10 października 1979 roku Wayne Gretzky zagrał pierwszy mecz w lidze NHL w barwach Edmonton Oilers.
Osiemnastoletnie, cudowne dziecko hokeja, Wayne Gretzky, unosi ręce nad głowę, świętując gola Edmonton przeciwko Blackhawks. Jest 10 października 1979 roku. Na trybunach w Chicago kibice są świadkami narodzin legendy, choć wówczas jeszcze sami nie mają świadomości o wyjątkowości tamtego spotkania. Gretzky w swoim debiucie w NHL musi przełknąć gorycz porażki. Oilers przegrywają 2-4. Wayne zalicza jednak asystę.
Czytaj też: „The Great One”. Liczby Wayne’a Gretzky’ego
Wrażenia z debiutu
Walter, pasjonujący się sportem ojciec, tworzy dla syna lodowisko w ogrodzie, ucząc go hokeja od najmłodszych lat. Wayne rozwija talent, gra ze starszymi i bije kolejne rekordy. W 1979 podpisuje kontrakt z Edmonton Oilers, stając się graczem NHL. Przed debiutem decyduje się na numer 99, który stanie się jednym z jego symboli. Wybór miał być inny, bo Gretzky to wielki fan Gordona Howe’a, którego plecy zdobiła wielka dziewiątka. Ta jest zajęta, a młokos nie ma jeszcze takiej siły przebicia, by ją odebrać.
– To jest mój talizman i za nic w świecie się z nim nie rozstanę. Z numerem 9 grał niegdyś Gordon Howe. Gdy przyszedłem do klubu, chciałem włożyć dres z tym numerem. Okazało się, że jest zajęty. Trener wówczas powiedział mi: będziesz podwójnym Howem – wspomni po latach.

Przed historycznym meczem jest jednocześnie zdenerwowany i podekscytowany.
– Kiedy zagrają hymn narodowy, prawdopodobnie będę miał motyle w brzuchu. Po raz pierwszy zagram przeciwko Tony’emu Esposito i Stanowi Mikicie – mówi.
Esposito robi na nastolatku ogromne wrażenie. Zatrzymuje jego sześć strzałów. W 1988 roku bramkarz trafi do Hockey Hall of Fame, a numer, z którym grał – 35 – zostanie przez Chicago Blackhawks zastrzeżony. Młody Gretzky jest też zaskoczony popularnością hokeja w Mieście Aniołów. Zaskoczony negatywnie… W debiutanckim meczu na trybunach widzi ponad 7000 pustych krzeseł. Kilka lat później, gdy już stanie się ikoną sportu, chętnych na mecze z jego udziałem będzie więcej niż miejsc.
– Nigdy nie wyobrażałem sobie, jak wygląda Chicago. W Edmonton można przejechać z jednego końca miasta na drugi w 20 minut, a mamy 16 000 ludzi na każdym mecz hokeja. Tutaj mówią mi, że macie ponad trzy i pół miliona ludzi, a na trybunach siedzi tylko 10 000 ludzi. To chyba najdziwniejsze, co tutaj zobaczyłem – powie dziennikarzom.
Czytaj też: Gordon „Gordie” Howe. Bramki, asysyty i… bójki
Wayne Gretzky – „król królów”
Z biegiem czasu Gretzky stanie się posiadaczem kilku rekordów NHL oraz niezliczonych nagród, które są przydzielane z zakończeniem ligi. Stanie się sportową legendą, którą doceni świat. Nawet dziecięcy idol, nie będzie miał co do tego wątpliwości:
– Nie ma powodów zastanawiać się który z nas jest lepszy. Wayne jest jedyny w swoim rodzaju i niech zostanie królem królów – stwierdzi Gordon Howe.
Mecz z 10 października 1979 roku Wayne umieści w piątce swoich najważniejszych spotkań w karierze…