historiasportu.info

Paavo Nurmi. Wielki niemowa, jeszcze większy biegacz

Paavo Nurmi w biegu przełajowym na igrzyskach olimpijskich w 1924 roku. fot. domena publiczna
Podziel się:

50 lat temu zmarł Paavo Nurmi, fiński biegacz, który przeszedł do historii lekkiej atletyki i sportu w ogóle. Był wybitnym sportowcem, dziewięciokrotnym mistrzem olimpijskim. Ale i człowiekiem trudnym w kontakcie. Zamkniętym w sobie. Małomównym. Mówiono, że nawet złośliwym…

Kwadrans po piętnastej, 10 lipca 1924 roku, stanęli na starcie. Było ich dwunastu. Stawką był tytuł mistrza olimpijskiego w biegu na 5000 metrów. Zwyciężyć chciał każdy, a mógł tylko jeden.

Najmocniej wyruszyli Fin Ritola i Szwed Wide. Narzucili mocne tempo, jakby wierząc, że uda im się zmęczyć faworyta. A on biegł metodycznie, trzymając w ręku stoper, pożyczony od Lauri Pihkali. Kontrolował każdy krok. Każde okrążenie. Po trzecim kilometrze Edvin Wilde nie wytrzymał. Zostali tylko dwaj Finowie – wspomniany Ville Ritola i on – faworyt – Paavo Nurmi. „Przegląd Sportowy” tak relacjonuje (pisownia oryginalna):

Przed trybuną maratońską finnowie biorą tempo i zaczyna się walka między Nurmim a Ritolą. W prostej przed trybunami idzie Nurmi o jaki metr na przodzie, Ritola próbuje ostatnich metrów finishu, ale Nurmi, który oglądał się na lewo i nie widział tam Ritoli, spogląda na prawo i widząc go tuż za sobą, przyspiesza tempa i obaj o jaki metr jeden od drugiego przechodzą celownik”.

Drugie złoto jednego dnia dla „Latającego Fina” stało się faktem. Wieczorem wygrany świętował w nocnym klubie na Montmartrze. Tańczył. A czy się uśmiechał? Nie wiadomo. Bo mówili, że zwykle twarz miał kamienną…

Czytaj też: Oskar Hekš. Sportowiec, buntownik, który zginął w Auschwitz

Dziecko pracy

Na świat przyszedł 13 czerwca 1897 roku w Turku jako drugie dziecko w rodzinie. Ojciec Johan był stolarzem. Zmarł przedwcześnie. Po jego śmierci w 1910 roku matka Matylda pracowała za dwóch, sprzątając po okolicy. Na utrzymaniu miała jedenaścioro dzieci. A zarobione w ten sposób pieniądze i tak nie wystarczały. Dlatego młody Paavo postanowił mamę odciążyć. Zatrudnił się jako chłopak na posyłki u miejscowego piekarza. Nie raz widywano go, jak ciągnął ciężkie wózki po stromych ulicach Turku.

Biegać zaczął wcześnie, lecz śmierć ojca sprawiła, że sport zszedł na dalszy plan. Nie na zawsze – na szczęście. Bo do klubu sportowego zapisał się w wieku siedemnastu lat. Trudne dzieciństwo, być może kompleksy, sprawiały, że Paavo Nurmi był mężczyzną zamkniętym w sobie. Milczącym. Dlatego trenował samotnie, wedle stworzonego przez siebie planu. Był przy tym przytomnym obserwatorem.

Paavo Nurmi w biegu przełajowym na igrzyskach olimpijskich w 1924 roku. fot. domena publiczna
Paavo Nurmi w biegu przełajowym na igrzyskach olimpijskich w 1924 roku. fot. domena publiczna

Niezwykle zainspirowały mnie zwycięstwa Hannesa w roku 1912 i kilka dni później, w wieku piętnastu lat, kupiłem pierwsze tenisówki. A dwa lata później zacząłem się ścigać. Na początku byłem strasznie wolny i bałem się przyśpieszenia przed metą na ostatnim okrążeniu. Postanowiłem coś z tym zrobić i po kilku latach miałem taki zryw, że nie bałem się nikogo” – mówił Nurmi w 1971 roku, dwa lata przed śmiercią.

Do 1919 roku wyniki miał… takie sobie. Ale trafił do armii, gdzie pewnego dnia, razem z resztą kompanów, wyruszył na dwudziestokilometrowy marsz w pełnym wyposażeniu. To była rywalizacja, a na zwycięzców czekały nagrody, więc przynajmniej na początku wszyscy starali się iść energicznym krokiem. Nielicznym udało się utrzymać tempo na dłużej. Nurmi przebiegł całą trasę. Rok później startował już na igrzyskach olimpijskich…

Czytaj też: Antti Hyvärinen, fiński skoczek, który zatrzymał norweski marsz

Paavo Nurmi – od złota do złota

W 1920 roku w Antwerpii został gwiazdą. Zaczął od srebra na pięć kilometrów. Pokonał go wówczas Francuz, Joseph Guillemot, wielki rywal z tamtych igrzysk, weteran wojenny otruty gazem w okopach. Guillemot wygrał z Paavo imponującą i szybką końcówką. Urażona ambicja Fina kazała wziąć rewanż.

Na dziesięć kilometrów przyjął inną taktykę. Pozwolił rywalom prowadzić bieg, by na dwa okrążenia przed metą, wysunąć się na czoło. Francuz próbował jeszcze atakować. Nie dał rady. Po finiszu mówiono, że rywal Nurmiego niedługo przed startem zjadł lunch, bo był przekonany, że zawody odbędą się zgodnie z planem. A te przyśpieszono. Prawda to, czy bujdy? Nieważne.

Paavo Nurmi tym występem rozpoczął złoty marsz. Do pierwszego mistrzostwa dołożył jeszcze dwa – na 8000 metrów i w konkurencji drużyn. Był gwiazdą stadionów. Od 1921 do 1931 roku ustanowił 22 rekordy świata. W Paryżu wspiął się na lekkoatletyczny szczyt. Bo jak inaczej nazwać pięć złotych medali olimpijskich?

Francuska stolica przyniosła mu najpiękniejszy dzień w karierze. 8 lipca 1924 roku wygrał olimpijski finał na 1500 metrów. Kilkadziesiąt minut później triumfował na 5000 metrów. Harmonogram mu nie przeszkodził! Nazajutrz, w potwornym cieple, pobiegł w przełajach. Tamto dziesięć kilometrów było potwornie wyczerpujące. Kolejni uczestnicy trafiali pod skrzydła lekarzy. A on stanął na mecie, jakby niezmęczony. „Przegląd Sportowy” tak o tym pisał (pisownia oryginalna):

Znoszą zawodników z drogi na rękach. Stadjon przybiera wygląd katastrofy. Wbiega jakiś amerykanin i nie kończy, a pędzi do kabin. Zawodnicy przychodzący oprócz czterech pierwszych, ledwo idą. Hiszpan finishuje, zataczając się, za nim bez buta francuz. Ma się wrażenie klasycznego Maratonu, gdzie zawodnicy umierają. Na mecie cały Szpital. Co chwila odnoszą zawodników od mety, na 49 startujących przyszło.,, jak dotąd Nurmi i Ritola którzy są po prostu ponad nasze zrozumienie. Spokojnie bez śladu zmęczenia przychodzą o całe kilometry pierwsi, gdy inni nie”.

Cztery lata później w Amsterdamie miał swój ostatni taniec. Zdobył złoto na 10 000 metrów, konkurencji, od której rozpoczął kolekcjonowanie tytułów. W Holandii jakby spiął klamrą tę olimpijską podróż. Bo w Los Angeles już nie biegał. Międzynarodowa kariera Nurmiego kończyła się skandalicznie, na krótko przed tymi igrzyskami w 1932 roku. Uznano go za profesjonalistę, bo pozwolił sobie startować zarobkowo w USA. Najmocniej zniesmaczeni byli Szwedzi w osobie Sigfrida Edströma. Finowie mówili, że to z zazdrości i walczyli o niego prawie do samego końca. Ich idol pojechał nawet za Atlantyk. Marzył o medalu w maratonie, ale w nim nie pobiegł, bo decyzja o dyskwalifikacji została utrzymana. Tego Szwedom i prasie, która też zaczęła go atakować, nigdy nie wybaczył.

W Antwerpii po zdobyciu olimpijskiego złota Paavo Nurmi był niesiony na rękach fot. domena publiczna
W Antwerpii po zdobyciu olimpijskiego złota Paavo Nurmi był niesiony na rękach fot. domena publiczna

Paavo Nurmi biegał do 1934 roku. Potem został trenerem. Przekazywał wiedzę młodszym. I podopieczni pewnie lekko z nim nie mieli. Bo on siebie nigdy nie oszczędzał. Dlaczego więc miałby odpuścić komuś innemu?

Wybitny sportowiec, trudny człowiek

Jego metody treningowe były analizowane jeszcze przez wiele lat. Potrafił narzucić sobie nieludzki reżim. Wiedział, że ciężka praca jest równie ważna, co talent. A może nawet ważniejsza? „Umysł jest wszystkim. Mięsień to kawałek gumy. Wszystko, co zdobyłem, zdobyłem z powodu mojego umysłu” – powiedział kiedyś. Skrupulatnie analizował swoje treningi. Prowadził dzienniczek. Stosował masaże i korzystał z sauny. Janusz Kusociński, polski rywal, wspominał, jakie rady dał mu Fin:

Na umiejętne wykorzystanie łaźni zwracał uwagę Nurmi w czasie swego pobytu w Polsce. Każdy Fin po zawodach spieszy do łaźni, aby odświeżyć swoje mięśnie. Zastrzec się jednak trzeba, że w treningu należy stosować łaźnię parową (rosyjską) nie zaś suchą (rzymską), gdyż ta ostatnia osłabia serce”.

W 1928 roku w Amsterdamie miała miejsce scena, która w pełni oddaje jego charakter. Po wygranym biegu na dziesięć kilometrów bez jakichkolwiek emocji, z kamienną twarzą zszedł z bieżni. Nie gratulował nikomu. Unikał rozmów. A przecież chwilę wcześniej zdobył dziewiąte złoto na igrzyskach. W gazetach pisano:

To, co zniechęciło jego przeciwników bardziej niż cokolwiek innego, to jego lodowata samokontrola. Nie zwracał uwagi na swoich rywali przed, w trakcie i po wyścigu; nigdy się nie odzywał i nigdy się nie uśmiechał. Czysta nieludzkość tego człowieka łamała serca tych, którzy musieli przeciw niemu wystąpić”.

Bliskich traktował tylko trochę lepiej. Miał syna Matiego, któremu zaraz po narodzinach miał mierzyć stopy, sprawdzając, czy nadają się do biegania. Stwierdził, że nie. I mimo, że syn trenował potem lekkoatletykę, to ojciec nie był z tego powodu zadowolony. Ba, Mati twierdził, że tak naprawdę nigdy dobrze nie poznał swojego ojca.

Z żoną Sylvią Laaksonen rozstał się po trzech latach wspólnego życia. Głównym powodem miała być małomówność sportowca. Miał niewielu przyjaciół. Charakter bardzo trudny. Ktoś mógłby powiedzieć, że samolubny.

Paavo Nurmi odpala znicz olimpijski w 1952 roku. fot. domena publiczna
Paavo Nurmi odpala znicz olimpijski w 1952 roku. fot. domena publiczna

Ale prawdę mówiąc cechy osobowości, które utrudniały mu budowanie międzyludzkich relacji, równocześnie pomagały w sporcie. Ambicja, niekiedy wręcz chorobliwa, sprawiała, że ciągle się rozwijał. Umiłowanie samotności i ciszy sprawiało, że z każdego ćwiczenia czy startu potrafił wyciągać trafne diagnozy. Do tego dochodził upór, który pozwolił kończyć każdy trening. Później, już poza bieżnią, było podobnie.

Bo kiedy sport zszedł na dalszy plan Paavo Nurmi zajął się biznesem. Analityczny umysł, chłodne podejście do rzeczywistości i naturalna pracowitość sprawiły, że i w tej dziedzinie odniósł sukces. Handlował papierami wartościowymi. Działał na rynku nieruchomości. Pisał.

W 1952 roku zapalił olimpijski znicz w Helsinkach. MKOl i rodacy złożyli mu w ten sposób hołd. Ale za życia takich gestów było więcej. Bo Paavo Nurmi to jeden z nielicznych sportowców, którzy mogli zobaczyć swój pomnik. Wdzięczni kibice postawili go w Helsinkach.

Był też idolem dla innych wielkich atletów. Emil Zatopek, nazywany jego następcą, opowiadał kiedyś, jak to w trakcie treningów, gdy opadał z sił, a w głowie pojawiały się myśli o odpuszczeniu, szeptał pod nosem: „jesteś jak Nurmi, jesteś jak Nurmi”. I biegł dalej. W myśl zasady, której „Latający Fin” hołdował: „W drodze na szczyt biegacz musi mieć ambicję oraz żelazną wolę. Nie pieniądze czynią sportowca, lecz głębokie pragnienie płynące z wnętrza„.

Nurmi zmarł w szpitalu Meilahti w Helsinkach, 2 października 1973 roku. Został pochowany na koszt państwa w grobie rodzinnym na cmentarzu w Turku.

Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

Young Griffo

Young Griffo – uzależniony fenomen

Podziel się:

W ringu był nieuchwytny. Szybki, przewidujący ruchy przeciwnika Young Griffo zyskał miano specjalisty od defensywy. W życiu prywatnym nie potrafił sobie poradzić z najsilniejszym przeciwnikiem. Z alkoholem…

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top