To nie był zwykły piłkarz. Fani Arsenalu umieścili go na 8. miejscu w głosowaniu na najlepszego gracza w historii klubu. Czym Liam Brady zasłużył sobie na taką pozycję?
Piłkarska drużyna jest jak organizm człowieka, przynajmniej w komentatorskiej nomenklaturze. Mamy więc w zespołach „serce” – najczęściej gracza odznaczającego się walecznością. Takiego, który nie cofnie nogi czy głowy. Albo swoim boiskowym „ja”, da wyraźny impuls boiskowym towarzyszom. Mamy też „płuca”, czyli piłkarza, który biega za dwóch. Niekalkulującego wytrzymałościowca, który — przebierając systematycznie nogami — nawet w 90. minucie jest w stanie naprawić błąd zmęczonego kolegi. Motywować do większego wysiłku. Bo skoro on może, to dlaczego inni nie dadzą rady? Mamy też w drużynach „mózg”, faceta, który grą steruje. Dziś o jednym z nich, trochę już zapomnianym Irlandczyku…
Liam Brady był jedną z największych legend Arsenalu lat 70. Znany ze swojej finezji i technicznych umiejętności stanowił centralny punkt zespołu. Pisano, że był najlepszym graczem, jaki ubierał trykot Kanonierów pomiędzy drugą połową lat 30. a końcem lat 90 ubiegłego wieku. Urodzony 13 lutego 1956 roku w Dublinie, w wielodzietnej rodzinie pracownika stoczni, lubującego się w piłce, wcześnie trafił do notesu skautów. Bill Darby, który dostrzegł ten wrodzony talent młodego pomocnika, wysłał wiadomość do Londynu, w którym mocno go skomplementował.
Czytaj też: „Futbolowa gorączka”. Pamiętnik wspomnień ze stadionów i życia
Niekwestionowany lider
Władze klubu rozpoczęły więc starania o jego transfer. Był rok 1971, kiedy trafił pod skrzydła Kanonierów. Miał wtedy piętnaście lat, a już dwa lata później podpisał profesjonalny kontrakt. Szybko zdobył serca kibiców na Highbury. I uznanie kolegów, którzy cenili go nie tylko za grę, ale i dystans do siebie. Nadali mu nawet przydomek „Chippy”, nie ze względu na umiejętność podbijania piłki, ale… zamiłowanie do ryb z frytkami.
W lidze angielskiej debiutował 6 października 1973 roku. W drugiej połowie meczu Arsenal-Birmingham zmienił obrońcę Błockleya. Na murawie prezentował się bardzo pewnie. Rok później rozegrał pierwsze spotkanie w reprezentacji. Przez lata uchodził za jej filar. Krakowskie „Echo” tak pisało o jego walorach:
„Co decyduje o klasie Brady’ego? Przede wszystkim, doskonałe wyszkolenie techniczne, zaskakujący strzał, umiejętność regulowania tempa gry i mocne, celne podania. To właśnie on podczas ostatniego finału Pucharu Anglii wypracował kolegom dwie idealne sytuacje, z których uzyskali bramki. Brady jest niekwestionowanym liderem zarówno Arsenalu, jak i reprezentacji”.
W sezonie 1978/1979 poprowadził londyńczyków do zwycięstwa w FA Cup. Jego gra w finale z Manchesterem United urosła do miana legendarnej. Arsenal triumfował wtedy 3:2, a Liam zanotował kluczową asystę, która przesądziła o triumfie. Rola w drużynie była nieoceniona, bo pozycję ofensywnego pomocnika podniósł na nowy poziom. W kultowej „Futbolowej gorączce” zachwycał się nim autor, Nick Hornby:
„Liam Brady był jednym z dwóch lub trzech najlepszych pomocników ostatnich dwudziestu lat i właśnie dlatego wielbili go wszyscy kibice Arsenalu. Lecz ja widziałem w nim coś jeszcze. Darzyłem go najwyższym szacunkiem za jego wielkość, a także dlatego, że był na wskroś przesiąknięty Arsenalem (był produktem klubowego systemu szkolenia, podobnie jak Charlie George). A do tego był inteligentny. Jego inteligencja objawiała się głównie w sposobie rozgrywania – energicznym, przemyślanym i ciągle zaskakującym. Poza boiskiem też dało się ją zresztą zauważyć, bo był elokwentny, dowcipny i zaangażowany w to, co robił („Dalej, David, do boju!”, wrzasnął ze stanowiska komentatorskiego, kiedy David O’Leary, jego przyjaciel i stary kolega z Arsenalu, przymierzał się do wykonania decydującego rzutu karnego dla Irlandii w 1990 roku podczas meczu z Rumunią na mistrzostwach świata).
Kiedy zaliczałem kolejne etapy nauki akademickiej i coraz więcej ludzi zaczynało dostrzegać różnicę między piłką nożną a intelektem, Brady zdawał się wznosić między nimi pomost (…). Brady wydawał się inny (choć, rzecz jasna, jego pochodzenie właściwie niczym nie różniło się od pochodzenia innych piłkarzy), zachowywał się bowiem powściągliwie i tajemniczo (…). „Poeta lewej stopy”, zauważała z przekąsem moja siostra, kiedy wspominałem o Liamie, czyli często”. W tej ironii kryła się prawda”.
Czytaj też: Mógł zostać legendą Aston Villa. Morderstwo piłkarza
Transfer i dwa mistrzostwa
Faktycznie, lewonożny Brady wyróżniał się zdolnością do precyzyjnych podań i genialnych strzałów z dystansu. Potrafił regulować tempo gry. Wiedział, jak i kiedy ją zwolnić, a kiedy przyśpieszyć. Był mózgiem, który wszystkim sterował. Do tego ta jego wszechstronność i przegląd pola… Pewnie dlatego przyciągnął uwagę klubów z całej Europy.
W kampanii 1979/1980 Arsenal dotarł do finału Pucharu Zdobywców Pucharów (przegrywając z Valencią w rzutach karnych), ale pokonując w półfinale Juventus. Występ Liama zrobił tak wielkie wrażenie na włoskim gigancie, że ten postanowił zakontraktować go w kolejnym sezonie. Przyszedł w 1980, za nieco ponad 500 tys. funtów, stając się pierwszym zagranicznym piłkarzem, który podpisał kontrakt ze „Starą Damą” od czasu ponownego otwarcia włoskich granic dla zagranicznych transferów. Włosi zaoferowali mu wyższe zarobki, nowe wyzwania… i numer dziesięć na plecach. A Brady odwdzięczył się! Doskonale wkomponował się w styl Serie A. W Juventusie zdobył dwa tytuły mistrza Włoch — w latach 1981 i 1982. Pobyt w Turynie kończył zaś w spektakularny sposób – zdobywając bramkę z rzutu karnego, która zapewniła drużynie tytuł mistrzowski.
Po zakończeniu przygody w Juventusie kontynuował karierę we Włoszech, grając jeszcze m.in. w Sampdorii, Interze Mediolan oraz Ascoli. Przez lata zbudował sobie markę i uznanie w Serie A.
Liam Brady rozegrał także 72 mecze w reprezentacji Irlandii, zdobywając dlań dziewięć bramek. W koszulce narodowej również błyszczał. Grał z wielkim zaangażowaniem. Był lojalny, mimo że Irlandia nie osiągnęła wówczas znaczących sukcesów na arenie międzynarodowej. Pełnił rolę lidera zespołu. Niestety, jego kariera reprezentacyjna zakończyła się tuż przed sukcesem Irlandii w mistrzostwach Europy w 1988 roku i Mistrzostwach Świata w 1990.
Grał jeszcze dla West Hamu United. Karierę zawodniczą kończył w 1990 roku. Potem był trenerem. Stał na czele akademii Arsenalu. Zapraszano go do telewizji, gdzie komentował mecze irlandzkiej kadry i pełnił rolę eksperta BBC. To on, po bezbramkowym meczu swoich rodaków z Norwegią w czasie World Cup 1994, miał powiedzieć o Skandynawach:
„Cieszę się, że nie będę oglądał tego zespołu”.