2 lipca 1915 roku w Buśni urodził się Antoni Czortek, przedwojenny mistrz pięściarstwa, który w trakcie wojny walczył w KL Auschwitz.
Był czerwiec 1944 roku. W obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu organizowano walki pomiędzy polskimi więźniami i niemieckimi strażnikami. Kapo Walter Dunning, z czarnym trójkątem na ramieniu, oznaczającym recydywistę, złodzieja lub bandytę, przed wojną ćwiczył boks. W obozie jadł normalne racje, nie musiał ciężko pracować i dlatego z łatwością radził sobie z kolejnymi przeciwnikami.
Ktoś przypomniał sobie, że w sąsiedniej Brzezińce osadzono Antoniego Czortka, przedwojennego asa ringów, który w 1939 zdążył zdobyć wicemistrzostwo Europy. Ale „Kajtek” nie miał takich warunków w obozie jak Walter. Mierne posiłki, ciężka praca sprawiały, że fizycznie nie mógł zagrozić rywalowi. Innym kłopotem był fakt, że znalazł się kompanii karnej i tylko podstępem można było sprowadzić go do Oświęcimia. Pomysłodawcom pojedynku pomógł Erwin Olszówka z Chorzowa, który pomajstrował trochę przy dokumentach Czortka. Ten został sprowadzony do KL Auschwitz, by wyjaśnić rozbieżności, a w cały proces wtajemniczono jednego z rapportführerów. W czerwcową niedzielę 1944 „Kajtek” został wprowadzony do obozowej łaźni. Tam czekał Dunning.
Czytaj też: Trylogia bokserskich imigrantów: Tony Zale i Rocky Graziano
Antoni Czortek daje lekcję
Od czasów Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego mało kto dawał rady silnym i większym strażnikom. Wychudzony polski czempion miał za sobą tysiące więźniów i doświadczenie. Odkryty przez Papę Stamma słynął z nieustępliwości. Ona również mogła pomóc w starciu z Walterem.
Niemcy sprzedawali bilety na tę walkę. Cena? Dwie reichsmarki. Chętnych nie brakowało. Wokół ringu stali i więźniowie i SS-mani. Antoni wyszedł stremowany, ale niektórzy świadkowie mówili później, że na jakiś moment uśmiechnął się w kierunku współosadzonych. Po wojnie w „Sporcie i Wczasach” ukazała się dokładna relacja z tamtego pojedynku:
„Uderza gong. Przeciwnicy podrywają się z miejsc — pewny siebie niemiecki „kapo“ oraz słaby fizycznie Polak. Niemiec z miejsca atakuje, ale ciosy jego prują powietrze. Piękne uniki Polaka uniemożliwiają Niemcowi trafienie; nim się spostrzegł zainkasował solidną porcję ciosów. Czortek parł do zwarcia, obrabiając dolne partie przeciwnika. Niemiec odgryzał się. widocznym jednak było, że daleko mu do klasy Czortka. Na widowni panuje niebywały entuzjazm. Polacy zagrzewają „Kajtka” do walki. Nie potrzebuje nawet tego dopingu. Wie, czego chcą od niego. Siły nie pozwalają mu jednak na zbyt forsowne tempo. Walczy ostrożnie, rozkładając siły na wszystkie rundy. Wreszcie końcowy fragment walki i ostatni, końcowy gong, a po nim jeden wielki krzyk”.
Polscy więźniowie są przekonani, że Antoni zwyciężył. Sędziowie podzielali tę opinię. „Kajtek” triufował! Radość wśród rodaków była wielka. Sam bohater ponoć popłakał się, mówił przy tym, że to jego największy sukces w życiu.
Ostatnią walkę w ringu stoczył w 1949 roku. W pojedynku ligowym pokonał Szczepana. „Dziennik Zachodni” (1949, R. 5, nr 152) relacjonował jego pożegnanie:
„Gości witał kierownik drużyny stołecznej Lisowski, po czym odbył się wyruszający moment pożegnania Antoniego Czortka, który definitywnie wycofał się z ringu. Czortek otrzymał pamiątkowe upominki od Związkowej Rady Kultury Fizycznej i Sportu KCZZ i od Zrzeszenia Sportowego „Związkowiec“ oraz mnóstwo kwiatów. Zasłużonego zawodnika żegnał również Zarząd PZB i koledzy, a zebrana w liczbie ok. 7 tys. publiczność zgotowała mu spontaniczną owację„.
A tych przed wojną i po jej zakończeniu odniósł niemało. Wicemistrzostwo Europy, mistrzostwa Polski czy start na igrzyskach olimpijskich to tylko część zdobyczy. Dostawał za nie puchary i medale. Za wygraną w obozowej łaźni otrzymał margarynę i kiełbasę…
Czytaj też: W ringu wyglądali jak Dawid z Goliatem. „Ciężki maluch” z Polski postawił się faworytowi