W pierwszej rundzie Wimbledonu 1997 roku Magdalena Grzybowska stanęła naprzeciw 17-letniej Venus Williams, uznawanej już wtedy za przyszłą gwiazdę tenisa…
Dla Magdaleny Grzybowskiej Melbourne było miastem szczególnym. To tam w 1996 roku wygrała juniorski Australian Open. Nie miała wtedy osiemnastu lat. Wróżono jej wielką karierę. Bo jak inaczej, skoro będąc jeszcze nastolatką potrafiła wygrywać seniorskie turnieje. W 1993 roku, gdy liczyła sobie piętnaście wiosen, została mistrzynią Małopolski. „Dziennik Polski” relacjonował wtedy:
„W finale singla kobiet Magdalena Grzybowska (Olsza) pokonała Sylwię Czopek (Energetyk Gryfino) 6—3, 6—2. Mecz trwał około 1,5 godz. Grzybowska dosyć łatwo poradziła sobie z byłą zawodniczką… Nadwiślana. W półfinałach Grzybowska rozgromiła Dominikę Olszewską (MKT Łódź) 6—2, 6—1, natomiast Czopek zdeklasowała Annę Dracz (Olsza) 6—1, 6—1”.
Potem zostawała mistrzynią kraju, a w 1997 wskoczyła do pierwszej setki rankingu WTA. Po wygraniu trzech turniejów z cyklu ITF Ciruit: w Sopocie, Santa Clarze i Bratysławie wyjechała też na wielkoszlemowy Wimbledon. Już w pierwszej rundzie trafiła na rok młodszą Amerykankę. Nazywała się Venus Williams. Zajmowała 59. miejsce w rankingu. Uchodziła za wielki talent, do tego obdarzona była wspaniałymi warunkami fizycznymi. Starcie dwóch młodych i zdolnych tenisistek zapowiadało się ciekawie.
|Czytaj też: Monica Seles – atak, który wstrząsnął światem tenisa
Magdalena Grzybowska była… lepsza!
Mecz lepiej rozpoczęła Amerykanka. W trudnych warunkach pogodowych narzuciła swoje warunki gry. Starała się zdominować Polkę, szczególnie fizycznie. I wygrała 6:4. Ale w drugiej partii Magdalena Grzybowska zmieniła taktykę. Ruszyła odważniej pod siatkę. Atakowała, co wywołało zachwyt publiki. Ten set padł łupem Polki – 6:2.
W książce „Królowe polskiego tenisa” Dominik Senkowski szczegółowo opisał przebieg kolejnej odsłony.

„W Londynie zaczęło się przejaśniać, na korcie zanosiło się na sensację. Grzybowska, wówczas 91. w rankingu, nie chciała się zatrzymać. Po kolejnej świetnej akcji w obronie minęła stojącą przy siatce Williams, która rozpaczliwie próbowała rzucić się do piłki, by odegrać wolejem, ale w tym momencie ślizgnęła się i upadła na kort. Trawa to na szczęście rodzaj nawierzchni, na której podobne zdarzenia są najmniej bolesne, dlatego tenisiści nie raz nie dwa decydują się na niej skoczyć do piłki, wystawiając przy okazji rakietę. Jak trafi, wychodzi bardzo efektowna akcja. Venus wtedy nie wyszło. Grzybowska nie uderzała tak mocno jak Williams, ale niezwykle precyzyjnie, a zmuszona do gry w obronie Amerykanka nie mogła wykorzystać swojej najpotężniejszej broni: mocnych, przyspieszających uderzeń, które pozwalały jej przejść do ataku. Znajdując się w obronie, nie miała czasu dobrze ustawić się do piłek, kontrolować uderzeń. Stąd też liczne błędy.
W końcu nadeszła piłka meczowa dla Magdy przy podaniu Venus. Serwis mocno w środek kortu, ale Polka nie miała problemów z odegraniem. Rywalka posłała natychmiast potężny forhend blisko końcowej linii, podbiegła do siatki, będąc przekonana, że to koniec wymiany. Grzybowska jednak złapała piłkę i zdołała minąć rywalkę. Tak wyglądała ostatnia akcja tego spotkania – 6:4 w decydującym secie dla naszej tenisistki!”.
Za wcześnie
Polka zakończyła swój udział na III rundzie. W sierpniu 1998 roku wspięła się w rankingu na 30. pozycję. Ale przyszła kontuzja kolana i nieudane próby powrotu.
– W Austrii przeszłam artroskopię kolana. Straciłam trochę motywację i dlatego zdecydowałam się zakończyć występy. Nie należałam do zawodniczek skupionych wyłącznie na tenisie – mówiła.
Tenisistka, na punkcie której szaleli polscy kibice zakończyła karierę w 2002 roku. Miała wtedy 24 lata.