historiasportu.info

Zdobył 13 tytułów mistrza świata, a umierał w zapomnieniu

Zwycięzca w grze męskiej mężczyzn Bohumil Váňa z Czechosłowacji odbiera puchar z rąk prezesa Międzynarodowej Federacji Tenisa Stołowego, EH Oldroyda. Obok zdobywca II miejsca Richard Bergmann z Austrii fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe/domena publiczna
Podziel się:

Życie Bohumila Váňi miało słodko-gorzki smak. Duma i twardy charakter wobec komunistycznych władz sprawiły, że legendarny czechosłowacki tenisista stołowy umierał zapomniany, choć kilkadziesiąt lat wcześniej szalały za nim tłumy i szanował go cały sportowy świat.

Na mistrzostwach świata Bohumil Váňa zdobył łącznie 30 medali. 13 z nich miało złoty kolor. Wynik ten imponuje do dziś i ciągle zapewnia mu drugie miejsce na liście wszech czasów, tuż za Viktorem Barną. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że światowy czempionat rozgrywany jest dziś co dwa lata, a międzynarodowa czołówka niezwykle się wyrównała, to można sądzić, że prawdopodobnie obaj panowie długo nie stracą swoich pozycji. Więcej, czechosłowacki tenisista mógł w tym zestawieniu nawet przewodzić…

Gdyby nie wojna…


Szczyt kariery Váňa przypadł akurat wtedy, gdy świat ogarnęła II wojna światowa. Dla 19-letniego wtenczas sportowca siedem lat bez rywalizacji na najwyższym poziomie to wieki. Ale Bohumil zdołał się pozbierać po 1945 r. i nadal czarował przy stole. O jego wyjątkowej pozycji wśród najlepszych na świecie niech świadczy fakt, że część swoich tytułów zdobył przed wojną, a część po niej.

Urodzony w 1920 r. Váňa zaczął grać w tenisa stołowego — jak to bywało w tamtych czasach — w praskich pubach, a towarzyszem jego pierwszych odbić był starszy brat. Szybko okazało się, że nie dorasta młokosowi do pięt. Utalentowany gracz potrzebował nowego impulsu, dlatego trafił na treningi do stołecznej Sparty. Koledzy z drużyny wspominali po latach, że ćwiczył wtedy nieprawdopodobnie dużo, przez cztery godziny dziennie. A jeśli nie miał przy sobie nikogo, często ćwiczył sam pod ścianą.

Bohumil Váňa
Bohumil Váňa w młodości fot. www.pingpong.cz/8/vana.htm

Sukcesy nadeszły szybko. W wieku 18 lat Bohumil pokonał w półfinale mistrzostw świata w Anglii pięciokrotnego wówczas mistrza globu, wspomnianego Viktora Barnę, a następnie w finale aktualnego mistrza, Richarda Bergmanna. W tamtym czasie zaskoczył wszystkich. Siał zniszczenie swoim ofensywnym uderzeniem forhendowym. Grał widowiskowo, a publika uwielbiała go oglądać. Właśnie wtedy jego dobrze zapowiadającą się karierę przerwała wojna – w przeciwieństwie do Barny czy Bergmanna nie skorzystał z możliwości wyjazdu do Anglii i kontynuowania gry na najwyższym poziomie, ale został w domu, w Pradze.

Czytaj też: Drogi i wybory Tony’ego Ayali Jr. – równie wielkiego, co niespełnionego talentu

Bohumil Váňa i nowa rzeczywistość


Po 1948 r. nadal reprezentował swój kraj i wygrywał, ale zaczęły pojawiać się problemy. Po wojnie w Czechosłowacji tenis stołowy był sportem amatorskim, a Váňa był przyzwyczajony do zarabiania na życie dzięki grze. Wcześniej rozgrywał przecież półoficjalne turnieje w pubach i różnego rodzaju imprezach i otrzymywał za to pieniądze. W nowym socjalistycznym systemie okazało się to niemożliwe. Dodatkowo dyscyplina, którą uprawiał, nie była olimpijską, dlatego nie pompowano w nią wielkich pieniędzy. Sport miał przynosić wymierne korzyści polityczne, a te można było osiągnąć na największych imprezach. Bohumil musiał więc szukać rozwiązania. Przecież musiał za coś żyć.

Najpierw zatrudnił się jako kopacz przy budowie tunelu Letenský. Dozorca Váa Hrdlička, który pamięta tamten czas, mówił, że Váňa nie miał w pracy lekko. Robotnicy szydzili z niego, nieraz padał ofiarą ich prymitywnych żartów. Wypominano mu, że taki wielki mistrz musi tyrać w pocie czoła, pchając taczkę z betonem. Ale przetrwał. Później podjął pracę palacza, pracownika biblioteki i strażaka. W końcu otrzymał wiadomość, która mogła odmienić jego los.

Zwycięzca w grze męskiej mężczyzn Bohumil Váňa z Czechosłowacji odbiera puchar z rąk prezesa Międzynarodowej Federacji Tenisa Stołowego, EH Oldroyda. Obok zdobywca II miejsca Richard Bergmann z Austrii fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe/domena publiczna
Zwycięzca w grze męskiej mężczyzn Bohumil Váňa z Czechosłowacji odbiera puchar z rąk prezesa Międzynarodowej Federacji Tenisa Stołowego, EH Oldroyda. Obok zdobywca II miejsca Richard Bergmann z Austrii fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe/domena publiczna

W 1956 r. ludzie odpowiedzialni w Czechosłowacji za sport zaproponowali mu stanowisko trenera młodzieży. Warunkiem podjęcia pracy było zdanie egzaminów trenerskich. Coś w nim pękło. On, trzynastokrotny mistrz świata, uwielbiany w Anglii, Francji, Ameryce, Szwecji, a nawet w Indiach, miał zdobyć jakiś papierek, aby przekazać swoje doświadczenie młodym?

Odmówił. Stał się zgorzkniały, zniknął. Z tenisem stołowym stykał się tylko w piwnicy swojego domu, gdzie przez kolejne lata grywał ze znajomym.

Czytaj więcej: Jak to się zaczęło: tenis stołowy i piłkarskie transfery

Wymazywany z pamięci


Lata mijały, a o legendarnym graczu pamiętało coraz mniej osób. Miał naturę buntownika. Partia nie lubiła tego typu jednostek, ale jeśli mogła na kimś podobnym zyskać politycznie i propagandowo, to emocje odkładano na bok. I tak było w przypadku Váňi. W 1986 r. w Pradze miały odbyć się mistrzostwa Europy w tenisie stołowym. Nagle chciano go odkurzyć. Przekonać do wspomnień. Nie dał się złamać. Jeden z jego znajomych wspominał:

— Nie chodził wtedy na miejsce zmagań, bo wciąż był zgorzkniały, nie mógł zapomnieć o zniewadze komunistów — tej związanej ze szkołą trenerską. Z jego opowieści wiem, że już w 1948 r. namawiano go do wstąpienia do partii, ale uparcie odmawiał. I zmietli go, wielkiego patriotę. A w 1986 r. byli tu z kamerą, chcieli nakręcić materiał przed mistrzostwami w Pradze. Czekali cztery godziny. Na próżno go namawiałem, żeby otworzył drzwi. Jeszcze wcześniej otrzymał kolejny cios – jego piękna żona, której powtarzał, żeby nie paliła, zmarła na raka krtani.

Po tych wydarzeniach Bohumil Váňa zachorował. Choroba Alzheimera niszczyła go od wewnątrz. Kiedy umierał, w 1989 r., pamiętało o nim niewielu. Na jego pogrzebie próżno było szukać tłumów, choć 13 tytułów mistrzowskich mogłoby na to wskazywać. Odchodził w gronie najbliższych, wiernych przyjaciół.

Po śmierci jeden z nich, Josef Hrdlička — ten sam, z którym Váňa namiętnie przebijał piłeczkę w piwnicy — stwierdził, że legenda kompana bardziej szanowana była za granicą niż u siebie. Świadczyć miały o tym listy z całego świata, które po śmierci Bohumila ciągle przychodziły na jego adres…

Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

Young Griffo

Young Griffo – uzależniony fenomen

Podziel się:

W ringu był nieuchwytny. Szybki, przewidujący ruchy przeciwnika Young Griffo zyskał miano specjalisty od defensywy. W życiu prywatnym nie potrafił sobie poradzić z najsilniejszym przeciwnikiem. Z alkoholem…

Podziel się:
Czytaj więcej

Jan Banaś i Krok, który zmienił karierę

Podziel się:

Idolów miał kilku. Był wśród nich genialny brazylijski drybler Garrincha. Był też Gerard Cieślik. I George Best, do którego często go porównywano. Choć, jak sam przyznawał, że nie pił w przeciwieństwie do Irlandczyka

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top