Był jednym z najzdolniejszych obrońców kolumbijskiego futbolu. Tej generacji, która uchodziła za najlepszą w dziejach. Jego życie i kariera, naznaczone były zarówno niezwykłymi osiągnięciami, jak i tragedią, którą ciężko zrozumieć nawet dziś. Trzydzieści lat temu zastrzelono Andrésa Escobara.
23 czerwca 1994 roku. Wold Cup w Stanach Zjednoczonych. Gospodarze grają z Kolumbią. W 36. minucie meczu Escobar trafia do własnej bramki, a jego drużyna ostatecznie przegrywa mecz 1:2 i odpada z turnieju. Nikt jeszcze nie wie, że ten incydent będzie miał katastrofalne konsekwencje. I będzie kolejnym, w którym kolumbijski sportowiec traci życie…
Klubowe pralnie
Andrés rozpoczął profesjonalną karierę w Atlético Nacional, jednym z czołowych klubów piłkarskich w Kolumbii. Był rok 1986. Szybko stał się wyróżniającym obrońcą, znanym z eleganckiego stylu gry czy precyzyjnych wślizgów. Był jednym z liderów Atlético, które w 1989 zdobyło Copa Libertadores. Ale ówczesny kolumbijski futbol czysty nie był. To był okres prosperity innego Escobara – Pabla, narkotykowego barona, który kochał piłkę równie mocno, jak pieniądze. I nienawidził porażek.
Ponoć w najlepszych czasach zarządzany przez Pabla kartel z Medellín zarabiał na sprzedaży kokainy 60 milionów dolarów dziennie. Przestępcza rozsądność nakazywała mu zarobione w ten sposób pieniądze „wyprać”. Kolumbijskie kluby piłkarskie były do tego stworzona, a w latach 80., dzięki takim zastrzykom finansowym wyszły z otchłani. Przez jakiś czas transakcja obu stronom przynosiła korzyści. Później jednak gangsterzy zawładnęli piłką.
Pablo, który sam chętnie kopał futbolówkę, zainwestował w swój ukochany Atlético Nacional Medellín. W drużynie, prócz Andresa, grały prawdziwe gwiazdy z bramkarzem René Higuitingą na czele. Założenie właściciela było jasne: „Los Verdolagas” mieli zwyciężać na wszystkich frontach. W kraju i za granicą. O ile w Copa Libertadores – rozgrywkach kontynentalnych – faktycznie udało się wygrać, to w krajowych potyczkach mistrzowskie tytuły cieszyły Escobara sporadycznie. Gdzie tkwiła przyczyna? Otóż inni mafiosi również kochali futbol i możliwości jakie daje. I również nie szczędzili nań brudnej forsy.
Kartel z Cali swoją „pralnią” uczynił z America de Cali. Ligowe spotkania obu zespołów wykraczały daleko poza ramy piłkarskie. Niestety, przynosiły też śmiertelne żniwa. I to jeszcze przed tragedią Andrésa. W Kolumbii futbol i śmierć szły ze sobą w parze. Nie raz, nie dwa dochodziło do sytuacji, które ciężko wiązać ze sportem. Gracze balansowali na cienkiej, sprężystej linie, która – gdy tylko na murawach się wiodło – potrafiła wybić na szczyt popularności. Kiedy przychodziły porażki – zrzucała w społeczny niebyt. A przykłady piłkarsko-gangsterskich „zderzeń” można wręcz mnożyć.
Czytaj też: Juan Carlos Zabala. Nim przyszedł Diego i Leo.
Futbolowe morderstwa
Po jednym z meczów, w listopadzie 1989 roku, zamordowano arbitra Alvaro Ortęgę. Chłopcy Pabla przegrali na boisku z odwiecznym rywalem, a sam boss uznał, że nie było to dziełem przypadku. Za porażkę obwinił sędziego, który jego zdaniem został przekupiony przez Miguela Rodrigueza Orejuela z konkurencyjnego Cali. Boss nie mógł znieść takiej zniewagi i zlecił zabójstwo rozjemcy. Wyrok wykonał niejaki Popeye.
We wrześniu 1993 roku 32-letniemu prawemu obrońcy reprezentacji Kolumbii, Luisowl Fernando Herrerze, gangsterzy uprowadzili sprzed domu czteroletniego synka Fernando juniora. Herrera, jeden z najlepszych piłkarzy Atlético National mógł odetchnąć z ulgą, kiedy po medialnych apelach do ludności policjanci odnaleźli chłopca.
Na Leonela Alvareza dokonano napadu, gdy stanął samochodem na skrzyżowaniu. Trójka mafiosów wyciągnęła broń i sterroryzowała piłkarza, pozbawiając go kosztowności. Tragiczny był los 21-letniego Omara Canasa z Atlético National. Był jednym z nielicznych, którzy mieli odwagę głośno mówić o problemach. W 1993 skrytykował w wywiadzie radiowym kolumbijską mafię, twierdząc, że kontroluje ona całkowicie sytuację w tamtejszym futbolu. Wkrótce potem już nie żył…
Czytaj też: Dzień, w którym Boski Diego okazał się człowiekiem
Przeklęty samobój
Andrés Escobar wziął udział w Mistrzostwach Świata w 1990 roku we Włoszech, gdzie Kolumbia dotarła do 1/8 finału. Jego występy na mundialu przyniosły mu międzynarodowe uznanie. Stał się także kluczową postacią drużyny narodowej podczas eliminacji do mistrzostw świata w 1994 roku.
Kto wie, może właśnie w trakcie tych gier rozpoczął się jego dramat? Być może kolejne wygrane napompowały społeczne oczekiwania do irracjonalnych rozmiarów, bo przecież Kolumbijczycy przeszli eliminacyjne sito, jak burza, bijąc po drodze wielk Argentynę aż 5:0. Rezultaty sprawiły, że w kraju nastawiano się na wielkie rzeczy. Mundial 1994 miał dać tamtemu pokoleniu spełnienie. A dał porażkę i smutek.
W meczu otwarcia faworyzowani Kolumbijczycy przegrali z rewelacyjną Rumunią (1:3). Po ostatnim gwizdku sędziego Jamala Al Sharifa wiadomym było, że przegrana w drugim spotkaniu automatycznie eliminuje ich z dalszej rywalizacji. W tamtym meczu Amerykanie nie pękli i wygrali 2:1, a Escobar strzelił tego przeklętego samobója.
Gol! Gol! Gol!
Wkrótce po powrocie do Kolumbii kilku reprezentantów odebrało anonimowe telefony. Grożono wysadzeniem domów m.in. trenerowi Francisco Maturanie oraz Gabrielowi Gomezowi. Pomimo eliminacji kadry z turnieju, Escobar, znany ze swojej uczciwości i sportowego ducha, zachował spokój i nie unikał ludzi. Miał nawet stwierdzić, że „życie na tym się nie kończy i trzeba iść dalej”. 2 lipca 1994 roku, dziesięć dni po felernym golu, doszło do morderstwa.
Escobar udał się ze swoimi przyjaciółmi do baru El Indio w Medellín, aby spędzić miły wieczór. Po opuszczeniu lokalu, około godziny 3:00 nad ranem, został zaczepiony przez grupę mężczyzn na parkingu. W trakcie kłótni jeden z mężczyzn wyciągnął broń i oddał do Escobara sześć strzałów. Świadkowie twierdzili, że po każdym z nich miał krzyczeć „Gol!”.
Życia Andrésa nie udało się uratować. Zmarł kilka godzin później w szpitalu w wyniku odniesionych ran. Po tym wydarzeniu policja w Medellin postawiła straże obok domów innych piłkarzy mieszkających mieście. Bano się, że to początek masakry.
Na pogrzebie Escobara zjawiło się ponad sto tysięcy ludzi. Płakała Kolumbia. Płakał świat. Pozostaje pytanie, dlaczego zginął?
„Wolelibyśmy ten mecz przegrać”
Motywy tej zbrodni do dzisiaj są przedmiotem spekulacji. Powszechnie uważa się, że była ona związana z jego samobójczym golem i ogromnymi stratami, jakie narkotykowi mafiosi mieli ponieść w zakładach bukmacherskich. Istnieją również podejrzenia, że mordercy działali na zlecenie karteli narkotykowych, które miały silne wpływy w kolumbijskim futbolu i były powiązane z nielegalnym hazardem.
Po śmierci Escobara zatrzymano Humberto Muñoza Castro, ochroniarza jednego z członków rodziny Gallón Henao, wpływowej grupy związanej z narkotykami. Został aresztowany i skazany za jego morderstwo. Otrzymał wyrok 43 lat więzienia, ale po 11 latach został zwolniony za dobre sprawowanie. W 2013 roku trener Francisco Maturana stwierdził, że Andrés znalazł się w niewłaściwym miejscu i o nieodpowiedniej porze, a zabójstwo nie miało nic wspólnego z mafią.
Śmierć piłkarza wywołała falę oburzenia i żalu zarówno w Kolumbii, jak i na całym świecie. Nadszarpnęła – i tak fatalny – wizerunek tego kraju. Ale zjednoczyła też futbol. Jack Chartlon, trener Irlandczyków, zapowiedział, że premię finansową, którą otrzyma po amerykańskich mistrzostwach przekaże rodzinie kolumbijskiego piłkarza. Podobnych gestów i słów było więcej.
Faustino Asprllla, reprezentacyjny towarzysz, niedługo po morderstwie podjął decyzję zawieszeniu kariery w reprezentacji. Napastnik, grający wówczas w AC Parma, tak mówił:
„Moi rodacy nie biorą pod uwagę faktu, że w futbolu można wygrać lub przegrać. Oczywiście – w USA zawiedliśmy. Nie daje to jednak nikomu prawa do sądzenia nas, a tym bardziej do wykonywania wyroków. Moja kariera została zamknięta. Nie mam ochoty w tych warunkach reprezentować Kolumbii”.
Thomas Dooley, pochodzący z Niemiec reprezentant USA, z żalem powiedział:
„Niepojęte… Escobar został zastrzelony! To katastrofa. Gdybyśmy mogli przewidzieć co dla kolumbijskiego pseudokibica znaczy samobójcza bramka i porażka drużyny – wolelibyśmy ten mecz przegrać. W mojej długiej karierze z czymś tak strasznym nie spotkałem się”.
Najgorsze, że nie było to ostatnie zabójstwo piłkarza. W 1999 Juan Guillermo Villa został zastrzelony w Medellin przez nieznanych sprawców Dwudziestoczterolatek zginął w wigilię, gdy wsiadał do swojego samochodu. Według policji, mordercy byli zainteresowani autem piłkarza. Villa był graczem Atletico National. Kilka dni wcześniej świętował mistrzostwo.
Andrés Escobar do dziś jest symbolem pogrążonej w narkotykowym amoku Kolumbii. A tamte strzały dowodem, jak cieniutka jest w futbolu granica faktycznej miłości i fanatycznego szaleństwa.