Roland Garros, z którym nieodłącznie kojarzy się wielkoszelmowy turniej we Francji, miał niewiele wspólnego z tenisem. A jednak uznano, że powinien zostać patronem paryskich kortów. Poznaj jego historię.
French Open, na których w ostatnich dniach „śmiga” Iga Świątek, rozgrywane jest na kortach imienia Rolanda Garrosa. A fakty są takie, że Garros nie był ani wielkim, ani nawet przeciętnym tenisistą. Był co prawda zapalonym sportowcem-amatorem, bo będąc dzieckiem przejawiał talent do piłki nożnej, rugby i kolarstwa – sportu, który swoją drogą pomógł mu przywrócić pełną sprawność układu oddechowego po ciężkim zapalenia płuc.
Z tą jego miłością do roweru wiąże się również ciekawa anegdota. Oto w 1906 roku, rywalizował w zawodach kolarskich, ale pod zmienionym imieniem (Danlor). Zmienił je, bo nie chciał, by ojciec dowiedział się o starcie. Bał się konsekwencji. Później, już zawodowo, Roland był pilotem samolotowym, wielkim asem francuskiego lotnictwa z okresu I wojny światowej. Bohaterem wojennym.
Czytaj też: Jak to się zaczęło: tenis stołowy i piłkarskie transfery
Przypadkowa miłość
Urodził się w październiku 1888 roku. W młodości – prócz sportu – interesował się muzyką. Planował nawet, że zostanie pianistą. Życie bywa jednak przewrotne i zaskakujące. W 1909 roku Roland odwiedził piknik lotniczy i… zakochał się w samolotach.
Był dobrze sytuowany, gdyż pieniędzy dorobił się w branży motoryzacyjnej. Momentalnie zakupił własny samolot, najtańszy na rynku model Demoiselle Santos-Dumont, kosztujący wówczas 7500 franków. Latać nauczył się zanim jeszcze otrzymał licencję pilota. Dwa lata później bił już pierwsze lotnicze rekordy, choćby ten z 1911 roku, gdy wzbił swoją maszynę na wysokość 3910 metrów nad powierzchnię ziemi.
We wrześniu 1913 roku zrobiło się o nim głośno, ponieważ przeleciał nad Morzem Śródziemnym – z Fréjus-Saint Raphaël na południu Francji do Bizerty w Tunezji. Lot trwał ponad siedem godzin i przyniósł mu sporą sławę. W trakcie Garros musiał poradzić sobie z awariami silnika i miernym stanem paliwa w końcowych etapach. Gdy lądował w Tunezji w zbiorniku pozostało mu ledwie pięć litrów. Samoloty traktował sportowo. Ale…
Czytaj też: Przeżył katastrofę Titanica, a potem został mistrzem olimpijskim
Dlaczego Roland Garros?
Wybuch I wojny światowej sprawił, że Roland wstąpił w szeregi armii. Miał niezwykle otwarty umysł. To on, wraz z Raymondem Saulnierem, umieścili karabin maszynowy na kadłubie samolotu, tuż za śmigłem, ułatwiając sobie toczenie podniebnych walk. Pomysł ten był wcześniej testowany przez kilka firm, ale to Garros stoczył pierwszy, skuteczny pojedynek powietrzy, stosując w praktyce takie rozwiązanie. A potem jeszcze dwukrotnie był górą w starciu z niemieckimi maszynami.
W kwietniu 1915 roku samolot Rolanda dosięgły kule obrony przeciwlotniczej. Trafił do niemieckiej niewoli, a jego maszynę skrupulatnie obejrzeli inżynierowie wroga. To co zobaczyli tylko przyśpieszyło proces zastosowania synchronizatora w ich samolotach. Roland Garros zdołał uciec po trzech latach, ubrany w mundur niemieckiego oficera. Zawsze cechował go upór i chęć namacalnego działania, dlatego po powrocie do ojczyzny nie chciał pracować za biurkiem, albo udzielać teoretycznych wskazówek francuskim lotnikom. Wrócił za stery samolotu, mimo kłopotów zdrowotnych i krótkowzroczności, których nabawił się w trakcie zniewolenia. Zginął 5 października 1918 roku w trakcie lotu nad Ardenami.
Jak to się stało, że pilot został patronem znanego stadionu tenisowego? Wszystko za sprawą Emile’a Lesueura, prezesa Stade Français i byłego szkolnego znajomego Rolanda. To on rzucił propozycję, by wybudowanemu w 1928 roku stadionowi tenisowemu nadać jego imię. Miał przy tym powiedzieć, że nie wyciągnie ani nic ze swojej kasy, jeśli korty nie zyskają imienia dzielnego lotnika. Lotnika, który na śmigłach swojego samolotu miał wygrawerowany napis:
„Zwycięstwo należy do najbardziej wytrwałych”.
Zdanie to niemal idealnie opisuje każdego wygranego w turnieju French Open.