historiasportu.info

Stanley Rowley – piąty do złota

Stanley Rowley
Podziel się:

To nie będzie opowieść o sportowcu – legendzie. Nie będzie też o hegemonie, który latami lał swoich rywali. Nie. Dziś poznacie lekkoatletę, który po prostu znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, i podjął najlepszą (jak się później okazało) decyzję w karierze. A że dzięki temu zdobył złoty medal olimpijski… no cóż – tym większe brawa! To będzie też opowieść o taktyce doskonałej. Bo i takie zdarzały się w historii sportu.

Francuska pewność, brytyjskie poszukiwania

Paryż, 22 lipca 1900 roku. Wokół 500-metrowej bieżni zlokalizowanej w Lasku Bulońskim trwały przygotowania do drużynowego biegu na pięć kilometrów. To był pierwszy, a zarazem ostatni raz, gdy publiczność obejrzała tę konkurencję na igrzyskach. Wedle przyjętych wówczas reguł ekipę tworzyło pięciu biegaczy. Z zebraniem wymaganej liczby osób najmniejszego problemu nie mieli gospodarze, którzy jako pierwsi zgłosili swoich reprezentantów i rozpoczęli przygotowania, a te niemiłosiernie się przeciągały. Dlaczego? Bo Francuzi nie mieli przeciwników: nikt więcej się nie zgłosił.

Gdy w głowach „Trójkolorowych” już rozkwitały myśli o najłatwiejszym złotym medalu w historii, swój udział w biegu zapowiedzieli Brytyjczycy. Co w tym dziwnego? A no fakt, że „Wyspiarzy” było tylko… czterech. Byli przekonani, że pokonają gospodarzy, ale najpierw musieli trochę pokombinować. Z pomocą przyszedł im pewien zapis w regulaminie. Chociaż dzisiaj to niemożliwe, w trakcie igrzysk olimpijskich w 1896, 1900 i 1904 roku, pozwalano sportowcom na starty w drużynach mieszanych. I notabene nie chodzi tutaj o ekipy damsko-męskie. Nic z tych rzeczy. Na początku XX wieku sportowi decydenci pozwalali zawodnikom z różnych państw tworzyć wspólne drużyny i w ten sposób walczyć o medale. Właśnie tę regułę postanowili wykorzystać Brytyjczycy, którzy rozpoczęli poszukiwania „piątego do złota”.

Niemal od razu delegacja w składzie: Charles Bennett, John Rimmer, Sidney RobinsonAlfred Tysoe ruszyła do Kanadyjczyka George’a Ortona, który był znakomitym długodystansowcem: w Paryżu zdobył złoty medal olimpijski w biegu na 2500 metrów z przeszkodami. Był też kumplem „Wyspiarzy” i znał język angielski. Ideał prawda? Nie do końca. George, nie wiedzieć czemu, ofertę odrzucił.

Kreatywni biegacze nie dali jednak za wygraną i ruszyli do Australijczyka – Stana Rowleya. Tu warto się zatrzymać, by uświadomić sobie jak pewni zwycięstwa musieli być Bennett i spółka, bowiem Stan był… sprinterem. Bardzo dobrym, ale jednak szybkościowcem (w Paryżu zdobył trzy brązowe medale). Nie wiemy, co pomyślał, gdy czterech szaleńców przekonywało go, że do kolekcji dołoży jeszcze złoty medal i to na dystansie, którego nigdy nawet nie pokonał. Być może zastanawiał się, gdzie tu sens? Gdzie logika? Brytyjczycy jednak wszystko mu wytłumaczyli. Swoją szansę – oprócz wybornej formy sportowej – zwietrzyli, a jakże, w przepisach! Plan zakładał ich wykorzystanie, a po jego wysłuchaniu Rowley przystał na propozycję.

Stan Rowley - australijski sprinter.
Stan Rowley – australijski sprinter. źródło: http://athletics.com.au

Chodzące złoto –  Stanley Rowley

Nadeszła decydująca chwila. Pięciu Francuzów i czterech Brytyjczyków, wspartych Australijczykiem, ruszyło natychmiast po komendzie startu. O dziwo, Stan bardzo dobrze przebiegł pierwsze okrążenie, ale… taka była taktyka. Po pierwszych 500-metrach zwolnił i spacerkiem pokonywał kolejne metry. Miał jasno określone zadanie: musiał ukończyć wyścig. Nie ważne w jakim stylu i czasie – Rowley miał obowiązek legalnie minąć linię mety. Pozostała czwórka miała dużo trudniejszą misję.

W 1900 roku, w drużynowym wyścigu na 5000 metrów o medalach decydowały punkty, które przyznawano za zajmowane miejsca: zwycięzca zdobywał jeden punkt, drugi zawodnik dwa, piąty – pięć itd. Złoto zdobywała ta drużyna, która uzbiera najmniej punktów. Plan „Wyspiarzy” zakładał zajęcie jak najwyższych lokat i zepchnięcie „Trójkolorowych” (w najlepszym wypadku) na pozycje od 5 do 9. Z góry założyli też, że ich nowy przyjaciel z Australii zajmie ostatnie miejsce. Gdy Stan rozpoczął swój marsz, pozostali zawodnicy biegli w grupie. Mocne tempo narzucali Charles BennettJohn Rimmer, ale francuska ekipa nie odstawała.

Charles Bannett - lider brytyjskiej drużyny. źródło: bbc.co.uk
Charles Bannett – lider brytyjskiej drużyny. źródło: bbc.co.uk

Dopiero na trzecim kilometrze nastąpił przełom: dwóch reprezentantów gospodarzy wyraźnie zwolniło. Kilkadziesiąt sekund później Sidney RobinsonAlfred Tysoe również pozostali nieco z tyłu. Na czele stawki zostało tym samym dwóch Brytyjczyków i trzech Francuzów. Rozpoczęło się decydujące 1500 metrów, które genialnie rozegrała para Bennett – Rimmer. Mniej więcej na kilometr przed metą przyśpieszyła tak mocno, że „Trójkolorowi” nie wytrzymali.

W tym samym czasie Stan Rowley szedł w kierunku mety. Może nawet widział, jak Brytyjczycy rozprawiają się z Francuzami, a później finiszują. Wiedział jednak, że jego zadanie polega na ukończeniu rywalizacji. Na siódmym okrążeniu, gdy pozostali uczestnicy w wygodnych dresach przyglądali się jego poczynaniom, któryś z sędziów zrozumiał, że Australijczyk tak czy owak do mety dojdzie. Chcąc zaoszczędzić czas nakazano mu zejść z trasy, a w protokole zanotowano, że bieg na 5000 metrów ukończył na dziesiątej pozycji – zgodnie z brytyjskim założeniem.

Tamten bieg był jedynym takim w historii. Już nigdy po 1900 roku, sportowcom na igrzyskach nie pozwolono rywalizować w drużynach na dystansie pięciu kilometrów. Ba! Kilka lat później wycofano regułę „mieszanych drużyn”. Nie zmienia to jednak faktu, że Stan Rowley wycisnął z paryskiej imprezy więcej, niż mógł. Udowodnił też, że w sporcie bardzo ważne jest umiejętne wykorzystanie sytuacji.


 

Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

Young Griffo

Young Griffo – uzależniony fenomen

Podziel się:

W ringu był nieuchwytny. Szybki, przewidujący ruchy przeciwnika Young Griffo zyskał miano specjalisty od defensywy. W życiu prywatnym nie potrafił sobie poradzić z najsilniejszym przeciwnikiem. Z alkoholem…

Podziel się:
Czytaj więcej

Jan Banaś i Krok, który zmienił karierę

Podziel się:

Idolów miał kilku. Był wśród nich genialny brazylijski drybler Garrincha. Był też Gerard Cieślik. I George Best, do którego często go porównywano. Choć, jak sam przyznawał, że nie pił w przeciwieństwie do Irlandczyka

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top