historiasportu.info

Francja – Brazylia 1998. Wielki wieczór „Zizou”, tajemnica Ronaldo i wypracowanie wygrzebane po latach

Francja-Brazylia 1998
Podziel się:

Od 27. minuty cała Francja odliczała czas. Trwał finał mistrzostw świata w piłce nożnej. W Paryżu, Marsylii i innych francuskich miastach miliony zgromadzone na placach czekały, kiedy „Trójkolorowi” zapiszą się w historii.

Finał mistrzostw świata z 1998 r. rozegrano na Stade de France, 12 lipca o 21:00 czasu lokalnego, przed 75-tysięcznym tłumem kibiców na stadionie i szacowaną na 1,7 mld widzów widownią telewizyjną na całym świecie. Gospodarze stanęli naprzeciw Brazylii. Byli zdeterminowani. Świadomi szansy, jaką sobie stworzyli. I grali mądrze. Zinedine Zidane obiecał, że strzeli bramkę i dotrzymał słowa. Wcześniej musiał mierzyć się z krytyką, szczególnie po czerwonej kartce obejrzanej w meczu z Arabią Saudyjską. W starciach z Włochami i Chorwacją było już lepiej. Tyle że dobra dyspozycja nie została przypieczętowana bramką. Z tym czekał do samego końca turnieju, ale dwa gole zdobyte w finale wynagrodziły wszystkie niepowodzenia. „Zizou” był bohaterem.

Czytaj też: Historia mundiali. Premiera II tomu książki Leszka Jarosza

Trener z zasadami

Podobny status zyskał trener Aimé Jacquet. Swoje drogi skrzyżował z futbolem, będąc jeszcze dzieckiem. Wstąpił do amatorskiego klubu US Couzan, by kilkanaście lat później, w 1961 r., rozpocząć w pełni profesjonalną karierę. Reprezentował barwy AS Saint-Étienne i Olympique Lyon. Chociaż nigdy nie wyjechał z Francji, mógł się czuć piłkarzem spełnionym. Zdobywał tytuły mistrzowskie i puchary.

Po zakończeniu boiskowej kariery objął posadę trenera w Lyonie. Do 1991 r. nieźle radził sobie w klubowej piłce. Prawdziwy kunszt i talent zademonstrował jednak w reprezentacji. Gdy w 1994 r. „Trójkolorowi” nie awansowali do finałów mistrzostw świata to właśnie Jacquetowi powierzono funkcję tymczasowego selekcjonera. Czas pokazał, że była to najlepsza decyzja, jaką mogły podjąć futbolowe władze.

Nowy szkoleniowiec niemal z marszu wprowadził swoją wizję gry. Nie wahał się eliminować tych największych, z Ericem Cantoną na czele. Decyzje te co prawda spotykały się z ogromną falą krytyki, ale Jacquet konsekwentnie robił swoje. Gdy w 1998 r. nad Sekwaną rozpoczynały się mistrzostwa świata, nikt nie stawiał gospodarzy w roli faworytów. Krytykowany trener, notoryczny brak dużego sukcesu w reprezentacyjnej piłce tylko pieczętowały takie sądy. A kadra Aimé Jacquet’a poszła „pod prąd”…

Czytaj też: Historia z Mundialu. Vicente Feola. Trener, który poprowadził Brazylię do pierwszego mistrzostwa

Wypracowanie marzyciela

W sumie bohaterów francuskiej kadry było kilku. Jedni byli ewidentni. Inni nieco mniej. Do drugiej grupy zaliczyć można pewnego marzyciela z Lyonu. Grał z numerem 6 na plecach i nazywał się Youri Djorkaeff. Historia jego gry w finale i poza boiskowych zdarzeń ma romantyczne odcienie.

Kilka miesięcy przed wygraną z Brazylią do domu rodzinnego Djorkaeffa zapukał listonosz. Matka piłkarza odebrała list. Po otwarciu koperty okazało się, że jego nadawcą jest Monique Deruoi – kobieta, która uczyła Youri’ego w szkole. Minęło już kilka lat, a jej mały uczeń wyrósł na niezłego piłkarza. Pani Deruoi uważnie śledziła jego karierę. Gdy dowiedziała się, że został powołany na organizowany we Francji mundial, przypomniała sobie pewną sytuację. Otóż w 1978 r., na jednej z lekcji, Monique poprosiła swoich podopiecznych, by ci napisali krótki tekst, w którym – trochę marzycielsko – opiszą, kim zostaną w przyszłości. Dziesięcioletni Djorkaeff oddał nauczycielce kartkę. Ta zabrała ją, oceniła treść i schowała do szuflady biurka…

Minęło 20 lat.

Youri Djorkaeff w akcji w Interze na początku sezonu 1996/97 (fot. domena publiczna)

W liście odebranym przez matkę, oprócz kilku słów pani Deruoi, znajdowało się tamto wypracowanie. Ale nie to w tej całej sytuacji jest najciekawsze. Niezwykłe, po części prorocze, były słowa, które napisał mały Youri:

„Kiedy dorosnę, chciałbym zostać piłkarzem. Chcę grać w składach świetnych klubów, takich jak Liverpool i zostać ich głównym napastnikiem, strzelać gole. Chcę występować też w New York Cosmos. Chcę grać z Cruijffem, Pelé i Beckenbauerem. Marzę również o tym, by wziąć udział w mistrzostwach świata i strzelić jedynego gola w finale.”.

Wizje, które młody Djorkaeff przelał na papier, nabrały prawdziwej mocy po finałowym starciu z Brazylią. W czerwcu i lipcu 1998 r. Youri grał koncertowo. W meczu z Duńczykami, który decydowały o pierwszym miejscu w grupie, podszedł do karnego i dał Francuzom prowadzenie. Był strażnikiem wielkiego Zinédine Zidane. Jego uzupełnieniem. Jacquet nie wyobrażał sobie środka pomocy bez tego zawodnika.

W drugiej połowie lipca 1998 r., po kilku dniach wielkiego francuskiego święta, Youri wrócił do domu. Przeczytał wspomnianą korespondencję. Był bardzo zaskoczony. Z miejsca postanowił kontaktować się z nauczycielką. Chciał wiedzieć, jak to możliwe, że jego wypracowanie przetrwało u pani Deruoi tyle lat. Dlaczego je schowała? A Monique, zapytana przez Djorkaeffa o całą sytuację, odpowiedziała krótko:

„Schowałam i trzymałam, bo już wtedy widziałam, ile w tobie jest determinacji”.

Historia ucznia i nauczycielki udowadnia, że w życiu dobrze jest trafić na ludzi, którzy widzą i czują więcej…

Co z tymi Brazylijczykami?

Po drugiej stronie barykady stanął Ronaldo, dotąd najlepszy piłkarz tamtego mundialu. 12 lipca 1998 r. niespodziewanie chodził po boisku. Nie był sobą, a dodatkowo został „staranowany” przez bramkarza Bartheza. Leszek Jarosz, autor „Historii Mundiali”, tak pisał:

„Canarinhos mieli w finale nieliczne szanse, chory Ronaldo snuł się po boisku. Ale to właśnie on po dalekim podaniu w 30. minucie wyprzedził Thurama. W ostatniej chwili Barthez wypiąstkował piłkę, ale przy okazji staranował Brazylijczyka. Niektórzy twierdzili, że powinien być rzut karny, bo Thuram popchnął Ronaldo, a zagranie francuskiego bramkarza też było skrajnie niebezpieczne. Do końca Brazylijczycy próbowali łapać rytm, starali się, ale dopiero w ostatniej minucie Denílson uderzył w poprzeczkę. Chwilę później zaś to Francja podwyższyła na 3:0. Dość napisać, że to była najwyższa dotąd porażka Brazylii na MŚ (zmieni się to dopiero w 2014 roku)”.

Mecz finałowy Francja - Brazylia z 1998 roku opisałem m.in. dzięki książce "Historia Mundiali tom 2".
Mecz finałowy Francja – Brazylia z 1998 roku opisałem m.in. dzięki książce „Historia Mundiali tom 2”.

Stan Ronaldo w czasie meczu i jego początkowe pominięcie w wyjściowej jedenastce, a później przywrócenie na listę drużyny Brazylii, stały się przedmiotem zainteresowania dziennikarzy już po ostatnim gwizdku sędziego Marka Warrena. Ba, analiza tamtych personalnych posunięć była kontynuowana ponad 20 lat później. Pojawiło się wiele teorii spiskowych dotyczących incydentu, w tym zarzut napastnika Edmundo (który miał grać zamiast Ronaldo), że sponsor drużyny Brazylii, firma Nike, naciskał na Zagallo, by ten dokonał zmian. Sam Zagallo ripostował, że decyzja należała wyłącznie do niego i do Ronaldo, mówiąc: „gdyby doszło do jakiejkolwiek ingerencji, zrezygnowałbym”. Rządowe dochodzenie w sprawie oczyściło Nike z wszelkich podejrzeń. Nie zamknęło jednak spekulacji.

Inną teorią, głoszoną przez dziennikarzy, było rzekome załamanie nerwowe piłkarza, które przeszedł w czasie turnieju. Jak było naprawdę?

Na boisku, w najważniejszym meczu World Cup ten wielki piłkarz był cieniem samego siebie. Ale nie tylko on. Dał o sobie znać Roberto Carlos. Wyraźnie poirytowany Brazylijczyk skopał narożną chorągiewkę, a wcześniej bezmyślnie podbijał piłkę w rogu boiska, dając Francuzom rzut rożny, po którym padł gol.

Brazylia przegrała 0:3. Nie obroniła tytułu wywalczonego na amerykańskich boiskach w 1994 r. Francja zaś rozpoczęła złoty okres, zwieńczony zdobyciem tytułu mistrzów Europy w 2000 r. 12 lipca 1998 r. setki tysięcy francuskich kibiców świętowało zwycięstwo swojej drużyny w Paryżu. Przez całą noc. Następnego dnia tłumy zgromadziły się na Polach Elizejskich, by oglądać wycieczkę nowych mistrzów, jadących autobusem z odkrytym dachem. Świętowanie trwało kilka dni. Nie dziwne. Wszak mistrzostwo z 1998 r. było dla Francuzów tym pierwszym. Szczególnym.

Cztery lata później, w Korei i Japonii, role się odwróciły. „Trójkolorowi” wypadli fatalnie. A Brazylia zdobyła tytuł. I Ronaldo został bohaterem…

Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

Young Griffo

Young Griffo – uzależniony fenomen

Podziel się:

W ringu był nieuchwytny. Szybki, przewidujący ruchy przeciwnika Young Griffo zyskał miano specjalisty od defensywy. W życiu prywatnym nie potrafił sobie poradzić z najsilniejszym przeciwnikiem. Z alkoholem…

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top