historiasportu.info

Henryk Szlązak. Zapaśnik i powstaniec

Henryk Szlązak
Podziel się:

Wśród tysięcy Polaków, którzy ginęli w Powstaniu Warszawskim był Henryk Szlązak, przedwojenny olimpijczyk i mistrz zapasów.

„Wojna zabrała mi ojca, kiedy miała cztery lata, i zrujnowała naszą szczęśliwą rodzinę. Pozbawiono mnie istnienia kogoś, kogo bardzo kochałam. Wielokrotnie z zazdrością patrzyłam na te dzieci, które wychodziły ze swymi ojcami na spacer, mogły się z nimi bawić, rozmawiać, zadawać pytania. Tak więc wojna okradła mnie z tego, co jest najważniejsze w życiu każdego dziecka – istnienia pełnej rodziny” – zwierzała się jego córka.

Był 30 września 1944 roku. Ostatnie dni Powstania Warszawskiego. Grupa żołnierzy Armii Ludowej, licząca około pięćdziesiąt osób, postanowiła przebić się nad Wisłę, by później przeprawić się na jej drugi brzeg. Do Pragi. Wśród nich był Henryk Szlązak, przed wojną określany też „Ślązakiem”, zapaśnik, olimpijczyk z Berlina, wielokrotny mistrz kraju.

Jak Henryk Szlązak w Berlinie walczył

Na świat przyszedł 3 marca 1913 roku w Jeziornie nieopodal Warszawy. Od dziecka z uwagą i wielkim zachwytem nasłuchiwał ojcowskich opowieści o polskich mistrzach zapasów – Cygankiewiczu czy Pytlasińskim. Dla małego Henia to oni byli bohaterami. Idolami, na drogą chciał pójść. A bić się potrafił! Na przełomie lat 20. i 30. poszedł na treningi do stołecznej „Legii”. I został, bo talent miał nieprzeciętny.

Specjalizował się w stylu klasycznym. Przed II wojną światową czterokrotnie wywalczył tytuł mistrza kraju. W kategorii lekkiej nie było na niego mocnych w: 1933, 1933, 1936 i 1937 roku. Wywalczone na macie medale pozwoliły mu wyjechać na igrzyska olimpijskie do Berlina. Choć przeszkód wtedy nie brakowało. Największą były pieniądze. A raczej ich brak. Koniec końców znaleziono ich na tyle dużo, że Szlązak postawił stopę w niemieckiej stolicy.

Polak jest jednym z dziewiętnastu uczestników. W pierwszym pojedynku los przydziela mu Węgra, Gyula Mória. Zapowiadał się trudny bój. „Przegląd Sportowy” (pisownia oryginalna):

„Pierwszy z Polaków startuje Ślązak w kategorji piórkowej, walczy z Węgrem Mori. Już po pierwszych minutach zarysowuje się wyraźna przewaga Polaka, która wzrasta nieustannie, Ślązak zakłada swe ulubione „klucze“, a Węgier ratuje się ucieczkami za dywan. Taki charakter ma pierwsza runda, która kończy się zdecydowanem zwycięstwem Polaka. Druga runda odbywa się w pozycji stojącej. Nasz olimpijczyk dobrze przygotował grunt — katastrofa wisi w powietrzu i następuje już po 11:25, kiedy Ślązak rzuca Węgra kluczem na łopatki”.

Zapaśnicy brązowy medalista w wadze do 67 kg Marian Świętosławski (z lewej) i Henryk Szlązak
Zapaśnicy brązowy medalista w wadze do 67 kg Marian Świętosławski (z lewej) i Henryk Szlązak fot. domena publiczna/NAC

Zwycięstwo jest piękne i przekonywujące. W drugiej walce Heniek pokonał Ernsta Lehmanna ze Szwajcarii i jako jeden z trzech uczestników turnieju nie miał na swoim koncie ujemnych punktów. Bo zapasy w Berlinie rozgrywano według zasady, wedle której za wygraną przez położenie przeciwnika na łopatki zapaśnik otrzymywał zero punktów. Jeden zaś przypisywano za zwycięstwo przez sędziowską decyzję. Porażki skutkowały większymi zdobyczami. Najprościej mówiąc: wygrywał ten, który zgromadził najmniej oczek. I Polak w tamtym momencie był na podium…

W kolejnej rundzie przyszło mu bić się ze Szwedem, Einarem Karlssonem. Dzielnie walczył. Kilka razy był nawet bliski wygranej, ale ostatecznie, w oczach rozjemców, to rywal był lepszy. Decydujący o „być albo nie być” pojedynek miał stoczyć z reprezentantem gospodarzy, Sebastianem Heringiem. Ściany mu nie sprzyjały. Sędziowie, wedle prasowych relacji, również.

„Pod wieczór wyszedł na matę ostatni nasz pozostający w „wyścigu” zapaśnik, pechowiec Ślązak. Wylosował Niemca Hardinga. Rezultat walki miał decydować o dalszych losach Polaka. Niestety. Losy Ślązaka były właściwie przesądzono jeszcze przed walką. Niemca, w Deutschlandhalle, w obecności kilku tysięcy berlińczyków, musi się położyć chyba na łopatki. Inaczej trudno uzyskać sukces punktowy, zwłaszcza, kiedy sędzia w tym wypadku Włoch, nie jest przychylnie usposobiony” – pisał sprawozdawca „Przeglądy Sportowego”.

Polak walczył dzielnie. Sędzia dał mu ostrzeżenie za brak aktywności, choć Szlązak ciągle nacierał. Z maty zszedł jednak pokonany. Podszedł do polskiego obozu i zaczął szlochać. A Hering triumfował przez decyzję. Siódme miejsce na igrzyskach olimpijskich dla Heńka i tak było sukcesem.

Zapaśnik na barykadach

W 1939 roku wybuchła II wojna światowa. Henryk Szlązak działa w strukturach podziemnych. Bierze udział w akcjach bojowych. W sierpniu 1944 roku łapie broń, by jako żołnierz Armii Ludowej walczyć w Powstaniu Warszawskim. Krwawe boje o każdy dom, każdą ulicę zabierają Henrykowi kolejnych kompanów. 30 września 1944 roku wraz z innymi chciał przedostać się przez Wisłę na drugą stronę. Niemiecka pętla była już wtedy mocno zaciśnięta.

„Zwarta dotąd grupa rozciągnęła się wzdłuż i wszerz. Słychać było tupot nóg o miękką jeszcze ziemię i zadyszkę słabszych biegaczy. Noc była pogodna i księżyc oświetlał nam drogę” – wspominał jeden z żołnierzy.

Chwilę później poszły serie z karabinów maszynowych. Niemcy strzelali do biegnących. Kule dosięgły Henryka Szlązaka. Zmarł na miejscu. Jego ciało odnaleziono i złożono w grobie na warszawskich Powązkach. Takich jak on, sportowców-powstańców było wielu. Od lat trwa dyskusja, czy ich poświęcenie, nierzadko i śmierć, były potrzebne. Bohdan Tomaszewski, w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” tak mówił:

„Z perspektywy lat myślę, że jeśli tak ogromna liczba kobiet i mężczyzn w różnym wieku, różnych zawodów zdobywa się na tak bezinteresowne poświęcenie życia, choćby w szaleństwie, to ten fakt z punktu widzenia wiedzy o człowieku jest wartością. Nie wiem, czy jestem blisko prawdy, ale tak to czuję. Mickiewicz pisał: ”Czucie i wiara silniej mówi do mnie/Niż mędrca szkiełko i oko”. Powstanie było tragiczną klęską. Ale wydaje mi się, że nikt, kto nie brał w nim udziału, albo przyszedł na świat dużo później, nie ma prawa oceniać postaw ludzi, którzy nie chcieli już iść na kolanach, znosić upokorzenia, prześladowania, łapanki. Mieli prawo powiedzieć: dość”.

Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

49. Turniej Czterech Skoczni. Narodziny Legendy

Podziel się:

Nikt nie przypuszczał, że tak to się potoczy. 49. Turniej Czterech Skoczni mieli zdominować zawodnicy z Niemiec. Adam Małysz i polski sztab przygotowali jednak prawdziwą bombę. Na przełomie 2000 i 2002 roku „Olbrzym

Podziel się:
Czytaj więcej

2006: Raul Lozano, Rosja i srebro

Podziel się:

Był 29 listopada 2006 roku. W hali japońskiego Sendai trwał mecz Polaków z Serbią i Czarnogórą. Ostatni przed półfinałem mistrzostw świata. Stawka? Reprezentacja, która zwycięży, zajmie pierwsze miejsce w grupie i –

Podziel się:
Czytaj więcej

Kiwki, strzały, gole. Jan Furtok – legenda Katowic

Podziel się:

Pisali, że kiwki ćwiczył nawet w samochodzie. Tak świetne wyszkolenie techniczne prezentował na boisku. Jan Furtok miał ciąg na bramkę. I ten zmysł, który posiadają nieliczni snajperzy. Nieprzypadkowo pytali o niego za Odrą. A potem

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top