Był 25 grudnia 1937 roku. Na Stamford Bridge mierzyły się drużyny Chelsea i Charlton Athletic. W 55. minucie, przy wyniku 1:1, sędzia wraz z kapitanami podjęli decyzję o zawieszeniu meczu. Grać się nie dało. Mgła była tak gęsta, że można było ją ciąć. Zawodnicy zeszli do szatni, ale nie wszyscy.
Sam Bartram był angielskim bramkarzem, który całą swoją dwudziestodwuletnią karierę spędził w Charlton Athletic, zyskując status legendy klubu. W latach 1934–1956 zagrał w 579 spotkaniach „The Addicks”. W 2005 roku klub postawił mu pomnik, tak bardzo był ceniony. Tyle że nie tylko zwinność czy kapitalne parady sprawiły, że był niezapomniany. Swoją drogą, był jednym z pionierów wysokiego ustawienia bramkarza, potrafił dryblować na połowie przeciwnika, przecinać górne podania głową i to daleko od własnego pola karnego. Pewnie dlatego, że futbolową przygodę rozpoczynał jako napastnik. Ale to sytuacja z bożonarodzeniowego meczu z Chelsea ciągnie się za nim do dzisiaj. W swojej autobiografii pisał:
„Wkrótce po rozpoczęciu po drugiej stronie boiska mgła zaczęła szybko gęstnieć, przemieszczając się w moim kierunku od bramki Vica Woodley’a z Chelsea. Arbiter przerwał mecz, a następnie, gdy widoczność znów nieco się poprawiła, wznowił go. Ale widziałem coraz mniej postaci, wydawało mi się, że stale atakujemy”.
Bramkarz był przekonany, że spotkanie trwa nadal. Tłumaczył sobie, że jego zespół gra na połowie rywala, wysoko i ofensywnie, i dlatego nie widzi uczestników meczu.
„Po dłuższej chwili z mgły wyłoniła się postać. Był to policjant, który wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. „Co ty tu, u licha, robisz?!” – zapytał. „Mecz został przerwany kwadrans temu. Boisko jest puste!”.
Sam był w szoku. Zszedł do szatni, w której reszta drużyny Charlton zdążyła się już umyć i przebrać. Gdy koledzy zobaczyli zdezorientowanego bramkarza buchnęli śmiechem. Do całej sytuacji podszedł jednak z dużym dystansem. Często o niej opowiadał i tłumaczył przyczyny swojego zachowania:
„Charlton Athletic tamtych czasów był świetną drużyną, która niezwykle ofensywnie. Często zdarzało się, że długo nie dotykałem piłki, dlatego tamtego dnia byłem pewny, że nasi napastnicy szturmowali bramkę Chelsea”.
Czytaj też: Specjalista od jedenastek. Gianluca Pagliuca
Sam Bartmam – bramkarz, który lubił „dziwne” sytuacje
Nie był to pierwszy raz, kiedy było o nim głośno. Trafił nawet na pierwsze strony gazet, bo zagrał u siebie mecz z Middlesbrough. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w tym samym dniu… brał ślub. Bartram świadomie opuścił ceremonię, aby zagrać, pomagając przy okazji zespołowi wygrać 1:0, a po ostatnim gwizdku wrócił do żony i gości na przyjęcie weselne.
Po zakończeniu kariery piłkarskiej pracował jako trener w klubach York City i Luton Town. Odnalazł się również w pracy felietonisty sportowego. Jego teksty publikował „Sunday People”. Zmarł 17 lipca 1981. W tym samym roku został uznany za „najlepszego bramkarza, który nigdy nie zagrał w reprezentacji Anglii”.
I jeszcze jedno. Kilka lat temu sieć obiegło zdjęcie i opis jego bożonarodzeniowego „trwania na posterunku” Sama Bartmama. Wszystko się zgadzało, prócz fotografii, na której w rzeczywistości znajdował się bramkarz Arsenalu, Jack Kelsey. Sprawę szeroko opisał serwis „Sprawdzam”.
Fot. Chartlon Atlethic