasportu.info

Zbigniew Pietrzykowski, najtrudniejszy przeciwnik Muhammada Alego?

Zbigniew Pietrzykowski (z prawej) na olimpijskim podium w Rzymie
Zbigniew Pietrzykowski (z prawej) na olimpijskim podium w Rzymie fot. domena publiczna

4 października 1934 roku w Bestwince, niedaleko Bielska-Białej, urodził się Zbigniew Pietrzykowski, jeden z najlepszych polskich bokserów, trzykrotny medalista igrzysk olimpijskich, czterokrotny mistrz Europy, jedenastokrotny mistrz Polski.

Jego najsłynniejszy pojedynek miał miejsce w 1960 roku, w finale igrzysk olimpijskich. Zbigniew Pietrzykowski skrzyżował tam rękawice z Cassiusem Clayem. Po latach tak wspominał tamtą ringową batalię:

Było to w rok po mistrzostwach Europy w Luceranie i moje stuprocentowe, jak powszechnie sądzono, szanse opierano na podstawie porównań z Europejczykami. Jeszcze w toku turnieju w Rzymie nie dawano Clayowi szans w walce ze mną. Okazał się jednak rzeczywiście bokserem na miarę przyszłego zawodowego mistrza świata wszechwag, jak to zapowiadali Amerykanie. W pierwszej rundzie miałem przewagę, kilka razy celnie trafiłem, ale Clay był jak z żelaza. Po drugiej rundzie zdałem sobie sprawę, że wszystko co miałem do pokazania w tym pojedynku już ujawniłem. W trzeciej walczyłem o to, aby przetrwać i liczyłem na błąd Claya, na to że może się odsłoni i wtedy uda mi się go trafić ostatnim ciosem. Nie wyszło.

W chwilach niepowodzenia człowiek szuka przyczyn i usprawiedliwień. Wyszedłem na ring bez ochraniacza na szczękę, który zostawiliśmy w narożniku po jednej z poprzednich walk i już nie znaleźliśmy. Trudno mówić, że brak ochraniacza zaważył na wyniku walki. Faktem jest jednak, że zaraz w pierwszej rundzie Clay rozciął mi boleśnie wargę, dławiłem się własną krwią, co denerwowało, potem pogłębił depresję„.

Czytaj też: Zygmunt Chychła, pierwszy powojenny mistrz olimpijski z Polski

Zbigniew Pietrzykowski – ringowy dżentelmen!

Żona Zbigniewa oglądała ten pojedynek w telewizji, co w tamtych czasach, przynajmniej w Polsce, było nie lada przywilejem. Obiektywnie oceniła jego przebieg. Wspomniała też, że mąż od razu powiedział jej o klasie i talencie finałowego przeciwnika. Jakby wyczuwał wielkiego mistrza. Zresztą, kilka lat później obaj znów się spotkali, prywatnie. Halina Pietrzykowska wspominała potem, że Muhammad Ali okazał się bardzo kulturalnym człowiekiem. Doceniał klasę sportową jej męża, mówiąc nawet, że był jednym z najtrudniejszych przeciwników z jakim stanął w ringu.

Zbigniew Pietrzykowski po finale olimpijskim z 1960 roku fot. domena publiczna
Zbigniew Pietrzykowski po finale olimpijskim z 1960 roku fot. domena publiczna

A Zbigniew Pietrzykowski też szanował swoich przeciwników. Był prawdziwym ringowym dżentelmenem.

 „Do zwycięstwa dążyłem wszelkimi siłami. Ale tylko w walkach z równorzędnym przeciwnikiem. Gdy naprzeciw mnie stawał słabszy bokser, sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Nadużywanie siły stawało się wtedy zaprzeczeniem idei sportu. Dlatego nigdy nie dążyłem do fizycznego zniszczenia słabszych przeciwników. Powodowało to konflikty w ringu z sędziami, którzy nakłaniali do energicznej walki, a nawet udzielali napomnień za unikanie boju. Kiedyś taka właśnie sędziowska interwencja, było to w Kaliszu podczas ligowego meczu, stała się przyczyną zupełnie niepotrzebnego nokautu. Od tego momentu postanowiłem, że nigdy nie dam się w ten sposób wyprowadzić z równowagi” – mówił.

Taki styl, choć empatyczny, przyniósł mu i przykre sytuacje. W jednym z meczów bokserskich, po pojedynku, w którym faktycznie nie chciał zrobić słabszemu rywalowi krzywdy, publika go wygwizdała, bo miała polać się krew, a było kunktatorstwo. Zdenerwowana mama „Piskorza” wysłała wtedy wiadomość do Polskiego Radia. Tak wychowała syna – ma iść do celu, ale nie po trupach. I żadne gwizdy czy jęki okołoringowej gawiedzi tego nie zmienią!

Po zakończeniu kariery był trenerem, działaczem, posłem na Sejm. W 1986 roku został pierwszym laureatem Nagrody im. Aleksandra Rekszy. W 2003 roku w Polskiego Związku Bokserskiego zajął pierwsze miejsce, wyprzedzając choćby Jerzego Kuleja.

Zmarł 19 maja 2014 roku. W 2020 roku Leszek Błażyński napisał „Pięści anioła”, biografię Pietrzykowskiego. Trzy lata później wdzięczni kibice z Bielska-Białej nazwali halę sportową, usytuowaną u stóp beskidzkich szczytów, jego imieniem.  

0 0 Głosy
Ocena artykułu
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze

O autorze:

Warto zobaczyć:

Drugi dzień Bożego Narodzenia, czyli Boxing Day. W tradycji anglosaskiej wiąże się rozgrywaniem meczów Premier League. Zwyczaj ten jest …

Mieczysław Jurecki jest prawdopodobnie najstarszym żyjącym piłkarzem BKS „Stal” Bielsko-Biała. W Śląsku Wrocław, którego ponad 60 lat temu był …

Jimmy Connors w 1981 roku fot. domena publiczna

Jimmy Connors wprowadził do tenisa emocje. Jedni mówili o nim, że jest geniuszem kortu. Inni, że krnąbrnym buntownikiem, albo …

Zwycięzca w grze męskiej mężczyzn Bohumil Váňa z Czechosłowacji odbiera puchar z rąk prezesa Międzynarodowej Federacji Tenisa Stołowego, EH Oldroyda. Obok zdobywca II miejsca Richard Bergmann z Austrii fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe/domena publiczna

Życie Bohumila Váňi miało słodko-gorzki smak. Duma i twardy charakter wobec komunistycznych władz sprawiły, że legendarny czechosłowacki tenisista stołowy …

0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x