Ciemne okulary. Farbowane włosy. Dwa medale i uśmiech. W lutym 2004 roku Mateusz Rutkowski zdobył tytuł mistrza świata juniorów w skokach narciarskich. Był wtedy na szczycie.
Był 7 lutego 2004 roku. W norweskim Strynie trwała rywalizacja o tytuł mistrza świata juniorów w skokach narciarskich. Wielkim faworytem zawodów był Thomas Morgenstern, austriacka rewelacja ostatnich miesięcy. Skoczek niesłychanie utalentowany, który zdążył już namieszać w światowej czołówce seniorów. Dwa dni wcześniej, razem z Rolandem Müllerem, Christophem Lenzem i Nicolasem Fettnerem zdobył złoto w drużynie. Teraz przyszedł czas na skalp indywidualny.
W konkursie drużynowym dobrze spisali się Polacy. Znakomita generacja skoczków znad Wisły, urodzona pomiędzy 1986 a 1988 rokiem, nie przestraszyła się ani Austriaków, ani Niemców. Dawid Kowal, Kamil Stoch, Stefan Hula i Mateusz Rutkowski wywalczyli srebrne medale, dając nadzieję kibicom, że sukcesy Adama Małysza będą kontynuowane.
Czytaj też: Jak skoczek Jan Kula bił Josefa Bradla
Może srebro, może brąz
Szczególnie dobrze w Norwegii skakał Rutkowski. Ba, jeszcze przed globalnym czempionatem mocno postawił się Małyszowi w seniorskich mistrzostwach kraju. W konkursie indywidualnym na skoczni normalnej w Karpaczu zwyciężył „Orzeł z Wisły”, a Rutkowski stanął na drugim stopniu podium. Na zakopiańskiej Wielkiej Krokwi sytuacja się powtórzyła. Zadowolenia z takiego obrotu spraw nie ukrywał Apoloniusz Tajner. Mówił:
„Cieszę się, że na starszych napiera młodzież, która zaczęła trenować po pierwszych sukcesach Adama w 1996 i 1997 roku. To dowód na to, że nadchodzą lepsze czasy dla polskich skoków narciarskich. Rewelacyjnie spisał się szczególnie Mateusz Rutkowski. On skacze coraz lepiej – lepiej niż w Karpaczu, lepiej niż podczas Pucharu Świata. Widać, że jego forma rośnie im bliżej są mistrzostwa świata juniorów. Jeżeli nic się po drodze nie stanie z jego dyspozycją, to trudno wykluczyć nawet złoty medal. Bo to zawodnik bezkompromisowy, taki nasz Thomas Morgenstern. On nawet przypomina Austriaka w technice odbicia, locie…”.
Pochodzący ze Skrzypnego osiemnastolatek zdawał sobie sprawę, że jest w wybornej dyspozycji. Do swojego występu podchodził bardzo racjonalnie. Był święcie przekonany, że „Morgi” może być poza zasięgiem. A i Rok Benkovič wydawał się dlań rywalem zbyt mocnym. A pozostali? W jego zasięgu! Chciał walczyć o brąz. Przed samym wyjazdem okazało się, że Słoweńca jednak nie będzie. Może więc srebro?
Czytaj też: „Ty się do niczego nie nadajesz”, słowa trenera, które zmieniły historię polskiego olimpijczyka
Nokaut na otwarcie
Liczby zdawały się potwierdzać te przypuszczenia. Po konkursie drużynowym, gdy podliczono noty indywidualne, Rutkowski miał wynik o siedem punktów gorszy od obrońcy tytułu. Trener kary B, Heinz Kuttin, zwracał jednak uwagę, że skoki to sport, w którym ważne są dwie dobre próby. Liczono, że może faworyt „coś” popsuje”, albo ktoś z pozostałych błyśnie i wyląduje bardzo daleko. I ten drugi scenariusz spełnił się 7 lutego.
W pierwszej serii na 90-metrowej skoczni Bjørkelibakken Mateusz Rutkowski wylądował na 104,5 m, ustanawiając przy tym rekord obiektu. Zdobył 146 punktów. Nawet Thomas nie był w stanie na to odpowiedzieć. Tracił do Polaka aż 15 punktów. To był nokaut! Co ciekawe, lider twierdził, że tamta próba… wcale nie była idealna. Mateusz uważał, że spóźnił wyjście z progu.
W drugiej serii musiał postawić kropkę nad i. Wytrzymał presję.
„Przed drugim skokiem wcale się nie denerwowałem, wiedziałem, że mam sporą przewagę. Kiedy skoczyłem 95,5 metra, wiedziałem, że wygrałem. Wyściskałem się z kolegami” – relacjonował dziennikarzom.
To był historyczny sukces. Polski skoczek został najlepszym juniorem globu. Wróżono mu świetlaną przyszłość. Małysz widział w nim swojego następcę. Nieco ostrożniej do jego przyszłości podchodził trener Kuttin. W „Kibicu” tak powiedział:
„Z techniką Mateusz raczej nie ma problemów. Nie chcę wróżyć nic na przyszłość, ale wydaje się, że czekają go dobre lata. Nie zawsze jednak mistrz świata juniorów zostaje wybitnym zawodnikiem wśród seniorów. Jestem tego najlepszym przykładem. Byłem mistrzem świata juniorów dwa razy, ale Pucharu Świata nie zawojowałem. Mam nadzieję, że z Mateuszem będzie inaczej”.
Wtedy, na początku 2004 roku był na szczycie. Mateusz Rutkowski, „Orzełek złoty” — jak nazwała go redakcja jednej z gazet…
zdjęcie główne: Gmina Ochotnica Dolna