Paul Ince był piłkarzem, który nie unikał kontrowersji. W jednym sezonie omal nie trafił za kraty za rzekomą napaść na kibica, w innym wywołał medialną burzę jednym zdjęciem w niewłaściwej koszulce. A jednak… stał się legendą angielskich boisk.
Pamiętacie słynne kopnięcie, które Eric Cantona wymierzył kibicowi Crystal Palace? Francuski wirtuoz Manchesteru United musiał odpokutować: został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, grzywnę w wysokości 3000 funtów oraz 150 godzin prac społecznych. Tyle że Cantona nie był jedynym “Czerwonym Diabłem”, który mógł ponieść konsekwencje. Drugim był Paul Ince.
|Czytaj też: Geniusz, rebeliant i najlepszy aktor „Teatru Marzeń”. 59. urodziny Erica Cantony
Proces, który wstrząsnął Anglią. Paul Ince na ławie oskarżonych
W maju 1995 roku w Londynie zakończył się proces, który przez kilka tygodni elektryzował angielskie media sportowe. Ince, wówczas pomocnik Manchesteru United, stanął przed sądem w Croydon pod zarzutem napaści na kibica… Crystal Palace. Tak, tak! To był ten sam mecz! W przypadku Ince’a chodziło o rzekome uderzenie mężczyzny w twarz po zakończeniu spotkania.
Prokuratura twierdziła, że Ince miał wymierzyć cios w nos kibicowi Dennisowi Warrenowi podczas zamieszania w tunelu prowadzącym do szatni. Oskarżenie opierało się głównie na relacji jednego świadka. Był nim sędzia piłkarski, który obserwował zdarzenie z trybun. Sam Warren utrzymywał, że został uderzony bez powodu i że zawodnik Manchesteru United zachował się wobec niego agresywnie.

Obrona zaprezentowała jednak nagranie telewizyjne, które pokazało, że cała sytuacja wyglądała inaczej. Na filmie zarejestrowano, jak tłum kibiców próbuje przedostać się w stronę boiska, a Warren, znajdujący się w pobliżu zawodników, sam uczestniczy w przepychankach. Z materiału wynikało, że do kontaktu między nim a Ince’em doszło przypadkowo i nie miał on znamion napaści.
Świadkowie, w tym zawodnicy i członkowie sztabu Manchesteru United, zgodnie zeznali, że piłkarz próbował wręcz uniknąć konfrontacji. Nawet sędzia, który wcześniej obciążał Ince’a, przyznał, że cała scena trwała zaledwie kilka sekund i trudno jednoznacznie stwierdzić, kto kogo dotknął pierwszy.
Sąd po przeanalizowaniu dowodów oczyścił zawodnika z zarzutów, uznając, że nie ma podstaw do skazania. Paul Ince wyszedł z sali wyraźnie odciążony emocjonalnie, a trener, Terry Venables, zapowiedział natychmiastowe przywrócenie go do składu reprezentacji Anglii.
Cała sprawa pokazała, jak gęsta atmosfera roztaczała się wówczas wokół piłkarzy Manchesteru United. Bo przecież incydent z Cantoną odbił się szerokim echem w świecie futbolu. Dla Ince’a proces zakończył się szczęśliwie.
Ale Paul nie zawsze wychodził z kontrowersyjnych sytuacji bez szwanku. Cofnijmy się o sześć lat.
|Czytaj też: Jak pies Pickels uratował angielski mundial w 1966 roku
Skandal z fotografią
Rok 1989 miał być dla Paula Ince’a początkiem nowego etapu kariery. Utalentowany pomocnik grał wtedy dla West Hamu United i był uznawany za jeden z największych talentów młodego pokolenia angielskiego futbolu. Nie bez przyczyny stał się więc celem transferowym samego Alexa Fergusona. W United potrzebowali dynamicznego zawodnika środka pola, a Ince idealnie pasował do tej roli.
Początkowo nie wszystko szło tak, jak planowano. Ince zagrał już z “Młotami” jeden mecz w drugiej lidze, zanim rozpoczęły się rozmowy o jego przenosinach na Old Trafford. Transfer za milion funtów był praktycznie dogadany, ale niespodziewanie pojawiły się komplikacje. Piłkarz nie przeszedł bowiem badań medycznych i transakcję wstrzymano. Zaledwie kilka tygodni później, po ponownych testach i zielonym świetle od lekarzy, 14 września 1989 roku, umowę sfinalizowano.
Choć dziś takie sytuacje zdarzają się często, tamten transfer przeszedł do historii z zupełnie innego powodu. Chodziło o jedno, fatalne w skutkach zdjęcie.
Jeszcze przed podpisaniem kontraktu Ince pozwolił się sfotografować w koszulce Manchesteru United. Namówił go do tego jego ówczesny agent, Ambrose Mendy, tłumacząc, że po wakacjach nie będzie już czasu na sesję, więc lepiej zrobić ją wcześniej, a publikację zdjęcia wstrzymać do oficjalnego ogłoszenia transferu.
Los jednak zadrwił z młodego piłkarza. Fotografia trafiła do archiwum, skąd przypadkiem wyciągnęła ją gazeta “Daily Express”, szukając ilustracji do innego materiału o Ince’u. Artykuł ukazał się z fotografią, na której zawodnik West Hamu ubrany jest w trykot Manchesteru United. Następnego dnia Londyn huczał od plotek, a fani “Młotów” poczuli się zdradzeni.

Ince, wracając z wakacji, nie wiedział, że stał się wrogiem numer jeden wśród kibiców swojego dotychczasowego klubu.
– Nie była to moja wina – wspominał po latach. – Zrobiłem to, co powiedział agent. Byłem młody, nie rozumiałem jeszcze, jak to może zostać odebrane. A później cała odpowiedzialność spadła na mnie.
Burza medialna była ogromna. Wściekli kibice wyzywali go od zdrajców, a prasa sportowa przez wiele tygodni żyła tym skandalem. Choć sam transfer doszedł do skutku, jego wizerunek wśród fanów West Hamu został na zawsze nadszarpnięty.
Dla Manchesteru United był to jednak początek nowego rozdziału. Paul Ince szybko udowodnił swoją wartość na boisku, stając się jednym z filarów drużyny Fergusona.
Niestrudzony w środku pola
Paul Ince urodził się 21 października 1967 roku w londyńskiej dzielnicy Ilford. Jako nastolatek trafił do akademii West Ham United, swojego ukochanego klubu z dzieciństwa. W 1986 roku zadebiutował w pierwszym zespole. Trzy lata później doszło do wspomnianego transferu…
W Manchesterze Ince stał się kluczowym graczem środkowej linii, zdobywając m.in. dwa tytuły mistrza Anglii, dwa Puchary Anglii i Puchar Zdobywców Pucharów. Był silnym pomocnikiem, który potrafił regulować tempo gry. Na murawie potrafił też niestrudzenie pracować bez piłki.
Po sześciu latach gry na Old Trafford Ince zdecydował się na wyzwanie za granicą. W 1995 roku trafił do włoskiego Inter Milan, gdzie grał przez dwa sezony. W Serie A nie zagrzał miejsca dłużej z powodów rodzinnych. Po powrocie do ojczyzny w 1997 roku podpisał kontrakt z Liverpool FC i otrzymał opaskę kapitana. Kolejne lata spędził w klubach takich jak Middlesbrough FC (od 1999), a następnie Wolverhampton Wanderers F.C. (od 2002). Potem stopniowo wygaszał karierę w niższych klasach rozgrywkowych. W sumie Ince rozegrał ponad 300 meczów w Premier League, zdobywając w nich ponad 40 goli.
Reprezentant i trener
Ince był też ważnym ogniwem kadry. W reprezentacyjnym trykocie pierwszy raz wybiegł w 1992 roku. W 1993 roku został pierwszym czarnoskórym kapitanem drużyny narodowej. Z reprezentacją uczestniczył w dużych turniejach, między innymi w EURO 1996 i MŚ 1998. Jego dorobek? 53 mecze i 2 gole.
Paul był typowym pomocnikiem “box-to-box”. Nie tylko wspierał obronę, ale także uczestniczył w atakach. Miał dobrą kondycję, był silny fizycznie, słynął z dobrych podań i zapędów ofensywnych. Dzięki temu wyróżniał się w erze wczesnej Premier League jako jeden z najlepszych zawodników środka pola.
Po zakończeniu gry jako zawodnik, wszedł w świat trenerski. Jego pierwszym stałym stanowiskiem było prowadzenie Milton Keynes Dons F.C., którego doprowadził do tytułu w League Two w sezonie 2007-08. W 2008 został mianowany menedżerem Blackburn Rovers. I to był moment, w którym został pierwszym czarnoskórym brytyjskim trenerem w Premier League. Później prowadził również takie kluby jak Blackpool F.C. czy Reading F.C., gdzie był trenerem do 2023 roku.