historiasportu.info

Czesław Sobieraj – ten co wykiwał Göringa

Hermanna Göringa. I to w dziecinnie prosty sposób.
Podziel się:

O sprycie Polaków w czasach okupacji powiedziano już wiele. Wśród setek opowieści znajdziemy również te związane ze sportowcami. Oj bystrzy to byli ludzie! Dziś przeczytacie polskim kajakarzu, który przechytrzył samego Hermanna Göringa. I to w dziecinnie prosty sposób.

Rok przed wybuchem II wojny światowej Czesław Sobieraj pojechał do Växholm, gdzie zorganizowano mistrzostwa świata w kajakarstwie. Dla urodzonego w 1914 roku, w Podrzewie sportowca była to impreza niezwykle udana. W konkurencji K-1 na dystansie 10 000 metrów wywalczył pierwszy w historii tej dyscypliny medal dla Polski – srebrny. Dobrze zapowiadającą się karierę, jak wiele innych, przerwała jednak wojenna zawierucha.

 Czesław Sobieraj (z prawej) w towarzystwie zawodnika niemieckiego Burmeistera. źródło: www.nac.gov.pl sygnatura: 1-M-1094
Czesław Sobieraj (z prawej) w towarzystwie zawodnika niemieckiego Burmeistera. źródło: www.nac.gov.pl sygnatura: 1-M-1094

W 1940 roku Sobieraj trafił na przymusowe roboty do Niemiec. Pech (choć w sumie to może i szczęście) chciał, że o miejscu jego pobytu dowiedzieli się „koledzy po fachu” z Niemieckiej Federacji Kajakowej, którzy cenili sobie sportowe umiejętności Polaka. Działacze postanowili nieco pomóc i sobie, i Czesławowi. Kajakarz otrzymał propozycję rozmowy z Hermannem Göringiem – jednym z najbliższych współpracowników Adolfa Hitlera. Oczywiście oferta była z tych nie do odrzucenia, a odmowa mogła zakończyć się tragicznie. Zaszachowany w ten sposób Sobieraj nie miał wyboru. Przystał na propozycję.


Czesław Sobieraj – spotkanie i oferta

Kilka dni później w Berlinie wicemistrz świata z 1938 roku trafił przed oblicze „reichmarszałka”. Ten od razu przeszedł do meritum: Czesław miał publicznie wyrzec się polskości, zapewnić o swojej miłości do III Rzeszy, a w zamian mógł wznowić sportową karierę. Dodatkowo miał szkolić tamtejszych kajakarzy. Praktyka ta nie była jakimś novum. Podobne propozycje od otrzymywali inni polscy sportowcy. Ot chociażby Bronisław Czech, który nie zgodził się pracować z kadrą niemieckich narciarzy. Czech się nie zgodził, a Sobieraj? A i owszem! Tyle, że ten ruch był niezwykle sprytny i przemyślany.

Gdy Göring i jego świta zacierali ręce i snuli wizje o kajakarskich sukcesach swoich rodaków, ich „nowy” trener z Polski poprosił o drobną przysługę. W zamian za bezproblemową rozmowę chciał otrzymać pozwolenie na krótki wyjazd do Poznania, gdzie znajdował się niezbędny sprzęt sportowy, notatki z treningów i rzeczy osobiste. Po powrocie miał podpisać odpowiednie dokumenty i rozpocząć pracę. Czesław Sobieraj musiał wzbudzić zaufanie marszałka, bowiem ten wyraził zgodę. Ba! W podróż do stolicy Wielkopolski kajakarz pojechał bez specjalnej obstawy. Przecież na załatwienie spraw dał sobie dobę. No może dwie.


Jak kamień w wodę

Dni mijały, a Czesław nie wracał. Niecierpliwi działacze rozpoczęli poszukiwania. Fakt ten zgłosili też stosownym służbom państwowym. Jakież było ich zdziwienie, gdy pod adresem wskazanym wcześniej przez Polaka, zastali puste mieszkanie. Sobieraj przepadł, jak kamień w wodę!

Kilka dni po zakończeniu działań wojennych kajakarz odnalazł się. Opowiedział swoją historię. Okazało się, że cała akcja od początku była zaplanowana. Jego pozorowana uległość i bezproblemowość wobec niemieckich rozmówców miały tylko pomóc w osiągnięciu założonego celu. Gdy tylko dojechał do Poznania, zabrał wszystkie swoje rzeczy i z pomocą znajomych uciekł do Generalnego Gubernatorstwa. Tam pod fałszywym nazwiskiem, z „lewymi” dokumentami w kieszeni doczekał końca wojny.

Czesław Sobieraj
Czeslaw Sobieraj po wojnie. Źródło: wikipedia.org

Czesław Sobieraj nie zapomniał jak pływa się kajakami. W 1948 roku, w wieku 34 lat, pojechał na igrzyska olimpijskie do Londynu. Wystartował w kajakowych jedynkach (K-1) na dystansie 1000 m gdzie odpadł w eliminacjach, a na dystansie 10000 m zajął 7 miejsce. Po zakończeniu kariery zawodniczej trenował młodzież.

Zmarł 25 lipca w Poznaniu. Jego historia jest w Polsce nieco zapomniana. A szkoda. Mało kto tak  zagrał na nosie Göringowi.


Źródło:

www.wikipedia.org

Kurier Sportowy. R.1, nr 2 (31 lipca 1945)

Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

Podcast „Historia Sportu” wystartował!

Podziel się:

Stało się! Po kilku tygodniach od zapowiedzi, wystartował podcast poświęcony historii sportu. W kolejnych odcinkach będziemy starali się przybliżyć słuchaczom legendy, imprezy, wydarzenia, a także stworzyć sportowo-historyczne reportaże.

Podziel się:
Czytaj więcej
Planica

Skakać? Tak! Latać? Nie…

Podziel się:

W ten weekend Planica organizuje finał sezonu. Wśród wielu zawodników Pucharu Świata byli i tacy, którzy… latać nie umieli. Lotnicy to zawodnicy predysponowani do dalekich skoków na obiektach mamucich. Jednak są również

Podziel się:
Czytaj więcej
Bernard Hinault do dziś uważany jest za jednego z najlepszych kolarzy szosowych w historii

Bernard Hinault, co charakter miał borsuka

Podziel się:

Zwano go „Le Blaireau”, czyli „Borsuk”, bo tak jak to zwierzę, gdy czuł realne zagrożenie – walczył. Potrafił też być okrutny; ciągle warczał; jechał z zaciśniętą szczęką, tak, jakby ściskał coś

Podziel się:
Czytaj więcej
Firpo wyrzuca mistrza poza ring

Luis Ángel Firpo – oszukany mistrz?

Podziel się:

Luis Ángel Firpo stoczył jedną z najbardziej kontrowersyjnych walk w dziejach boksu. 14 września 1923 r. zmierzył się z Jackiem Dempsey’em. Stawką pojedynku było mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Ale w jego

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top