31 sierpnia 1969 roku, w przeddzień swoich 46. urodzin, w katastrofie samolotowej zginął Rocky Marciano, amerykański bokser, jedyny niepokonany mistrz świata wagi ciężkiej. W profesjonalnej karierze stoczył 49 pojedynków, wygrał wszystkie.
Jak niedźwiedź grizzly
Urodzony 1 września 1923 roku w Brockton, w stanie Massachusetts, Marciano dorastał w rodzinie włoskich imigrantów, w czasach Wielkiego Kryzysu. Sytuacja ekonomiczno-polityczna miała wpływ na jego rozwój i jako sportowca, i jako człowieka. Ukształtowała w nim wartości, którymi potem kierował się w walkach: determinacja, upór i nieustępliwość.
Rocky Marciano zaczął swoją przygodę z boksem stosunkowo późno, bo w wieku 24 lat, po służbie wojskowej w czasie II wojny światowej. Na początku jego kariera nie wyglądała obiecująco; był surowym, niewykształconym bokserem. Do tego niewielki zasięg ramion, krępa sylwetka sprawiały, że nie był uosobieniem idealnego pięściarza… A jednak! Rekompensował te braki niezwykłą siłą i wytrzymałością. Rocky miał też niezwykły dar przyjmowania ciosów, co sprawiło, że szybko zyskał opinię zawodnika trudnego do pokonania. Dziennikarz Ed Fitzgerald, wiele lat po jego śmierci, tak o nim pisał:
„Rocky nie stoi w ringu po to, by pokonać kogokolwiek pokazem umiejętności bokserskich. Jest prymitywnym wojownikiem, prześladującym swoją ofiarę, aż do momentu, w którym może ją zdzielić tym przerażającym prawym sierpowym. Jest jednym z najłatwiejszych bokserów do trafienia. Możesz, jak w przypadku rozwścieczonego niedźwiedzia grizzly, spowolnić go i sprawić, że będzie kręcił głową. Jeśli trafisz go wystarczająco mocno to go zranisz, ale nie możesz sprawić, by zawrócił. On powoli, nieubłaganie, bezlitośnie, ruszy na ciebie. I prędzej czy później cię powali.„.
Pięściarz zwrócił na siebie uwagę po serii imponujących zwycięstw nad utytułowanymi przeciwnikami. Najbardziej znaczącym momentem kariery był pojedynek z 23 września 1952 roku, kiedy pokonał ówczesnego mistrza świata wagi ciężkiej, Walta „Jersey Joe” Walcotta. Walcott był zdecydowanym faworytem i prowadził na punkty, aż o trzynastej rundy. Wtedy Marciano znokautował go ciosem, który później zyskał miano „Suzie Q”. Wcześniej odniósł także zwycięstwo przez nokaut w 8. rundzie przeciwko jednemu z największych zawodników w historii boksu, „Brown Bomberowi”, Joe Louisowi. 26 października 1951 roku w Madison Square Garden Louis został powalony potężnym górnym ciosem, po którym Rocky dołożył równie mocny hak. Warto wiedzieć, że Louis był idolem Marciano, a po pojedynku narodziła się między nimi szczera przyjaźń. Od początku lat 50., kariera Rocky’ego nabrała tempa. Obronił tytuł mistrzowski sześć razy, pokonując Rolanda La Starza, Ezzarda Charlesa i Archi’ego Moorea. Co znamienne, karierę zakończył z rekordem 49-0, niepobitym do dzisiaj.
Czytaj więcej: Trylogia bokserskich imigrantów: Tony Zale i Rocky Graziano
Rocky Marciano zginął przez skąpstwo?
Marciano ogłosił swoje odejście z ringu w wieku 32 lat, pozostając jedynym mistrzem wagi ciężkiej, który zakończył karierę, będąc niepokonanym. 31 sierpnia 1969 roku, nieopodal lotniska w Newtown, w stanie Iowa, niewielka Cessna 172 lecąca z Chicago do Des Moines, roztrzaskała się o ziemię. Na pokładzie samolotu znajdowali się: pilot Glenn Belz, Frankie Farrell i właśnie Rocky Marciano, który leciał na zorganizowane na jego cześć urodzinowe przyjęcie. Miało odbyć się 1 września…
Wielka legenda ringu zginęła w tamtym wypadku. Jak każdy z nas, tak i on, wielki mistrz, miał swoje słabości. Jedną z nią, być może największą, były pieniądze. Dorastał przecież w biedzie, wśród włoskich imigrantów, więc gdy tylko zaczął inkasować pokaźne gaże za kolejne pojedynki, szybko chował je w sejfie. Wydawał bardzo starannie. Niektórzy mówili nawet, że Rocky był zwykłą sknerą. Ponoć, oprócz błędu pilota, to była jedna z praprzyczyn jego śmierci. Bo Marciano chciał dostać się na swoją imprezę urodzinową jak najniższym kosztem. Zamiast rejsu linowego wybrał darmowy lot i niedoświadczonego pilota, który nie potrafił poradzić sobie w trudnych warunkach atmosferycznych.
Plotki głoszą, że karierę bokserską również zakończył z powodów finansowych. Pieniądze miały podzielić go managerem Alem Weillem, żądającym coraz wyższego wynagrodzenia. Jedno jest pewne – Rocky Marciano, swoją postawą w ringu, wynikami i rekordami, zyskał stałe miejsce w historii boksu. I sportu w ogóle.
Czytaj też: Barney Ross. Niezniszczalny