Tom Simpson był świetnym kolarzem. W latach 60. ścigał się o najważniejsze tytuły. Ale w lipcu 1967 r., w trakcie Tour de France, zmarł na trasie, wcześniej stosując doping.
Siedem lat po śmierci Knuda Jansena, na igrzyskach olimpijskich w Rzymie w 1960, kolarski peleton znów skąpał się w czerni. Był 13 lipca 1967 r. Trwał trzynasty etap Tour de France. Zawodnicy jechali z Marsylii do Carpentras. 211 morderczych kilometrów. Po drodze czekał na nich podjazd na Mont Ventoux, górę znaną z surowego, bezdrzewnego krajobrazu, Miejscu, w którym często panowały ekstremalne warunki. Tamtego dnia temperatura sięgała blisko 45st. C.
„To Tour”
Wśród rywalizujących znajdował się angielski mistrz świata Tom Simpson. Przed tym etapem był w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej. I pewnie chciał poprawić zajmowane miejsce, ale nie wszystko układało się po jego myśli. Od jakiegoś czasu czuł się bowiem źle. W trakcie wyścigów skarżył się na biegunkę i bule brzucha. Mimo to jechał dalej. Ponoć bardzo chciał rywalizować do końca. W relacjach świadków tamtych wydarzeń rysuje się też inny, mniej ambicjonalny obraz wydarzeń. Nie bez znaczenia bowiem wydają się naciski jego osobistego menadżera, który nakłaniał go, by kontynuował wyścig. W opozycji zaś stali koledzy z brytyjskiego zespołu, choćby Vin Denson, który jeszcze 12 lipca 1967 wieczorem prosił go, by się wycofał. Zadowolił tym, co ma. Simpson zdecydował, że wyruszy na trasę.
- Zobacz także: Pomoc przyszła zbyt późno? Śmierć Ronnie’go Petersona
Przed startem do Toma podszedł dziennikarz, Pierr Chany. Widział, że jego twarz jest wyraźnie przemęczona, więc zaintrygowany zapytał, czy to przez upał. Tom Simpson odpowiedział:
„Nie, to nie upał, to Tour”. Kilka minut później ruszył.
13 lipca 1967 roku rozpoczął ściganie. Ostatnie w swoim życiu.
Tom Simpson i Tragedia przed szczytem
Podczas podjazdu na wspomniany Mont Ventoux, na finałowych kilometrach, Simpson zaczął odczuwać skrajne wyczerpanie. Około 2 kilometry przed szczytem, w momencie, gdy droga stawała się coraz bardziej stroma, a temperatura wciąż rosła, Brytyjczyk zaczął tracić równowagę. Jego ruchy stały się niepewne, a styl jazdy chaotyczny.
Widzowie i członkowie zaplecza technicznego, którzy zgromadzili się bądź poruszali wzdłuż trasy, zauważyli, że Simpson wielokrotnie zbaczał z drogi. Że ledwo trzymał się na rowerze. W końcu, mimo widocznych oznak fizycznej niedyspozycji, Tom zwrócił się w kierunku otaczających go osób z prośbą o pomoc. Był na skraju wyczerpania.

Harry Hall, członek brytyjskiego zespołu, ruszył z odsieczą. Chciał pomóc utrzymać kolarzowi stabilnie rower, ale po kilku metrach Simpson ponownie stracił równowagę i padł na ziemię. Pomimo natychmiastowej interwencji i prób reanimacji przez lekarzy wyścigu, Tom Simpson stracił przytomność. Nigdy jej nie odzyskał.
Został przetransportowany helikopterem do pobliskiego szpitala w Avignonie, gdzie o godzinie 17:40 stwierdzono jego zgon.
Czytaj też: Jak Czesław Lang medal zdobywał
Zmiany i pomnik
Początkowe doniesienia wskazywały na zawał serca. Tyle że aktu zgonu z takim wpisem nie chciał podpisać lekarz wyścigu. Dalsze badania wykazały, że przed startem Simpson łyknął koktajl alkoholowo-amfetaminowy, co wzbudziło duże kontrowersje. Amfetamina była wówczas popularnym środkiem dopingującym wśród kolarzy, ponieważ pomagała zmniejszać uczucie zmęczenia i bólu. Co więcej, wymieszana z brandy dodatkowo osłabiła organizm Simpsona, zwiększając ryzyko odwodnienia i wyczerpania w ekstremalnych warunkach. Tom prawdopodobnie korzystał z tych substancji, aby wytrzymać wysiłek i ból, jakie wiązały się z tak wyczerpującym etapem.
- Zobacz także: Tragiczna walka, która zmieniła światowy boks
Kilka dni później, 31 lipca 1967, JL Manning, felietonista sportowy z „Daily Mail” napisał: „Tommy Simpson jechał na śmierć w Tour de France tak naćpany, że nie wiedział, że osiągnął granicę wytrzymałości. Umierał w siodle, powoli duszony intensywnym wysiłkiem, upałami, niedługo po zażyciu narkotyków i stymulantów alkoholowych”.
Tak świat dowiedział się o faktycznych przyczynach śmierci 29-latka. Obecność dopingu w tej sprawie była nie tylko tragicznym przykładem indywidualnego upadku, ale także ukazała szerszy problem w świecie kolarstwa. Do tego momentu stosowanie dopingu było powszechne, a przepisy antydopingowe – jeśli w ogóle istniały – nie były mocno egzekwowane.

Śmierć Toma Simpsona wstrząsnęła światem sportu. Miała też długofalowe konsekwencje, bo doprowadziła do zaostrzenia przepisów antydopingowych. Kilka miesięcy po śmierci Simpsona, Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) oraz inne organy sportowe zaczęły wprowadzać bardziej rygorystyczne kontrole, chociaż pełne egzekwowanie przepisów antydopingowych zajęło jeszcze wiele, wiele lat.
W miejscu, gdzie Tom Simpson upadł na Mont Ventoux, jego przyjaciele i fani postawili pamiątkowy pomnik. Stał się on miejscem pielgrzymek zarówno dla kibiców kolarstwa, jak i samych zawodników. Do dziś wielu kolarzy, biorących udział w wyścigach, kiedy wyjeżdża na Mont Ventoux, zatrzymuje się tam na chwilę refleksji…
