historiasportu.info

Dražen Petrović. Mozart koszykówki

Podziel się:

Był poniedziałek, 7 czerwca 1993 r. Godzina 17:20. Na autostradzie nieopodal Denkendorf w Bawarii, prowadząca czerwonego Volkswagena Golfa, niemiecka koszykarka i fotomodelka, Klara Szalantzy straciła panowanie nad samochodem. Jechała zbyt szybko, by ominąć blokującego jezdnię tira. Wóz z impetem wbił się pod ciężarówkę.

W środku oprócz Klary siedzieli jeszcze: Hilal Edebal, reprezentantka Turcji w koszykówce oraz jej chłopak, Dražen Petrović. Kobiety przeżyły uderzenie, ale śpiący na przednim siedzeniu, niezapięty pasami mężczyzna wypadł przez przednią szybę. W tym czasie na lewej ręce nosił złoty zegarek, który zatrzymał się dokładnie w momencie, w którym upłynęło jego życie – krótka wskazówka wskazywała piątkę, długa – dwudziestkę.

Mozart koszykówki

Powiedzieć, że Dražen był koszykarzem, to nic nie powiedzieć. Był geniuszem, nazywanym „Mozartem koszykówki”. Europejskim odpowiednikiem Michaela Jordana. Lokomotywą, która pociągnęła wagony z graczami ze Starego Kontynentu za Atlantyk. Swoją wspaniałą i pełną trofeów karierę rozpoczął w wieku 15 lat, kiedy to trener pierwszoligowego klubu Šibenik wprowadził go do gry. Dał tym samym niewątpliwą przyjemność publiczności, która po raz pierwszy spotkała się z tym niezwykłym zawodnikiem. Ludzie go pokochali.

Był geniuszem, nazywanym „Mozartem koszykówki”, europejskim odpowiednikiem Michaela Jordana – Getty Images

Skąd jego koszykarski fenomen? Sam opisał go najlepiej:
Szanowałem swój talent do szesnastego roku życia. Potem zabrałem się do ciężkiej pracy.

Choć wiele klubów z byłej Jugosławii walczyło o Dražena, to on podpisał kontrakt z zagrzebską Ciboną – klubem, w którym grał jego brat Aleksandar. W niedługim czasie zyskał status legendy, a o jego boiskowych wyczynach było coraz głośniej. Przykład? W październiku 1985 r. zdobył 112 punktów w meczu ligi jugosłowiańskiej z Olimpią Lublana, bijąc przy tym rekord Radivoje Koracza. Dwukrotnie wsadzał też Cibonę na tron ​​Europy, a przez dwa sezony był najlepszym graczem na kontynencie. Następnie przeniósł się do Realu Madryt. Potem wskoczył na kolejny szczebel – NBA. Wyżej się nie dało. W Stanach Zjednoczonych grał od 1989 r., kolejno w Portland Trail Blazers i New Jersey Nets.

W New Jersey stał się nie tylko najlepszym strzelcem zespołu w 1992 r. (bardzo skutecznym w rzutach za trzy punkty), ale i najlepszym Europejczykiem, który do tej pory grał w NBA. W tym samym roku Dražen poprowadził chorwacką reprezentację do jej największego sukcesu, srebra na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie. Poległ dopiero w finałowym starciu z jedynym i prawdziwym „Dream Teamem”, stworzonym przez najlepszych amerykańskich zawodników z NBA. Co prawda wcześniej sięgał po medale olimpijskie, ale czarował wówczas w kadrze Jugosławii. A to Chorwacja była dla niego najważniejsza.

Dražen Petrović i Dino Radja z flagą Chorwacji - Wiki Images / Domena publiczna
Dražen Petrović i Dino Radja z flagą Chorwacji – Wiki Images / Domena publiczna

O jego miłości do – walczącego o swoją państwowość – kraju niech świadczy historia przedstawiona w filmie dokumentalnym „Once Brothers”. Produkcja prezentuje relacje dwóch koszykarzy z byłej Jugosławii — Serba Vlade Divaca i właśnie Petrovića. Duet grał razem w narodowej drużynie koszykówki Jugosławii od 1986 do 1990 r. Obu łączyła przyjaźń. Wszystko zmieniła wojna i zachowanie Divaca w 1990 r., który w trakcie świętowania złotego mistrzostw świata miał w brzydki sposób odrzucić chorwacką flagę. Zniesmaczony i zawiedziony postawą kolegi Dražen odciął się od niego. Panowie nie zdążyli się pogodzić.

Czytaj też: „Dream Team” – najlepsza drużyna w historii sportu

Polski turniej

W niedzielę 6 czerwca 1993 r. chorwacka reprezentacja koszykówki rozegrała ostatni mecz eliminacji do Mistrzostw Europy. Turniej odbywał się we Wrocławiu, w Hali Stulecia. Pewni awansu Chorwaci przegrali ze Słowenią (90-94). Dzień później stało się jasne, że był to ostatni mecz Petrovića. Ostatnie punkty. Ostatnie asysty. Ostatnia radość. Wszystko było ostatnie…

Vlade Divac i Dražen Petrović w trakcie mistrzostw świata w 1990 r. - Wiki Images / Domena publiczna
Vlade Divac i Dražen Petrović w trakcie mistrzostw świata w 1990 r. – Wiki Images / Domena publiczna

W Polsce Chorwatów przywitało bardzo kiepskie zakwaterowanie. Przeciętny hotel ze wspólnymi toaletami i łazienkami, wszystko tworzone jakby na ostatnią chwilę. Trener Mirko Novosel był zły, bo wiedział, że może to mieć wpływ na jego chłopców. Ale Petrovic, który w USA żył w luksusie, powiedział bez zastanowienia:

„Jeśli nasi rówieśnicy, którzy teraz bronią Chorwacji, mogą kucać w okopach przez miesiąc, to możemy przecież zostać w tym hotelu przez pięć dni!

Ostatni wywiad

Następnego ranka po awansie i po nieprzespanej nocy we Wrocławiu, Chorwaci udali się do Frankfurtu, gdzie czekał na nich samolot do Zagrzebia. „Mozart koszykówki” nie pojechał drużyną. Chciał spędzić trochę czasu z dziewczyną i zdecydował się jechać z nią samochodem. W tym samym czasie w polskich kioskach można już było nabyć najnowszy numer „Trybuny Śląskiej”. Na ostatniej stronie dziennika, w dziale Sport, błyszczał, zdobiony czerwoną czcionką, tytuł: „Drażen wraca do Europy”. Był to zapis jednego z ostatnich, o ile nie ostatniego, wywiadu w życiu chorwackiej legendy sportu.

Pomnik Dražena Petrovića w Lozannie - Domena publiczna
Pomnik Dražena Petrovića w Lozannie – Domena publiczna

Petrović, żując gumę, odpowiadał na kolejne pytania polskiego dziennikarza. Mówił o lidze NBA, która według niego była dużo bardziej wymagająca, niż najlepsze ligi Europy. Twierdził, że a Stanach Zjednoczonych pracodawcy potrafią karać finansowo za nawet najmniejsze potknięcie. Ale i oddawał, że to właśnie w NBA poprawił swoją grę obronną, stając się koszykarzem kompletnym.

Zapytany o swoje dalsze, zawodowe plany zdradził:

Po czterech latach gry w Ameryce wracam do Europy, mam dość takiego „zwariowanego życia”. Mam kilkanaście propozycji i pod koniec miesiąca wybiorę tę najlepszą. Real Madryt? Może. Prowadzę rozmowy z kilkoma menadżerami i stąd też nie zdradzę nikomu gdzie będę grał. Zamierzam grać jeszcze przynajmniej cztery sezony i mam nadzieję, że kontuzje będą mnie omijały.

Mówił też o wakacjach i polityce:

Przez kilka tygodni żadnych kontaktów ze sportem, słuchanie muzyki i relaks. Jeszcze nie wybrałem miejsca na leniuchowanie, ale proszę pamiętać, że najpierw muszę podpisać kontrakt. (…) Jestem koszykarzem, a nie politykiem. Byłem w Zagrzebiu i wiem jak tam żyją.

Potem Dražen zrobił sobie jeszcze jedno zdjęcie i odszedł.

Fenomen

Dzień później, 8 czerwca 1993 r., na ostatniej stronie tego samego dziennika informowano o śmierci „Mozarta koszykówki”. Przedwczesnej. Nie mającej sensu. Dla Chorwatów tragiczny wypadek 29-letniego Petrovića był szokiem.

Odszedł ten, który bezinteresownie pomagał zwykłym ludziom, takim, których nawet nie znał. Świadkowie twierdzą, że w środku deszczowej nocy w Zagrzebiu, owinięty w płaszcz przeciwdeszczowy, potrafić pchać zepsuty samochód jakiegoś mężczyzny. Nie zdejmował przy tym kaptura, by go nie rozpoznano. Prosty, trochę skromny-nawet zbyt skromny jak na popularność, którą cieszył się – chłopak był dla rodaków uosobieniem nadchodzących zmian. Był nadzieją i wskazówką.

Wiedział, jak żyją ludzie w Zagrzebiu i innych miejscowościach. Widział, jakie spustoszenie siała wojna na Bałkanach. Nie zdążył zobaczyć, jak to wszystko się skończyło. Ale Chorwaci o nim nie zapomnieli: stawiali pomniki, fundowali nagrody jego imienia, wybierali najlepszym koszykarzem w historii. Dla nich był, wciąż jest i pewnie będzie legendą.

Źródła:

1. Drażen wraca do Europy w: Trybuna Śląska, 1993, nr 130, s. 8.

2. http://niezwykleopowiescisportowe.pl/2-retro-nba-drazen-petrovic-europejski-michael-jordan/ (dostęp: 7.06.2022 r.)

3. Drażen Petrović – jeden wypadek, trzy osoby, trzy różne losy w: https://sport.onet.pl/koszykowka/nba/drazen-petrovic-27-rocznica-smierci-wspomnienia-i-historia-koszykarza/c0m0vv6 (dostęp: 7.06.2022 r.)

4. Film: Once Brothers, ESPN 30 for 30

5. ’Pozdravili smo se, došao sam kući, a žena kaže: Poginuo je…’ w: https://www.24sata.hr/sport/pozdravili-smo-se-dosao-sam-kuci-a-zena-kaze-poginuo-je-633313 (dostęp: 7.06.2022 r.)

Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top