historiasportu.info

Jacek Wszoła. „Deszczowy chłopak”

Jacek Wszoła
Podziel się:

Środek lata 1976 roku. Montreal. Na rozbiegu skoku wzwyż wysoki i szczupły chłopak w biało-czerwonym stroju. Po każdym udanym skoku wykonuje taniec radości, by za chwilę skoncentrować na kolejnej próbie. „Deszczowy chłopak”, jak nazwała prasa kanadyjska Jacka Wszołę zdobył nie tylko złoty medal, ale stworzył wraz ze swoim rywalem, Gregiem Joy’em, wspaniały spektakl.

„Deszcz jest moim sprzymierzeńcem. Kiedy zaczęło padać, wiedziałem, że mogę zająć wysoką lokatę. Mam bardzo wolny rozbieg. Stones natomiast jest szybki na rozbiegu i mokra nawierzchnia mu przeszkadza„– mówił Jacek Wszoła, chwilę po najważniejszym i zarazem najpiękniejszym starcie w karierze.

Mistrzostwo wśród kałuż

Był 31 lipca 1976 roku. W Montrealu trwał olimpijski finał w skoku wzwyż mężczyzn. Młody Polak nie należał do faworytów. Tym był raczej Dwight Stones z USA, rekordzista globu. A i lekkoatleci radzieccy – Siergiej Budałow Serhij Seniukow – nie byli bez szans. Ściany stadionu miały też sprzyjać Kanadyjczykowi Gregowi Joy’owi.

„Skok wzwyż to loteria, może dojść do dużej niespodzianki. Będę walczył o jak najlepsze miejsce, myślę, że stać mnie na znalezienie się w pierwszej piątce” – prorokował polski talent.

Przez eliminacyjne sito, rozłożone zawodnikom dzień wcześniej, dziewiętnastoletni Wszoła przeszedł bez problemu. W boju o medale był jednym z czternastu skoczków. Wraz z trenerem, a jednocześnie tatą, Romanem, obrali odważną taktykę. Jacek zaczynał zawody od wysokości 2,14 m. Nawet Stones zaczął wcześniej. Ten chytry plan miał przynieść konkretne efekty. Po pierwsze, rywale mieli pomyśleć, że młodzian znad Wisły czuje się bardzo mocny. Po drugie, Wszoła zdawał sobie sprawę, że o medalu może zadecydować liczba prób. To 2,14 pokonał za pierwszym razem. Do wysokości 2,21 szli z amerykańskim faworytem bezbłędnie. A inni?

Przy tej wysokości nastąpił istny „przesiew”. Odpadli: Włoch Bergamo, Norweg Totland, Duńczyk Toring, reprezentant ZSRR Seniukow oraz Beilsmidt z NRD. Do poprzeczki ustawionej dwa centymetry wyżej podchodziło już tylko czterech zawodników: Stones (USA), Wszoła (Polska), Budałow (ZSRR) i Joy (Kanada), który swoją drogą seryjnie strącał w poprzednich podejściach, ale… w decydujących momentach potrafił wznieść się na wyżyny i nadal cieszył rodaków na trybunach. Warunki dla wszystkich były ciężkie. Deszcz przecinał arenę zmagań. Na bieżni pojawiły się kałuże.

„Rozpadał się deszcz, ja tam się nie łamię; trzeba skakać i walczyć w każdych warunkach, ale są zawodnicy, którym deszcz bardzo przeszkadza, mają takie psychiczne opory. My się wszyscy dobrze już znamy, startujemy z sobą, nie po raz pierwszy i wiemy, co kto lubi, a czego nie. Myślę sobie następnie: „w deszcz rekord świata chyba nie padnie i konkurs może się niedługo skończyć…” – opisał później dziennikarzom Polak.

I miał rację.

Sensacyjnie amerykański skoczek nie pokonuje tej wysokości. Joy znów, jak to miał tego dnia w zwyczaju, udanie przefrunął dopiero w ostatniej próbie. Siergiej Budałow zaryzykował i po pierwszym strąceniu, zostawił sobie dwa podejścia na 2,23, m. Jacek przeszedł idealnie!

O złoto walczył z reprezentantem ZSRR i Kanadyjczykiem. Ale ci nie potrafili sobie już poradzić z żadną wysokością. Budałowowi poprzeczka spadła dwa razy. Joy przeniósł na 2,27 i… zrzucił wszystko. Przy 2,25 Polak również strącił, by w drugiej próbie pokonać wysokość. I został mistrzem olimpijskim! Mimo młodego wieku, okazał się zawodnikiem najodporniejszym na zmieniające się okoliczności. A to cecha mistrzów…

Dryg do skoków

Jacek Wszoła urodził się 30 grudnia 1956 roku w Warszawie. Skromne, warszawskie podwórka lat 60. XX wieku nie obfitowały w infrastrukturę sportową, a sport uprawiano w najbardziej podstawowej formie – na trzepakach, murkach czy na asfaltowych boiskach szkolnych. Ale Roman Wszoła, sam uprawiający lekkoatletykę, wyszedł poza ten schemat. Zabierał syna na lekkoatletyczne zawody. Szybko zauważył dryg, jaki chłopak ma do skoków.

„Do wieku sześciu lat nie próbowałem „sztuczek” ze sportem, dziecko musi być dzieckiem, robić co chce, rozwijać się normalnie. Ale nie bać się, gdy dziecko się spoci, musi mieć ruch, biegać dużo. Pozwalałem na wszystko, zauważając, że Jacek nie potrafi normalnie, spokojnie chodzić, zawsze podskakuje, nierówności terenu pozeskakuje„– wspominał Wszoła senior w jednym z wywiadów.

Jacek Wszoła (w dresie) gratuluje polskiej sztafecie fot. własne
Jacek Wszoła (w dresie) gratuluje polskiej sztafecie fot. własne

Młodemu sportowcowi nie po drodze było ze sprintem. Za to właśnie w skokach zaliczał imponujący wręcz postęp. Rekordy życiowe poprawiał z każdym rokiem nie w centymetrach, lecz w decymetrach. Po roku regularnego szkolenia zakończył rok 1972, mając 15 lat, z wynikiem 180 centymetrów. W ciągu następnego sezonu poprawił się o… 28 centymetrów! Trafił do kadry. A debiut zaliczył na trójmeczu w Kassel, gdzie mierzyły się: RFN, Finlandia i Polska. I tam Jacek Wszoła został autorem największej sensacji. Nie tylko wygrał skok wzwyż, ale wynikiem 2,20 wyrównał rekord Polski!

W 1974 zdobył swój pierwszy złoty medal mistrzostw Polski seniorów. A podczas mistrzostw Europy zajął 5. miejsce, osiągając wynik 2,19 m. Rok później w Atenach został juniorskim mistrzem Starego Kontynentu.

Jacek Wszoła: medal cenniejszy niż rekord

Po złotym medalu olimpijskim przyszły kolejne sukcesy. Kilka tygodni po Montrealu, 22 sierpnia 1976 roku na stadionie „Skry” w Warszawie doszło za to do kolejnej konfrontacji z Dwightem Stones’em. „Trybuna Robotnicza” relacjonowała nazajutrz:

„Pojedynek Jacka Wszoły i Dwighta Stonesa długo trzymał w napięciu zebranych na stadionie Skry widzów. Obaj wielcy rywale rozpoczęli skoki od wysokości 2,10. Pewnie też uporali się z kolejnymi wysokościami. Prawdziwa walka rozgorzała na 2,24, Amerykanin nie dał rady. Po pokonaniu tej wysokości Wszoła zaliczył 2,27 w drugiej próbie. Następnie próbował sił na 2,30, wyżej niż wynosi rekord Europy. Niestety, nie udało się, a zapadające ciemności uniemożliwiły mu wykonanie trzeciej próby. Ale rekord Polski i zwycięstwo nad Stonesem jest pięknym sukcesem Wszoły”.

Dwight Stones (na zdjęciu) i Jacek Wszoła zmierzyli się ponownie na stadionie warszawskiej Skry fot. domena publiczna
Dwight Stones (na zdjęciu) i Jacek Wszoła zmierzyli się ponownie na stadionie warszawskiej Skry fot. domena publiczna

Kolejne lata kariery Wszoły nie były już aż tak spektakularne, choć pozostawał jednym z czołowych skoczków świata. Zdobywał kolejne mistrzostwa kraju i Europy (halowe). W roku olimpijskim 1980 znów był w wysokiej formie. 25 maja podczas drugiej edycji mityngu skoku wzwyż w niemieckim Eberstadt skokiem na wysokość 2,35 ustanowił nowy rekord świata. Po zawodach, pytany o start olimpijski mówił:

„Bardziej cenię sobie od rekordu świata medal olimpijski. Medal jest trwałą wartością dla sportowca, można go zdobyć tylko raz na cztery lata, rekord można zdobyć lub stracić w każdej chwili”.

„Coś więcej niż zdrowie”

Podczas igrzysk w Moskwie krążek znów zawisł na jego szyi. Ale nie złoty, musiał bowiem zadowolić się drugim miejscem. Przegrał z Gerdem Wessigiem, reprezentującym NRD, który tego dnia był w fenomenalnej formie. Dzień później „Gazeta Południowa” napisała:

„Niestety, 233 cm było w tym dniu za wysokie dla mistrza z Montrealu. Widać było, iż po trzeciej nieudanej próbie jest wściekły. Odpada też Reimuth, dalej walczy tylko Wessig. Prosi o podniesienie poprzeczki na 236 cm, a więc o 1 cm wyżej od rekordu świata Wszoły. Druga próba jest udana. Wessig zdobywa nie tylko złoty medal, ale także odbiera rekord świata Wszole. Taki jest sport. Przed dwoma dniami my szaleliśmy ze szczęścia, kiedy Kozakiewicz pokonał Houviona i za jednym zamachem pozbawił go rekordu świata…”.

Po sukcesach olimpijskich Wszoła zmagał się z kontuzjami, które utrudniały mu dalszą karierę. W 1980 roku, podczas zawodów w Poznaniu, doznał poważnej kontuzji – zerwania więzadeł w kostce, co wykluczyło go z rywalizacji na osiemnaście miesięcy.

Gerd Wessig fot. Bundesarchiv, Bild 183-W0718-0022 / CC-BY-SA 3.0
Gerd Wessig fot. Bundesarchiv, Bild 183-W0718-0022/CC-BY-SA 3.0

Mimo prób powrotu do formy, nie udało mu się osiągnąć wcześniejszego poziomu. W 1984 roku, z powodu bojkotu igrzysk olimpijskich w Los Angeles przez kraje bloku wschodniego, nie mógł wziąć udziału w tej imprezie. Ostatecznie zakończył karierę sportową w 1989 roku.

Po zakończeniu kariery sportowej Jacek Wszoła zaangażował się w działalność biznesową oraz społeczną. Jest również aktywny w środowisku sportowym, biorąc udział w wydarzeniach promujących lekkoatletykę. W wywiadach podkreśla znaczenie sportu w kształtowaniu charakteru młodych ludzi. W jednym z nich stwierdził:

„Sport daje młodym ludziom coś więcej niż zdrowie – uczy dyscypliny, szacunku i pracy zespołowej„.

0 0 Głosy
Article Rating
Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze

Facebook:

Ostatnie wpisy:

Jak Janusz Kusociński bił rekord świata?

Podziel się:

Lauri Lehtinen stwierdził po tym biegu, że Janusz Kusociński jest największym i najgroźniejszym rywalem Finów. Nazajutrz w Helsinkach rozprowadzano gazety, w których pisano o wyczynie Polaka. Był

Podziel się:
Czytaj więcej »

Starsze teksty:

Archiwa

Warto zobaczyć

Jak Janusz Kusociński bił rekord świata?

Podziel się:

Lauri Lehtinen stwierdził po tym biegu, że Janusz Kusociński jest największym i najgroźniejszym rywalem Finów. Nazajutrz w Helsinkach rozprowadzano gazety, w których pisano o wyczynie Polaka. Był 19 czerwca 1932 roku. Do igrzysk

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top