historiasportu.info

Fortuna w Sapporo. Rok 1972

Podziel się:

Jest rok 1972. Władze MKOL, kilka lat wcześniej postanowiły, że to właśnie w tym roku uciekną od organizacyjnej rutyny, przyznając prawo do organizacji zimowych Igrzysk Olimpijskich komuś spoza Europy czy Ameryki. Wybór padł na japońskie Sapporo.

Nominacja Sapporo była zaskoczeniem, ale dla pracowitych Japończyków była też zaszczytem. Postanowili zorganizować imprezę, jakiej wcześniej świat nie widział. Weźmy same nakłady finansowe: miliard dolarów, którym dysponowali organizatorzy wydano na budowę obiektów sportowych, zaplecza i promocję imprezy.

Ta ostania kwestia jest tą, na którą należy zwrócić szczególną uwagę. Wszystko za sprawą konfliktu na linii Avery Brundage (Prezydent MKOL) – Karl Schranz (legenda nart z Austrii). Zaczęło się kilka dni przed otwarciem imprezy.

Amator czy zawodowiec?

31 stycznia 1972 roku  Schranz nie został dopuszczony do zimowych Igrzysk Olimpijskich w Sapporo. Decyzja Prezydenta MKOL-u miała być przykładem dla innych sportowców. Brundage był bowiem wielkim sportowym tradycjonalistą. Sprzeciwiał się upolitycznianiu sportu, przejmowaniu zawodników przez sponsorów, komercjalizacji igrzysk olimpijskich, a także…uczestnictwu kobiet w tym wydarzeniu.

Schranz był legendą. Mimo, że zdobywał Puchar Świata w slalomie, w zjeździe, a także był mistrzem świata, to nigdy nie zdobył olimpijskiego złota. Sapporo miało być ostatnią szansą Austriaka. Popełnił jednak błąd. Tuż przed imprezą wystąpił w reklamie. MKOL uznał, że przez takie działanie stał się profesjonalistą i wyrzucił go z list startowych. Decyzja wywołała oburzenie, ale samym azjatyckim igrzyskom pozwoliła się lansować w niespotykany i stosunkowo tani sposób  Po tym wydarzeniu Karl Schranz zakończył karierę, a Avery Brundage kilka miesięcy później przestał sprawować swój urząd.

Otwarcie japońskich igrzysk miało miejsce 3 lutego 1972 roku. W uroczystości uczestniczył sam cesarz Hirohito, a znicz zapalił Hideki Takada. Przysięgę w imieniu 800 mężczyzn i 206 kobiet uczestniczących w zmaganiach złożyła łyżwiarka figurowa, Keichi Suzuki.

Ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich. Fortuna w Sapporo 1972
Ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Sapporo 1972 fot. domena publiczna

Na stokach, skoczniach i lodowych taflach bój toczyli sportowcy z 35 federacji krajowych. Wśród nich były prawdziwe gwiazdy. Holenderski łyżwiarz szybki – Ard Schenk – zdobył aż trzy złote krążki. Po piętach deptały mu inne kolekcjonerki trofeów: radziecka biegaczka Galina Kułakowa i Szwajcarka Marie-Therese Nadig (narciarstwo alpejskie). W Sapporo pierwszy raz kibice mogli zobaczyć jak sportowiec broni złota zdobytego cztery lata wcześniej. Tym kimś był norweski biathlonista Magnar Solberg.

Wojciech Fortuna miał nie jechać…

Polacy też mieli swoją gwiazdę – Wojciecha Fortunę. Polak utarł nosa reprezentantom gospodarzy z Yukio Kasayą na czele i wygrał konkurs skoków na dużej skoczni. Nad drugim w klasyfikacji Walterem Steinerem miał… 0,1 punktu przewagi. Ten medal był pierwszym „złotem”, jaki zdobył Polak na zimowych IO. Na następne czekać musieliśmy 38 lat…

Przed igrzyskami olimpijskimi w Sapporo Wojciech Fortuna nie był stawiany w roli faworyta. Ba, kilka tygodni przed ich rozpoczęciem raczej widziano go w roli rezerwowego w polskiej kadrze. Tyle że zakopiańczyk trafił z formą idealnie. Świetnie poradził sobie w przedolimpijskich eliminacjach, pokonując krajową czołówkę. O jego wyjazd walczyli też trenerzy – Fortecki i Gąsiorowski. Ten drugi wspominał potem:

„Urzędnicy z Polskiego Komitetu Olimpijskiego sztywno założyli, że pojedzie trzech skoczków i żadna inna koncepcja nie chciała już do nich dotrzeć. A on był co najmniej równy tym trzem skoczkom, którzy zostali wytypowani; dlaczego nie dać mu szansy? Ileż ta walka o wyjazd Fortuny kosztowała nas wszystkich nerwów! Muszę przypomnieć, że pierwszy medalista olimpijski w narciarstwie, również zawodnik naszego klubu, Franciszek Groń Gąsienica, też pojechał na Olimpiadę do Cortiny w ostatniej chwili, jako rezerwowy. Niewiele brakowało, aby medalowa
szansa Wojtka nie została zrealizowana”.

W Sapporo Polak najpierw mierzył się z rywalami na normalnym obiekcie. Był szósty. Wynik ponad stan? Może tak, ale nie dla dziewiętnastolatka. On do zawodów podszedł ambitnie:

„Czy wierzył pan w możliwości równorzędnej walki z tyloma narciarskimi znakomitościami? – zapytał Roman Deja. Fortuna odpowiedział: – Kiepski byłby ze mnie skoczek, gdybym przed rozpoczęciem konkursu nie myślał o sukcesie. Powiem wprost: ja nie walczyłem o szóste miejsce. Ja walczyłem o medal”.

Skok po złoto

11 lutego 1972 roku. Pięćdziesiąt tysięcy Japończyków oczekiwało zwycięskich skoków swojego pupila, Yukio Kassaya. Przygotowano dla niego udekorowany kwiatami samochód, który po zawodach miał zawieźć go prosto przed oblicze wdzięcznego cesarza. Tak pewni swego byli wówczas organizatorzy!

Kolejne próby nagradzano brawami. Nagle stało się coś niespodziewanego. Skaczący z numerem 29. Polak – Wojciech Fortuna – odpalił prawdziwą petardę! Jego 111 metrów wprawiło w konsternację nie tylko publiczność. Ostro zareagował czechosłowacki sędzia, który złożył protest, sugerując że Fortuna jest słabszym zawodnikiem, a skoro on osiąga taką odległość, to co zrobią najlepsi? Chciał powtórzenia pierwszej serii. W „Trybunie Robotniczej” relacjonowano nazajutrz:

„Fortuna oddał w pierwszej kolejce najwspanialszy skok, oceniony najwyższą w historii konkursów olimpijskich i mistrzostw świata notą – ponad 130 punktów! Po doskonałym wyjściu z progu Polak, wyłożony idealnie, niemal dotykał głową czubków nart. To nie był skok — to był właściwie lot narciarski! Fortuna „ciągnął długość” do granic możliwości. Wylądował za czerwoną linią, oznaczającą punkt krytyczny skoczni (110 m)”.

Ku uciesze polskich kibiców wspomniany protest oddalono. Drugi po pierwszej serii – Niemiec Manfred Wolf – tracił do Fortuny aż cztery metry. To był psychologiczny nokaut!

"Trybuna Robotnicza" relacjonująca przebieg konkursu. Wojciech Fortuna na zdjęciu.
„Trybuna Robotnicza” relacjonująca przebieg konkursu. Wojciech Fortuna na zdjęciu.

W finałowej kolejce Wojciech nieco zepsuł swoją próbę. Tyle że inni też psuli! Złoto stało się faktem. Nad drugim w klasyfikacji Szwajcarem Steinerem polski skoczek miał…0,1 punktu przewagi. Załamani Japończycy ponoć 85 razy powtarzali skok Fortuny w państwowej telewizji. Docenili jednak wyczyn Polaka, uznając jego próbę za najpiękniejszą w historii skoków narciarskich.

W 2003 roku mistrz olimpijski przybliżył, co działo się po konkursie:

„Po oddaniu zwycięskiego skoku w Sapporo, nie bardzo rozumiałem, co się ze mną dzieje. Dostawałem bukiety kwiatów, słyszałem oklaski wielotysięcznego tłumu, wożono mnie jak małpę po rozgłośniach radiowych i stacjach telewizyjnych. Wiersze nawet pisano na moją cześć. Sam japoński cesarz ściskał mi dłoń. Nagle ja, prosty chłopak z Zakopanego stałem się kimś, byłem na ustach całego świata. Stałem się wizytówką socjalistycznej Polski, o której rozmawiali dyplomaci. Szybko jednak okazało się, że to tylko pozory. Byłem naiwnym dziewiętnastolatkiem”.

Dalsze życie lotnika z Sapporo było jak wezbrane morze…

0 0 Głosy
Article Rating
Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze

Facebook:

Ostatnie wpisy:

Starsze teksty:

Archiwa

Warto zobaczyć

Barry Bonds i „Gra cieni”

Podziel się:

Nawet jeśli nie interesujesz się baseballem, historia ta jest warta przeczytania. Bo jest opowieścią o tym, jak brudny jest sport, choć głównemu bohaterowi oficjalnie niczego nie udowodniono…. 0 0 Głosy

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top