historiasportu.info

Momenty igrzysk: Jak Dick Fosbury – wzbił się ponad przeciętność

Dick Fosbury - Meksyk 1968
Podziel się:

Dick Fosbury przywitał się z meksykańską publicznością i ruszył. Potem był skok i miękkie lądowanie. I śmiech. Salwy śmiechu. Cztery godziny później olimpijski stadion wypełnił podziw. „Flop” dał mu wieczną chwałę i rzeszę naśladowców.

Przez eksperymenty do flopa

Różnorodnych w sporcie próbowano udoskonaleń. Pewien oszczepnik próbował rzucać tak, jak robi to dyskobol. Austriaccy narciarze jeździli na nartach, które na szpicach były „podziurawione”. Kombinowano również przy butach dla biegaczy czy piłkarzy. Bo przecież sport i chęć zwycięstwa, zmuszają do ciągłego udoskonalania.

W całym tym morzu prób znajdują się perełki. Rozwiązania rzekłbym rewolucyjne, które na lata zmieniają dyscypliny. Jedną z nich jest Richard „Dick” Douglas Fosbury i jego technika fruwania nad poprzeczką. Z urzędu dodać należy, że zastosowana w momencie, w którym większość sportowców bałaby się aż takiego ryzyka – w czasie konkursu olimpijskiego w 1968 roku.

Na olimpijskie salony Richard nie wjechał autostradą. Raczej skromną i dziurawą drogą. Powiedzmy, że powiatową. Taką, jakich wiele. Urodził się w marcu 1947 roku w Portland, w stanie Oregon. Był zwykłym, wesołym chłopcem. Marzycielem lubującym się w sporcie. W tym miejscu znów musimy użyć tego paskudnego słowa „przeciętny”. Bo Dick Fosbury próbował wielu dyscyplin, ale w żadnej nie potrafił przekroczyć pewnego poziomu. Trenerzy futbolowi nie pozwolili mu zaistnieć w szkolnej drużynie, bo gdy już dostał piłkę w łapy, to natychmiast ją tracił. Ci od koszykówki, pomimo znakomitych warunków fizycznych Richarda, nie widzieli go w składzie. Nawet w niektórych konkurencjach lekkoatletycznych odpadał w przedbiegach. Ale szukał dalej. Jeszcze przed pójściem do liceum zaczął trenować skok wzwyż.

Dick Fosbury w 1968 roku. Ciężko znaleźć zdjęcie, na którym ten facet się nie uśmiecha. źródło: wikpedia.org
Dick Fosbury w 1968 roku. Ciężko znaleźć zdjęcie, na którym ten facet się nie uśmiecha. źródło: wikpedia.org

Pierwsze próby Dicka były (a jakże!) zwyczajne. Instruowany przez szkolnych speców uczył się  techniki nożycowej. Lubił ją, mimo że na zawodach nie przynosiła mu wymiernych korzyści. Przy wzroście 193 cm przeskakiwał poprzeczkę zawieszoną trzydzieści centymetrów niżej. Wyżej nie potrafił. Pewnego dnia trener zasugerował mu, by zmienił styl. Zaproponował naukę „western roll”. Na próżno, wyniki skoczka nie uległy zmianie. To był moment, w którym Richard postanowił poeksperymentować. Nie miał nic do stracenia.

Już na następnym spotkaniu, kiedy próbowałem osiągnąć nowy rekord życiowy, czułem, że muszę zrobić coś innego. Nie chciałem żeby poprzeczka spadła, dlatego próbowałem podnieść biodra, co spowodowało, że cofnąłem ramiona. Wow! Udało mi się. Natychmiast kazałem zwiększyć wysokość, spróbowałem ponownie. Sukcesywnie byłem doszedłem do wyniku o sześć cali lepszego niż moja poprzednia życiówka. Ta zmiana uczyniła mnie konkurencyjnym, utrzymała mnie w grze. Przeszedłem z „siedzenia na drążku” do leżenia płasko, na moich plecach. – wspominał swoje początki z „flopem”.1

Był rok 1965, osiemnastolatek w końcu wzbił się ponad przeciętność. Ale jego najlepsze dni miały dopiero nadejść.

Jak Dick Fosbury zaskoczył świat

20 października 1968 roku na stadionie olimpijskim w Meksyku zasiadły dziesiątki tysięcy kibiców. Niewielu (a może nawet nikt), nie zdawało sobie sprawy, że będzie świadkiem sprawy niebywałej, która na lata odmieni rywalizację w skoku wzwyż. Gorącej publice pomachał, wywołany przez stadionowego spikera, 21-letni Fosbury.  Od pierwszego skoku wywoływał salwy śmiechu. Wszystko przez dziwny styl skoku amerykańskiego studenta. Inny niż wszystkie znane dotychczas. Wielu pukało się w czoło, gdy Dick Fosbury rozpędzał się, odbijał i w powietrzu obracał się plecami w kierunku poprzeczki. Co prawda wśród zawodników od jakiegoś czasu krążyła plotka, że skoczek  próbuje coś zmienić, ale nikt nie podchodził do tego poważnie. Dziennikarze, którzy relacjonowali jego skoki, pisali, że wyglądał jak pijany facet wyrzucony przez okno z baru na trzydziestym piętrze.

Wszystko zmieniło się, gdy „rewolucjonista” pokonał wysokość dwóch metrów. Niby niewiele, ale dla wtajemniczonych był to sygnał ostrzegawczy. Fosbury nigdy nie należał do asów. W światowym rankingu klasyfikowano go na 62. miejscu, a za granicą startował pierwszy raz w życiu. A tu nagle, dość swobodnie, dwa metry? Być może to szczęście? Nie, nie i jeszcze raz nie! Szczupły atleta dopiero się rozpędzał! Do wysokości 2,20 m nie strącił poprzeczki. Ta sama publiczność, która wyśmiewała jego technikę, teraz otwierała usta i przecierała oczy z wrażenia: Fosbury wyskakał sobie olimpijskie złoto pokonując jeszcze 2,24 m.

Flop – bo tak nazwano sposób zastosowany przez Amerykanina – stosowany jest do dzisiaj. Tysiące zawodników przez wiele lat kopiuje Fosbury’ego, bo do dziś nikt nie wymyślił niczego skuteczniejszego. Niech to świadczy o genialności pomysłu młodzieńca z Portland.

źródło cytatu:
https://www.theguardian.com/sport/blog/2012/may/08/50-stunning-olympic-moments-dick-fosbury?fbclid=IwAR1hSHZqRRGOLRPbFdLrcfJH61RsPKit87v0yS7m3jEMEKOWAT4OhxYTj9Y

Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top