historiasportu.info

Tragedia „Dzieciaków Busby’ego”. Monachium rok 1958

Tragedia Manchester United
Podziel się:

Byli młodzi, utalentowani i prowadzeni przez genialnego szkoleniowca. Grali niezwykle skuteczny, a przy tym widowiskowy futbol. Wszystko przerwała katastrofa samolotu British European Airways 609.

Chwile przed katastrofą

Monachium, 6 lutego 1958 roku. Śnieżne i mroźne popołudnie na tamtejszym lotnisku przeszkodziło w lądowaniu kilku maszyn. Piloci pozostałych musieli wykazać się ponadprzeciętnymi zdolnościami, aby spokojnie osiąść na płycie lotniska. Wśród nich znalazł się pozarozkładowy samolot Elizabethan – Lord Burghley, jedna z najlepszych jednostek w Britsh Airways. Na jego pokładzie znajdowały się 43 osoby, wśród nich piłkarze i sztab szkoleniowy Manchesteru United.

Piloci poinformowali Matta Busby’ego i jego podopiecznych, że chwilowy przystanek jest potrzebny, by uzupełnić zbiorniki z paliwem. Zakładano, że postój nie potrwa długo i w związku z tym najlepiej będzie, jeśli wszyscy zostaną na swoich miejscach. Zmęczonym zawodnikom było to na rękę. Mogli zregenerować siły po meczu Pucharu Europy z Crveną Zvezda Belgrad. „Czerwone Diabły” zremisowały 3:3, choć przez pewien czas prowadziły już 3:0. Nonszalancja Anglików i waleczność serbskich futbolistów pozwoliły odwrócić przebieg tamtej gry.

Powodów do dyskusji w trakcie powrotu było więc mnóstwo, toteż pasażerowie lotu 609 ochoczo wymieniali się swoimi przemyśleniami. Ci, którzy nie uczestniczyli w debacie, czytali książki lub gazety, grali w karty albo po prostu ucięli sobie drzemkę. Nikt nawet nie myślał o opuszczeniu wygodnego pokładu.

Chłopcy Busby’ego w 1955 r. fot. Kurt Nielsen/domena publiczna

O godzinie 15:20 sterujący samolotem  Kenneth Rayment otrzymał pozwolenie na kołowanie, na pasie numer 25. Pilot zaczął rozpędzać maszynę. Zauważył jednak problem w silniku numer 1. Specjalna mieszanka paliwa załadowana do zbiorników wytwarzała zbyt duże ciśnienie, przez co silnik pracował za szybko. Rayment, widząc co się dzieje, zawrócił. Po rozmowie z towarzyszącym mu w kokpicie kapitanem Jamesem Thainem stwierdził, że podejmie drugą próbę oderwana się od ziemi. Jednak i to podejście zakończyło się fiaskiem. Pasażerów w końcu zmuszono do opuszczenia samolotu.

Większość udała się do pobliskiej poczekalni. Tam, popijając kawę, przyglądali się grupie techników, która sprawdzała silniki. W powietrzu prócz srogiej zimy wyczuwano coś niepokojącego. Kilku piłkarzy, z Duncanem Edwardsem na czele, myślało nawet, że lot zostanie odwołany. Wysyłali więc telegramy do Manchesteru, że wrócą jutro. Ku ich zaskoczeniu zostali zaproszeni na pokład…

Załoga i wspomagający ją inżynierowie zdecydowali się na trzecią próbę. Ta rozpoczęła się około godziny 16:00. Zaniepokojeni całą sytuacją piłkarze zmieniali dotychczas zajmowane fotele. David Pegg, lewy pomocnik Manchesteru United, stwierdził, że jego miejsce nie było bezpieczne i przeniósł się do tylnej części samolotu. Czas pokazał, że to był ogromny błąd…

Gazety po katastrofie w Monachium.
Tragedia w Monachium 1958. Pierwsza strona brytyjskiej gazety „Daily Sketch”.

Czytaj też: George Best: Piąty Beatles z własnym lotniskiem

Monachium 1958: katastrofa i jej skutki

Piloci rozpoczęli start. Rozpędzali maszynę, kontrolując przy tym ciśnienie paliwa i gdy wydawało się, że wylecą ze śnieżnego Monachium, ta nagle utraciła prędkość, a oni sami stracili nad nią kontrolę. Bezwładny samolot przebił otaczający lotnisko płot i rozpadł się na dwie części. Pierwsza z nich (tylna) uderzyła w domostwo. Druga przejechała jeszcze 90 metrów i zatrzymała się na drewnianym garażu, w którym znajdował się samochód ciężarowy. Nastąpił wybuch. W tylnej części śmierć na miejscu poniosło  siedmiu piłkarzy „Czerwonych Diabłów”: Geoff Bent, Roger Byrne, Eddie Colman,  Mark Jones, David Pegg, Tommy Taylor, Liam „Billy” Whelan.

Część ofiar z katastrofy.
Ofiary katastrofy w Monachium

Zginęli również pracownicy klubu, trenerzy asystenci oraz dziennikarze. Łącznie 23 osoby. Dzień później cały świat łączył się w bólu z angielskim klubem. Gazety publikowały zdjęcia z miejsca tragicznych wydarzeń. Po 15 dniach od tragedii, w szpitalu zmarł Duncan Edwards, który walczył z niewydolnością nerek. Wśród  płomieni i resztek samolotu leżeli też nieprzytomny Matt Bussby oraz Bobby Charlton. Mieli sporo szczęścia. Przeżyli. A może to nie było szczęście? Może właśnie tak miało być? Przecież między innymi to oni, po dziesięciu latach od katastrofy, zdobyli Puchar Europy i odbudowali potęgę United. Żeby sprawiedliwości stało się zadość.

Po katastrofie w 1958 roku „Czerwone Diabły” zdołały się podnieść. Ale pierwsze dni, spotkania, rozmowy były bardzo trudne. Matt Busby wspominał:

„Wakacje w Interlaken to jedno, a powrót na Old Trafford to drugie. Kiedy wróciłem na stadion i spotkałem się z naszymi kibicami, którzy stali w ciasnych kolumnach na moście. Słyszałem dziesiątki tysięcy śpiewających o nas gardeł. Ale bałem się podnieść wzrok. Wiedziałem, że duchy  moich „dzieciaków” wciąż tam są. Wciąż tam są i zawsze będą. Podobnie jak ci, którzy widywali ich wcześniej, przechodzących przez most. Młodych, radosnych. Te czerwone duchy nadal stoją na zielonej trawie Old Trafford”.

Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

Young Griffo

Young Griffo – uzależniony fenomen

Podziel się:

W ringu był nieuchwytny. Szybki, przewidujący ruchy przeciwnika Young Griffo zyskał miano specjalisty od defensywy. W życiu prywatnym nie potrafił sobie poradzić z najsilniejszym przeciwnikiem. Z alkoholem…

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top