Jerzy Snoppek zachwycał publiczność. Drogę sportową miał ciekawą: od emocjonujących walk w katowickiej Sali Powstańców po reprezentowanie Polski na arenie międzynarodowej. Życiową, szczególnie tę wojenną – trudną…
Był piątek, 31 października 1924 roku. W katowickiej Sali Powstańców mrowie ludzi. Wszyscy z zaciekawieniem obserwują kolejne pojedynki, których stawką jest tytuł mistrza Śląska. Różne kategorie wagowe przyciągnęły 26 śmiałków, a najwięcej emocji wywołało starcie Jerzego Snoppka z niejakim Łukaszkiem.
Obaj ważą po 65-66 kilogramów. Pierwszy zaprezentował techniczny kunszt. Bił celnie. Ale drugi wykazał się niebywałą odpornością na ciosy i siłą woli. Nie poddał się nawet wtedy, gdy w trzeciej rundzie chwiał się na nogach, zbity zupełnie. W prasowych relacjach pisano, że w tym trudnym dla przeciwnika momencie Snoppek wykazał się szlachetnością, widząc, że rywal przetrwał tak wiele, że jest uparty i ambitny, nie znokautował go.
|Czytaj też: Ziemniakiem w sędziego? Kibice boksu przed wojną nie mieli litości
Jedenaście razy na deskach… i oklaski
Jurka okrzyknięto zwycięzcą. Wzbudził szacunek i sympatię publiki. Ale nie wszystkich triumf ten ucieszył. Mistrz Śląska Opolskiego, Mansfeld, chyba poczuł się zagrożony i nieco urażony tak ciepłym przyjęciem młodego pięściarza. Prędko wyzwał Snoppka na pojedynek. Walka miała rozstrzygnąć, który z nich jest najlepszym zawodnikiem regionu. Jerzy propozycję przyjął. Już wtedy radzono mu jednak, że „powinien się do tej walki odpowiednio przysposobić, by wyjść, jeżeli nie zwycięsko, to przynajmniej z honorem”.
A później, na początku roku 1925 roku, w Katowicach rozwieszono afisze:
„W piątek 9 stycznia o godz. 20-tej odbędą się na sali Powstańców w Katowicach ciekawe walki bokserów amatorów. Walczyć będzie siedem par (…). Sensacją wieczoru jest spotkanie mistrza niemieckiej części Górnego Śląska Mansfelda z młodem jeszcze bokserem Snopkiem” – tak nań pisano.

Mansfeld był lżejszy, lecz doświadczenie było po jego stronie. Boksem imał się od pięciu lat. Zdobywał okręgowe tytuły. Był zdecydowanym faworytem. Jerzy trenował… pół roku. Ale miał talent. I zyskał rozgłos. Może to dało do myślenia staremu lisowi? Może chciał jak najszybciej udowodnić, kto jest panem „średniaków” w okolicy?
Kiedy obaj pojawili się w ringu, publika wstrzymała oddech. Snoppek od początku był w defensywie. W ciągu całej walki padł na deski aż jedenaście razy, ale za każdym razem wstawał. Momentami potrafił się też odgryźć. „W „Polonii” relacjonowano:
„Mansfeld musiał również przyjąć kilkanaście uderzeń Snopka, tak, że już w drugiej rundzie krwawił. Obu walecznie walczących pięściarzy nagrodzili liczni widze burzą oklasków”.
Młody zawodnik przetrwał wszystkie trzy rundy. Mimo przegranej, faktycznie schodził z ringu z honorem.
|Czytaj też: Zdyskwalifikowano go na pół roku przed mistrzostwami, a i tak zdobył złoto
Jerzy Snoppek? Do kadry!
Urodził się w Katowicach 4 kwietnia 1904 roku. W gazetach widnieją dwie wersje jego nazwiska. Jedna z pojedynczym, druga z podwójnym „P”. Swoją przygodę z boksem rozpoczął w katowickim P.S.C. w 1924 roku. Rok później przeniósł się do bardziej prestiżowego BKS, gdzie doskonalił swoje umiejętności aż do 1928 roku.
W 1925 roku pokazał się na arenie ogólnopolskiej, stając do walki o tytuł mistrza Polski. W kategorii półśredniej dotarł do półfinału, jednak w decydującym starciu musiał uznać wyższość Jana Arskiego, co ostatecznie zapewniło mu brązowy medal. Nie zraził się jednak porażką — dwa lata później, w 1927 roku, wraz z drużyną BKS Katowice zdobył tytuł wicemistrza Polski.
Szczyt kariery Snoppka przypadł na rok 1928. Najpierw stanął do ogólnopolskich eliminacji. Ich stawką było powołanie do reprezentacji kraju na pierwszy międzypaństwowy mecz w naszej historii. Rywalem był Zajdel z Łodzi. Jerzy do walki podszedł temperamentnie. Przeciwnik bił się spokojnie, z większą kontrolą. Ot, takie zderzenie dwóch różnych stylów. Dopiero ostatnia runda przechyliła szalę na korzyść katowiczanina. Udział w meczu z Austrią stał się faktem!
Olimpijczyk w Wehrmachcie
Premierowe dla Polaków spotkanie międzynarodowe kończy się zwycięstwem. Jurek jednak zostawia po sobie mieszane uczucia. Z jednej strony walkę wygrywa, z drugiej widoczne są jego mankamenty. Tygodnik „Stadjion” tak go oceniał:
„Snoppek potwierdził opinję o sobie. Przez pierwsze dwa starcia prowadzi bezapelacyjnie. Przewaga jego jest duża tak techniczna, taktyczna jak i w rozdzielanych ciosach. Rauter uderza stale w uniki. W trzeciem spotkaniu Snoppek puchnie, walczy jednak mądrze, to też zwycięstwo pozostaje przy nim. Snoppkowi brak: ciosu i wytrzymałości. Uwydatniło się to zwłaszcza przy tak słabym przeciwniku bez wątpienia najsłabszym z reprezentacji Austrji”.
W lipcu wyjechał do Amsterdamu. Został olimpijczykiem. Ale miał pecha w losowaniu. Już w pierwszej rundzie trafił na bardzo dobrego zawodnika. Fred Mallin z Wielkiej Brytanii nie pozostawił mu złudzeń. Tak o pojedynku napisał potem „Przegląd Sportowy”:
„Gorzej powiodło się ostatniemu z Polaków, Snoppkowi, w wadze średniej. Natrafił na Anglika Mallina, brata mistrza olimpijskiego 1924 r., dał sobie narzucić walkę w zwarciu, w której nie mógł sprostać przeciwnikowi. W trzeciej rundzie był kompletnie wyczerpany i wyraźnie, przegrał na punkty”.

Pewnym pocieszeniem mógł być fakt, że ów Mallin dotarł w Amsterdamie do pojedynku o brązowy medal, w którym jednak przegrał z Belgiem Léonardem Steyaertem. A dwa lata później został jeszcze triumfatorem Igrzysk Imperium Brytyjskiego…
Losy Jerzego Snoppka – te życiowe – nierozłącznie związane są z Górnym Śląskiem. Są też trudnie i tragiczne, bo po wybuchu II wojny światowej przymusowo wpisano go do grupy trzeciej Niemieckiej Listy Narodowościowej. W tym czasie pełnił funkcję prezesa Śląskiego OZB (Oberschlesicher Box Verband). Ale wpis na listę sprawił, że ciążył na nim obowiązek służby wojskowej. Trafił do Wermahtu, podobnie jak piłkarze: Edwald Dytko, Wilhelm Góra, Teodor Peterek, Gerard Wodarz czy kolega z ringu, Jan Górny. Niemcy potrzebowali ludzi do walki. Nie ważne, czy chcieli, czy nie chcieli umierać za Hitlera. Jurek wojny nie przeżył. Zginął na froncie wschodnim w 1944 roku…