Dwadzieścia lat temu Andrzej Gołota stanął przed trzecią szansą na zdobycie tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej. John Ruiz był ponoć oponentem wymarzonym…
Polacy znów zarwali noc. Do ringu w nowojorskiej Madison Square Garden wychodził Andrzej Gołota. Stawką walki był tytuł mistrza świata WBA w kategorii ciężkiej. Przeciwnikiem zaś John Ruiz, pochodzący z Portoryko obrońca. Był 13 listopada 2004 roku. Zdaniem wielu fachowców to trzecie podejście po mistrzostwo miało być dla Gołoty najprostsze. A zakończyło się skandalem.
Czytaj też: Ciosy poniżej pasa i wielka bitwa. 28 lat temu Andrzej Gołota walczył z Riddckiem Bowe
Brudny boks kontra lewy prosty
Ruiz nie był pięściarzem pokroju Lennoxa Lewisa czy nawet Chrisa Byrda. Miał co prawda mocny cios i Andrzej o tym wiedział. Powtarzał, że Portorykańczyk jest jak myśliwy, który szuka jednego strzału. Że dąży do zwarcia, klinczuje i w pełnej krasie prezentuje brudny boks. Pisano o nim, że jest jednym z nudniejszych mistrzów w historii. Polak miał odpowiedzieć siłą, kombinacjami i lewym prostym.
„Andrzej jest o wiele lepszym pięściarzem niż Ruiz. Jego główny atut to klasyczny lewy prosty i prawa kontra. Ma lepsze warunki fizyczne. Powinien wygrać. Musi tylko wytrzymać psychicznie. Przecież już nieraz było z tym fatalnie. Jeżeli nic złego się nie zdarzy, to mamy mistrza świata!” – wyrokował Kazimierz Paździor, mistrz olimpijski z Rzymu.
No właśnie, odporność psychiczna – to o nią najbardziej martwili się kibice w Polsce. W bojach z Bowem, Lewisem czy Tysonem Gołota nie radził sobie z presją. Wydawało się nawet, że po spotkaniu z „Bestią” definitywnie zakończy karierę sportową. Ale on odszedł w cień. Odbudował się. Po drodze stoczył wygrane pojedynki z Brianem Nixonem, Terrence Lewisem i zremisował – w walce o pas – z Chrisem Byrdem.
Czytaj też: Lennox Lewis – Oliver McCall. Nadziwniejsza walka w historii boksu?
Andrzej Gołota-John Ruiz, przebieg walki
Pojedynek był pełen nieczystych zagrań, obfitował w wzajemne faule i chaotyczne szarpaniny. Ale mimo to miał też swój dramatyzm. Trzymał w napięciu aż do samego ogłoszenia wyniku, który wzbudził wiele kontrowersji. Od początku walka była nerwowa. Gołota wydawał się spięty, a Ruiz zgodnie ze swoim stylem natychmiast przeszedł do zwarcia, raz po raz łamiąc zasady. W pierwszej rundzie Polak nieznacznie ustąpił przeciwnikowi, ale już w drugiej przejął inicjatywę. To właśnie ta część pojedynku była najbardziej emocjonująca. W połowie rundy Gołota trafił Ruiza prawym i posłał go na deski, lecz ten zdołał wytrwać. W ostatnich sekundach rundy Ruiz ponownie został liczony. Dzięki dwóm nokdaunom Gołota zwyciężył w tej rundzie wynikiem 10:7, obejmując prowadzenie.
Kolejne trzy starcia także należały do polskiego pretendenta. Ruiz, nieustannie faulujący, otrzymał ostrzeżenie. Potem jednak Amerykanin zmienił taktykę – zaczął walczyć na większym dystansie, od czasu do czasu błyskawicznie skracając odległość, by z zaskoczenia uderzyć w trakcie przepychanek. A Polak ten styl przyjął. To był moment, w którym mógł odpowiedzieć lewym prostym i prawą kontrą, swoimi atutami. W końcowym fragmencie Portorykańczyk, tym swoim stylem odrobił trochę strat. Po ostatnim gongu Andrzej uniósł ręce w geście zwycięstwa. A potem… usłyszał werdykt – 114:111, 114:111 i 113:112 na korzyść mistrza.
Opinie po pojedynku
Wiele osób nie zgadzało się z sędziowskim rozstrzygnięciem. Lamon Brewster, były mistrz WBO, mówił bez ogródek:
„Uważam, że Gołota powinien wygrać. Myślę też, niezależnie od tego, że sędziego powinno się zamknąć w więzieniu i dożywotnio odebrać licencję za zezwolenie na uderzanie w tył głowy!”.
Dariusz Michalczewski był bardziej powściągliwy:
„Szkoda, naprawdę szkoda i żal, że Gołota, będąc tak blisko odebrania rywalowi pasa, nie zdołał tego uczynić. Przydałby się i jemu, i Polsce tytuł zawodowego mistrza świata WBA w wadze ciężkiej. Wiedział jak walczy Ruiz, miał opracowaną dobrą taktykę, ale niestety prawie nic z niej nie zrealizował i werdykt jest sprawiedliwy”.
Sam pięściarz dwadzieścia lat później tak mówił Polskiej Agencji Prasowej:
„Nie miałem szczęścia w karierze. Nie zostałem mistrzem świata. Najbardziej żałuję przegranej walki o tytuł WBA z Portorykańczykiem Johnem Ruizem. W drugiej rundzie miałem go na deskach. Zamiast w tym momencie dokończyć pracę, to go oszczędzałem. A on przetrwał 12 rund i jeszcze wygrał”.
Zdjęcie główne: kadr z walki