Piłka wodna to jedna z najstarszych zespołowych dyscyplin olimpijskich. Aby w nią zagrać wystarczy piłka, bramki, dwa siedmioosobowe zespoły i basen. To tak w uproszczeniu. W rzeczywistości jest grą wymagającą niezwykłej wydolności i sprawności. Grą, której początków można szukać już w starożytnym Rzymie.
Po krwawych i ciężkich bojach rzymscy legioniści ochoczo korzystali z publicznych łaźni. Pobudek było kilka. Oczywistym jest, że żołnierze po prostu dbali o higienę. Kąpiele miały też pomóc w „odnowie biologicznej”, jeśli w ogóle takie pojęcie wówczas obowiązywało. Nie wiadomo, kiedy i kto jako pierwszy przyniósł do łaźni coś, co przypominało piłkę, ale był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Od tamtej pory nowa gra zyskiwała popularność, a wraz z rozwojem Imperium Rzymskiego, docierała do nowych miejsc m.in. do pewnego uzdrowiska na Wyspach Brytyjskich, dziś miasta znanego jako Bath.
Piłka wodna – bój o „wynalazców”
Czasy świetności Rzymian bezpowrotnie minęły, a o ich grze zapomniano. I to na setki lat. Mniej więcej w XIX wieku nastąpiło jej odrodzenie. Jak większość nowożytnych dyscyplin sportowych, piłkę wodną również po świecie porozwozili Brytyjczycy. W 1869 roku w Londynie członkowie Bournemouth Rowling Club rozegrali pierwsze zawody, które mocno przypominały współczesną rywalizację waterpolistów. Mecz trwał 15 minut i zakończył się z powodu braku piłki, która pękła. Niespełna dwanaście miesięcy później, w London Swimming Club, rozpoczęły się prace nad regułami gry, które przez sześć kolejnych lat dopracowywano.
Piłka wodna była pierwotnie rozrywką wyłącznie dla mężczyzn, bo była demonstracją brutalnej siły i umiejętności. Ba, pierwsze zabawy odbywały się pomiędzy skazanymi, których zabierano do kąpieli w morzu i rzekach. Kopiowane przez gapiów, rozprzestrzeniły się później rozprzestrzeniły na wystawy, festyny i jarmarki.
W 1874 roku w Crystal Palace rozegrano pierwszy mecz międzyklubowy, a w 1885 roku Anglicy i Szkoci jako pierwsi spotkali się meczu międzynarodowym. Warto tutaj wspomnieć, że Szkoci to sobie przypisują stworzenie nowoczesnej wersji waterpolo, a każdorazowa wzmianka, w których to Anglików nazywa się „ojcami współczesnej piłki wodnej” spotyka się ze zgorszeniem. Uważają oni, że pierwsze faktyczne treningi w tej grze miały odbywać się na pływalniach Glasgow po zajęciach pływackich. Niezaprzeczalnym jest, że to Szkot – William Willson – opracował pierwsze przepisy gry. Spór o to, kto był tym pierwszym trwa pewnie nadal.
Na przełomie XIX i XX wieku w waterpolo grano w niemal każdym zakątku świata. Ciekawostką jest, że Amerykanie wprowadzili swoją wersję piłki wodnej. Cechowała ją ogromna brutalność, a przepisy zezwalały m.in. na trzymanie przeciwnika pod wodą. W „softball”, bo tak nazywano ją za oceanem, jeśli nie topiłeś, to nie wygrywałeś! Lżejsza, europejska wersja spotkała się z większym uznaniem i ostatecznie to ona królowała na międzynarodowych basenach. W 1911 piłkarzy wodnych włączono do FINA.
Na igrzyska? Kluby!
W 1900 roku piłka wodna została konkurencją olimpijską. Pierwszymi mistrzami olimpijskimi zostali – i uwaga tu nie będzie niespodzianki – Brytyjczycy. Tyle że tamta olimpijska rywalizacja wymaga doprecyzowania. Drużyny startujące w Paryżu nie były reprezentacjami narodowymi znanymi obecnie. Były drużynami klubowymi. Zwycięstwo przypadło Anglikom z Osborne Swimming Club, którzy w finale pokonali belgijską drużynę Bruksela Swimming and Water Polo Club (7:2).
W latach 30. do głosu zaczynają dochodzić Węgrzy, dla których „vízilabda” (węgierska nazwa) jest dyscypliną narodową. Kto z nas nie słyszał o słynnym pojedynku Węgry-ZSRR w czasie igrzysk olimpijskich z 1956 roku? To jedno z tych spotkań, na których sport totalnie zmieszał się z polityką.
W Polsce gra zaczęła zyskiwać na popularności w okresie międzywojennym. Wcześniej grywano głównie w Galicji, która znajdowała się pod liberalnym zaborem austriackim. Najważniejszym przedwojennym ośrodkiem polskiego waterpolo wydaje się być Kraków. Zresztą tamtejsza Jutrzenka, w 1925 roku została pierwszym mistrzem Polski.