W Montrealu Jim Montgomery godnie zastąpił Marka Spitza. Zdobyte indywidualnie złoto zadedykował trenerowi, dzięki któremu wszedł na szczyt…
„Gdy byłem dzieckiem, a potem małym chłopcem, nie potrafiłem pokonać nikogo. Po prostu zawsze przegrywałem. Nigdy nie przypuszczałem, że mogę zostać naprawdę dobrym pływakiem” – mówił Jim Montgomery.
Był cichym, jakby ciągle zamyślonym mężczyzną. Wysoki i smukły, nie wyglądał, jak gwiazdy amerykańskich uczelni, za którymi podążają rozkochane koleżanki. Ot, taki normalny gość, Niby niczym się nie wyróżniał. A jednak! Jim był tytanem pracy, niezwykle oddanym i słuchającym wskazówek pływakiem. Pewnie dlatego trzy razy został mistrzem olimpijskim. Do tego doszło siedem mistrzostw globu. I rekordy oraz łamanie magicznych barier.
Czytaj też: Marek Petrusewicz. Rekord, kariera i… choroby
Wszystko dla pływania
Urodził się 24 stycznia 1955 roku w Madison w stanie Wisconsin. Z wodą zaprzyjaźnił się dzięki mamie, która wcześnie zabrała go na pływalnię. Miał dziewięć lat, gdy rodzice zaprowadzili go na szkolne zawody na basenie Madison Central YMCA. I tam już pozostał. Treningi pod okiem niezłych trenerów sprawiały, że krok po kroku, budował technikę i wytrzymałość.
„Miałem czternaście lat i podjąłem decyzję o porzuceniu wszystkich innych sportów. Całkowicie poświęciłem się pływaniu. Uniwersytet Wisconsin zatrudnił wtedy nowego trenera męskiej drużyny, Jacka Pettingera. To on sprawił, że stałem się pływakiem światowej klasy” – wspominał wiele lat później. Swoją drogą, olimpijskie złoto zadedykował właśnie Pettingerowi.
Mając 15 lat wygrał juniorskie zawody na sto metrów stylem dowolnym. Tę wygraną zapamiętał na zawsze, bo to ona otworzyła mu drogę na krajowe podwórko.
Początek lat 70. w amerykańskim pływaniu to czas Marka Spitza, który w Monachium siedem razy stawał na najwyższym stopniu podium. Ale już rok później na scenie pojawił się nowy, młody aktor – Jim. Późnym latem 1973 pojechał do Belgradu na pierwsze w historii pływackie mistrzostwa świata. Do domu wrócił z pięcioma złotymi medalami! Kariera eksplodowała, a największy jej rozkwit przypadł na igrzyska olimpijskie w Montrealu w 1976 roku.
Złota i rekord
W Kanadzie Montgomery dokonał czegoś, co wcześniej było nieosiągalne – jako pierwszy pływak w historii przepłynął 100 metrów stylem dowolnym poniżej 50 sekund, ustanawiając tym samym rekord świata i zdobywając złoty medal z czasem 49,99 sekundy. Przełamał barierę, o której marzyło wielu. Pal licho, że dwadzieścia dni później wynik ten poprawił o 0,55 sekundy John Skinner. W historii to Jim zapisał się jako „ten pierwszy”…
„Wierzyłem, że mogę wygrać. Nie marzyłem jednak o pokonaniu granicy 50 sekund” – mówił później dziennikarzom.
Na tych samych igrzyskach Montgomery zdobył w sumie trzy złote medale (w wyścigu na 100 m stylem dowolnym oraz w dwóch sztafetach: 4×100 m stylem dowolnym i 4×200 m stylem dowolnym), a także brązowy medal na dystansie 200 m. Sukcesy te umocniły go, jako jednego z najlepszych pływaków na świecie.
Czytaj też: „Letni” nastolatek, który dał radość Meksykanom
Jim Montgomery: Mentor, trener, tata
Jim Montgomery wyróżniał się niezwykłą techniką i wydolnością, dzięki którym górował nad rywalami. Pływał bardzo dynamicznie. Agresywnie rozpoczynał wyścig. Starał się szybko zdobyć przewagę i potem ją utrzymać. Oprócz talentu, Jim był niespotykanym pracusiem. Trenował dużo i to mimo monotonii, jaka czekała na basenie.
Po zakończeniu kariery sportowej zaangażował się w szkolenie następców. Pracował jako trener pływania, dzieląc się swoją wiedzą i doświadczeniem z kolejnymi pokoleniami zawodników. Był również założycielem kilku szkół pływackich i promował pływanie jako sport, który może pomóc młodzieży rozwijać swoje zdolności fizyczne i mentalne.
W 1986 roku został przyjęty do Międzynarodowej Galerii Sław Pływania. Napisał książkę. Podróżuje. I ciągle, tyle że już rekreacyjnie, pływa. Najważniejsza jednak jest dla niego rodzina…
„Udane życie mierzy się zbudowanymi relacjami. Takimi, które sam cenisz, a nie pieniędzmi, sławą, wyglądem czy inteligencją” – mówił, zapytany o to, jak podsumował by swoje osiągnięcia.