Brazylijczyk Giba niejednemu kibicowi jawi się jako najlepszy gracz w historii. Ma w swoim dorobku złote medale najważniejszych siatkarskich imprez. Dziś kończy 48 lat…
„Przy 1,92 m Giba nie był najwyższym atakującym. Za to był jednym z najszybszych. Miał inny czas uderzania piłki. Do tego dochodziła ta jego szybka ręka. To ona uczyniła go najlepszym. Prędkość ruchu i plastyczność w ofensywie Giby zawsze przyciągały uwagę”.
Ktoś więcej niż siatkarz
Gilberto Amauri de Godoy Filho, znany jako Giba, urodził się 23 grudnia 1976 roku w Londrinie, w brazylijskim stanie Paraná. Energiczny, skory do uprawiania różnych sportów chłopiec bardzo szybko musiał poradzić sobie z trudnościami. W dzieciństwie chorował na białaczkę, którą – na szczęście – udało się wyleczyć. Mieszkał Kurytybie, gdzie skończył szkołę podstawową w Colégio Estadual Conselheiro Zacarias. W mieście rozpoczęły się też jego silne związki z Polską, bo Kurtyba jest uznawana za najbardziej polskie miasto w Brazylii. Zresztą, po latach, w wywiadzie dla magazynu „Prestiż” powiedział o tym:
„Moim rodzinnym miastem jest Kurytyba, gdzie mieszkałem od dziecka. To jest drugi największy ośrodek polonijny na świecie w którym pierwszym językiem jest… polski. Dorastałem w otoczeniu wielu Polaków, widziałem i poznawałem kulturę waszego kraju. To był pierwszy impuls na moje postrzeganie, a później relacje z Polską”.
Giba zaczął przygodę z siatkówką w młodym wieku. Talent szybko przyciągnął uwagę trenera lokalnej drużyny. W wieku 18 lat, w 1994 roku, zadebiutował na brazylijskiej scenie siatkarskiej. Grał dla klubów takich jak: Cocamar Paraná, Yahoo Italia Volley Ferrara czy… Polonia Londyn. Niemal w każdym zespole klubowym i reprezentacji świętował sukcesy. Wywalczył dwa tytuły mistrza Brazylii, Puchar Włoch, mistrzostwo Anglii, brąz Ligi Mistrzów, mistrzostwo olimpijskie w 2004 roku, trzy tytuły mistrza globu czy też osiem triumfów w elitarnej Lidze Światowej.
„Był kimś więcej niż siatkarzem – jego charyzma i styl gry przyciągały na trybuny tysiące fanów” – mówił w jednym z wywiadów jego dawny trener, Radamés Lattari.
Czytaj też: Chłopcy „Małego generała”
Giba? Turbina!
Reprezentacyjną karierę rozpoczął w 1995 roku. W tamtym czasie drużyna narodowa była w trakcie zmiany pokoleniowej. Giba szybko stał się jednym z filarów kadry. Niebywale dynamiczny, skoczny i skuteczny został gwiazdą o międzynarodowym zasięgu…
„Gdy Giba był na boisku, energia w zespole od razu rosła. Był jak turbina napędzająca całą maszynę” – wspominał Ricardo Garcia, jego kolega z reprezentacji, grający na pozycji rozgrywającego.
Największym sukcesem w karierze Giby triumf olimpijski w Atenach w 2004 roku. Brazylijczycy zdominowali turniej, przegrywając tylko jedno grupowe spotkanie – ze Stanami Zjednoczonymi. Ale na Amerykanach wzięli rewanż, pokonując ich w półfinale 3:0. Finał z Włochami też rozstrzygnęli na swoją korzyść, wygrywając 3:1. Giba był liderem zespołu.
„Ten medal jest spełnieniem marzeń, nie tylko moich, ale całego narodu” – mówił po wygranej.
Wygrane mistrzostwa świata czy Liga Światowa ugruntowały reputację Brazylijczyków i Giby. Trzy razy wygrywał globalny czempionat – w 2002, 2006 i 2010 roku. Po drugim z wymienionych, w którym przeciwnikiem Brazylii była Polska, został wybrany najlepszym siatkarzem świata. Wiele sięgał po nagrody MVP turniejów. To tylko dowód na jego sportową wielkość.
Czytaj też: Miała być sportem dla słabszych. Historia siatkówki
Z Polonią po mistrzostwo
Ale życie prywatne siatkarskiego wirtuoza nie było już tak bezproblemowe. W 2003 roku, u szczytu swojej kariery, Giba ożenił się z rumuńską siatkarką Cristiną Pîrv. Po dziesięciu latach para rozwiodła się, a ich rozstanie przez pewien czas było pożywką dla serwisów plotkarskich. Cristina oskarżała go o romanse, a później o zaległości alimentacyjne. Portale chętnie cytowały wypowiedzi obu stron. Giba bronił się, gdy sugerowano, że jest złym ojcem.
„Staram się milczeć, gdy jestem o to oskarżany. Ale bronię się, rozmawiam z prasą, ujawniając ekonomiczne szczegóły procesów, które powinny pozostać tajemnicą. Gdybym był złym ojcem, czy moje dzieci nadal codziennie dzwoniłyby i wysyłały SMS-y do mnie?”.
Miał też dobre strony… i prasę. Był znany z wielkiego zaangażowania w sprawy społeczne. Po zakończeniu kariery sportowej w 2014 roku, poświęcił się pracy na rzecz promowania siatkówki wśród młodzieży, brał udział w kampaniach profilaktyki żywieniowej i działaniach charytatywnych. Wspierał kampanie na rzecz walki z rakiem oraz inicjatywy na rzecz edukacji sportowej.
„Chcę, by sport był dla innych tym, czym był dla mnie – drogą do lepszego” – podkreślał…
W marcu 2019 wrócił na parkiety. Znów wyszły te jego związki z Polską i Polakami, bowiem zasilił ekipę Polonii Londyn.
„Londyn ma ogromny potencjał jako miasto, a IBB Polonia Londyn ma ogromny potencjał zrobienia czegoś niesamowitego, dzięki ludziom pełnym pasji i miłości do siatkówki. Ja zakończyłem już moją karierę, ale cały czas na sercu leży mi dobro tej dyscypliny. Wracam więc na boisko, bo nasz sport potrzebuje osób, które swoim wizerunkiem mogą przyciągnąć kibiców i sponsorów” – powiedział przed powrotem.
W drużynie grał wśród ludzi, którzy nie utrzymywali się z gry w siatkówkę. Byli wśród nich kurierzy, technicy czy bankierzy. Zdarzało się, że zespół zasilił profesjonalista, ale nie takiego kalibru. Z Polonią Brazylijczyk zdobył mistrzostwo Anglii. Dwukrotnie: w 2019 i 2020 roku.
Dziś jest ikoną. Pomimo upływu lat, wciąż jest rozpoznawalny i uwielbiany przez kibiców na całym świecie…