historiasportu.info

Anioły z lodowej tafli

Clint Malarchuk
Podziel się:

Fizyczne starcia, szybkość, prowokacje, a czasem bójki – to wszystko sprawia, że hokej na lodzie to sport dla twardych chłopców. Twardych, lecz nie pozbawionych serca. Historie Clinta Malarchuka i Vladimira Konstantinova to dobitne przykłady na to, jak w jednej chwili zmienia się życie, jak szybko można coś stracić. Ale również, jak szybko można przekonać się, kto jest prawdziwym kompanem.


Clint Malarchuk i jego Anioł

Była środa, 22 marca 1989 roku. Trwał mecz ligi NHL pomiędzy St. Louis Blues i Buffalo Sabres. Gra jakich wiele: szybkie wymiany krążka, liczne strzały i walka. Mnóstwo walki. W pewnym momencie Steve Tuttle oraz Uwe Krupp zderzają się ze sobą. Tuż za nimi, między słupkami, stoi Clint Malarchuk. Nic nie zapowiadało tragedii, która rozegrała się kilka sekund później.

Upadający na lód Tuttle mimowolnie uderzył łyżwą bramkarza Buffalo, a jej ostra krawędź przejechała po szyi Clinta. Taflę momentalnie zalała krew. Okazało się, że tętnica szyjna hokeisty została przecięta, a on sam wykrwawia się na oczach innych graczy i kibiców, których lwia część zgromadzona była w domach, przed telewizorami. W hali zapanował chaos. Ludzie krzyczeli, mdleli i wymiotowali. Dwie osoby przeszły nawet zawał serca. Niemal wszyscy stali i czekali na najgorsze.

Taflę momentalnie zalała krew. Okazało się, że tętnica szyjna Clinta Malarchuka została przecięta, a on sam wykrwawia się na oczach innych graczy i kibiców.

I wtedy zjawił się on. Jim Pizzutell.

Jim był trenerem przygotowania fizycznego i byłym żołnierzem. Walczył w Wietnamie, gdzie pełnił funkcję medyka. W tej krytycznej sytuacji chyba tylko wojenne doświadczenie pozwoliło mu zachować racjonalizm. Podbiegł do bramkarza i błyskawicznie zatamował krwotok. Gdy tylko Malarchuk zorientował się, że pomaga mu jego trener poprosił go o przeniesienie w inne miejsce, poza zasięg telewizyjnych kamer. Chciał również zobaczyć się z księdzem. Był przekonany, że umiera i nie chciał, by jego matka oglądała ten moment.

Profesjonalna pomoc medyczna zjawiła się szybko – przecież liczyła się każda sekunda. Lekarze przejęli Clinta i przetransportowali go do szpitala. W czasie podróży, gdy gracz zdał sobie sprawę, że szanse na jego uratowanie wzrastają, zaczął żartować. To był dobry znak.

W wyniku wypadku Malarchuk stracił 1,5 litra krwi. Na blisko piętnastocentymetrową ranę założono mu ponad 300 szwów! Okazało się, że od błyskawicznej śmierci dzieliły go trzy milimetry. Ale wiecie, co w tej całej historii jest najbardziej niezwykłe? Clint wrócił na lód dziesięć dni po całym wydarzeniu. Został przywitany owacją.

Clint Malarchuk w NHL grał do 1992 roku.

Z bramkarzem, który cudem uniknął śmierci wiąże się jeszcze jedna przykra historia. Od najmłodszych lat zmagał się z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi. W dorosłym życiu, już po wypadku, dołączyły do tego koszmary, depresja i alkoholizm. Miał dwie próby samobójcze, a pamiątką po jednej z nich jest kula, która wciąż tkwi obok prawego oka hokeisty. Clint, który cenił sobie życie, podjął rękawicę i walczył o swoje zdrowie. Więcej, pomagał osobom dotkniętym podobnymi problemami.

Życie i walka Malarchuka zostały zekranizowane, a także opisane: na przełomie 2014 i 2015 roku w Stanach Zjednoczonych ukazała się książka „A Matter of Inches—How I Survived In The Crease And Beyond”, która z miejsca stała się bestsellerem. Kończy ją to zdanie:

Prawie wykrwawiłem się przed tysiącami. Chodzi o dzielenie się resztą mnie, ponieważ wiem, że istnieje powód, dla którego wciąż oddycham. Mam PTSD i OCD, depresję i alkoholizm. Nadal muszę brać leki i leczyć rany. Nadal mam długą, trudną jazdę, ale zaciągam się i trzymam – bo to życie jest szaloną grą i jestem zdeterminowany, aby ją wygrać.


Anioły z Detroit

Czerwiec 1997 roku. W finale Pucharu Stanleya Detroit Red Wings gładko pokonują Philadelphię Flyers (4:0), a znany ze swojej agresywnej gry Vladimir Konstantinov jest jednym z filarów tamtej drużyny. Sześć dni później drużyna spotyka się, by wspólnie świętować. Jest zabawa, są rozmowy i dyskusje o przyszłości. Po imprezie Vladimir, Wiaczesław Fietisow i masażysta Siergiej Mnatsakanov wsiadają do limuzyny prowadzonej przez Richarda Gnida. Panowie chcą kontynuować zabawę, lecz we własnym, wąskim gronie.

Grupa dojeżdża Birmingham w stanie Michigan. Na ulicy Woodward Avenue kierowca nagle traci kontrolę nad pojazdem, a ten uderza w drzewo. W tym momencie rozpoczyna się dramat Konstantinova. Przybyłe na miejsce służby medyczne natychmiast transportują poszkodowanych do szpitala. Stan Vladimira jest bardzo poważny. Przez kilka tygodni znajduje się w stanie śpiączki farmakologicznej, a gdy się budzi nic nie wygląda jak dawniej. W wyniku ciężkich obrażeń głowy jest sparaliżowany i przykuty do wózka inwalidzkiego. Ten twardy hokeista już nigdy nie zagra meczu. Dla kogoś, dla kogo hokej był całym życiem to był dramat.

Vladimir Konstantinov przed i po wypadku. Hokejowa rodzina zawsze go wspierała.

Mija dwanaście miesięcy. 16 czerwca 1998 roku „Czerwone Skrzydła” wyjeżdżają na taflę, by rozegrać decydującą o mistrzostwie batalię z Washington Capitals. Po końcowej syrenie rozpoczyna się święto. Detroit znów kąpie się w blasku Pucharu Stanleya. Wśród cieszących się zawodników pojawia się Vladimir. Koledzy przywożą go na lód i wręczają trofeum. Przez cały sezon na ich koszulkach widnieją też inicjały Konstantinova i napis „Uwierz”.

Zarządcy drużyny również go wspierają: najpierw zgłaszają go do sezonu, a później postarali się, aby jego nazwisko zostało wygrawerowane na pucharze z roku 1998.Lata mijają, a Vladimir nadal cieszy się w Detroit niesłabnącym szacunkiem i sympatią. Nadal jest zapraszany na różne klubowe eventy. Jest częścią historii „Czerwonych Skrzydeł”.

Vladimir Konstantinov i Clint Malarchuk – otarli się o śmierć, lecz żyją. Za sprawą „Ludzi-Aniołów”, którzy pojawili się w odpowiednim miejscu i czasie.


0 0 Głosy
Article Rating
Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze

Facebook:

Ostatnie wpisy:

Starsze teksty:

Archiwa

Warto zobaczyć

Dominik Hašek uznawany jest za jednego z najlepszych bramkarzy w historii hokeja na lodzie

Czeska legenda. Dominik Hašek

Podziel się:

Można być sławnym i zostać najlepszym w swoim fachu. Można zarabiać dobre pieniądze w dziedzinie, którą kocha się od dziecka i… ciągle pozostać „normalnym gościem”.

Podziel się:
Czytaj więcej
Aleksander Tupalski i

Z wszechstronnością na ty: Aleksander Tupalski i Johan Støa

Podziel się:

O tym, że przedwojenni sportowcy byli nadzwyczaj wszechstronni przekonywać nie trzeba. Chyba każdy kibic sportowy w Polsce kojarzy kim był, choćby Wacław Kuchar. Piłkarz, lekkoatleta, hokeista, panczenista – ten facet czego się nie dotknął, zamieniał w złoto. Gdzieś w jego cieniu swoją sportową karierę prowadził niejaki Aleksander Tupalski, człowiek wyjątkowy. Albo Norweg Johan Støa.

Podziel się:
Czytaj więcej
Mecz Czechosłowacja - ZSRR. Rok 1969

Hokejowa zemsta po czechosłowacku

Podziel się:

Zostali mścicielami. Chłopakami, którzy mieli przywrócić Czechosłowakom godność. I dać siłę na przyszłość. Ich orężem nie były pistolety czy czołgi. W rękach mocno ściskali hokejowy kij, który niczym rycerska kopia miał strącić wroga i wymierzyć dziejową sprawiedliwość. Poznajcie historię czechosłowackich hokeistów, którzy w 1969 roku grali nie tyle o medale mistrzostw świata, co o dumę i honor.

Podziel się:
Czytaj więcej
Przewijanie do góry
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x