historiasportu.info

Nigel Mansell i morderczy spacer w Dallas

Podziel się:

Determinacja godna podziwu? Czy ryzykowny balans na krawędzi zdrowego rozsądku? Grand Prix w Dallas z 1984 r. i nieprzytomny Nigel Mansell, leżący obok swojego bolidu. Chwilę wcześniej brytyjski kierowca wysiadł z samochodu, który uległ awarii i pchał go w kierunku mety. Żar lejący się wówczas z nieba sprawił, że wysiłek ten zakończył się omdleniem.


Mansell stał się znany szerszej publiczności w latach 80. i 90. dzięki swoim pojedynkom z legendarnymi kierowcami, takimi jak Nelson Piquet, Ayrton Senna czy Alain Prost. Brytyjczyk kradł show wystąpieniami publicznymi, które przez krytyków i media odbierane były jako „teatralne”. Za to jego fani je uwielbiali. Nigel był też podziwiany i lubiany za charakterystyczny wygląd, którego najistotniejszym elementem były szerokie wąsy, za twardą postawę i waleczność, dzięki której zyskał przydomek „Il Leone” (lew). I tę lwią postawę zaprezentował w Dallas.

35 dobrych okrążeń

Był początek lipca 1984 r., gdy upał teksańskiego słońca osiągał szczyt. W 40-stopniowej temperaturze 25 samochodów ustawiło się na starcie jedynego Grand Prix Dallas w historii Formuły 1. Mansell, jadący dla Lotusa, zajął pole position, pierwszy raz w karierze. Ruszył pewnie, nie tracąc pozycji i prowadził przez pierwsze 35 okrążeń, wyprzedzając kolegę z zespołu Elio de Angelisa, Keke Rosberga z Williamsa oraz McLareny Alaina Prosta i Niki Laudy. Na 36. okrążeniu nacierający Rosberg zmusił go jednak do błędu i wykorzystał okazję, aby go wyprzedzić i objąć prowadzenie.

Nigel Mansell w 1991 r. fot: Stuart Seeger/CC BY 2.0
Nigel Mansell w 1991 r. fot: Stuart Seeger/CC BY 2.0

Druga część wyścigu w wykonaniu Brytyjczyka była dużo słabsza. Przednie opony w jego bolidzie były zniszczone, a on sam tracił kolejne miejsca. W końcu zjechał do mechaników i wiedział, że będzie musiał gonić rywali. Ci natomiast wymieniali się na pierwszej pozycji. Prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, od Rosberga do Prosta, a potem znów do Rosberga, gdyż Prost uderzył w ścianę i uszkodził obręcz koła.

Na ostatnim okrążeniu Lotus Mansella uległ awarii — skrzynia biegów odmówiła posłuszeństwa, a wóz stracił moc. Ale tliła się iskierka nadziei, że Nigel zawody ukończy, bowiem do mety pozostał naprawdę nieduży dystans. Z podniesionym daszkiem i odpiętym pasem bezpieczeństwa próbował utrzymać 6. miejsce. Ale na prostej startowej zepsuty Lotus w końcu zatrzymał się. Rozglądając się dookoła przez kilka sekund Mansell zastanawiał się, co zrobić. W końcu wysiadł z samochodu i zaczął pchać go w kierunku finiszu — podobnie jak zrobił to Jack Brabham 25 lat wcześniej.

Czytaj też: Kuse historie: Formuła 1 – David Purley, Mario Andretti i James Hunt


Brabham i jego „pchanie”

12 grudnia 1959 r. na torze Sebring International Raceway, na ostatnich metrach morderczego wyścigu, Australijczyk Jack Brabham wysiadł z bolidu i również pchał go w stronę mety. Kierowca zdawał sobie sprawę, że jeśli nie ukończy zmagań, może nie zdobyć tytułu mistrza świata Formuły 1.

W tamtej sytuacji nie było reguł. Technologia była nieistotna. Chociaż do pojazdów nalewano paliwo lotnicze, a silniki mocowano w ich tylnej części w starciu ze zwykłym ludzkim błędem wszystko szło w piach. Niestety, serwisanci Jacka źle wyliczyli ilość benzyny, która była potrzebna do ukończenia wyścigu. Tym samym, na ostatnim okrążeniu, po przejechaniu ponad 340 km (!), jego Cooper zatrzymał się. Nie pomogły próby ponownego uruchomienia.

Jack Brabham w 1966 roku fot: Lothar Spurzem/CC BY-SA 2.0 de
Jack Brabham w 1966 roku fot: Lothar Spurzem/CC BY-SA 2.0 de

Brabham, wiedząc w jakiej jest sytuacji, wysiadł i rozpoczął morderczy „spacer” w kierunku mety. Gdy ją minął – padł z wycieńczenia. Parę sekund później ktoś podbiegł do niego i krzyknął, że czwarte miejsce, które ostatecznie wywalczył, daje mu tytuł mistrzowski. Pierwszy w karierze.

Czytaj też: Szalone lata 80. w Formule 1: „era turbo”, wypadki i śmierć


Upalne Dallas

W przeciwieństwie do Brabhama Nigelowi sztuka ta się nie udała. Częściowo z powodu wyczerpania, a częściowo z powodu zabójczego upału padł na tor. Potem został zabrany na obserwację medyczną. Koniec końców został jednak sklasyfikowany na szóstym miejscu i tym samym uratował jeden punkt.

Nigel Mansell w Dallas

Grand Prix w Dallas w 1984 r. przeszło do historii Formuły 1, jako jedno z „najgorętszych”. 40-stopniowa temperatura sprawiała trudności nie tylko ludziom, ale i maszynom. Z 25 kierowców, którzy pojawili się na starcie, tylko pięciu dojechało do mety. Warunki klimatyczne były ekstremalne. Mansell informował, że temperatura w kabinie jego samochodu osiągnęła 55 st. C. Keke Rosberg testował system chłodzenia wbudowany w kask. Pod koniec kwalifikacji Niki Lauda próbował przekonać pozostałych kierowców, aby nie startowali w wyścigu lub wywarli taką presję na organizatorach, by ci skrócili rywalizację. Bezskutecznie. Leo Mell, kierownik Goodyeara, mówił później, że temperatura asfaltu osiągnęła tego dnia 60 st. C, a opony uległy degradacji bardzo szybko. Topniały jak kostki lodu w ogniu.

Do Dallas Formuła 1 już nie zawitała. Ale to Dallas dało światu obrazki walczącego do utraty tchu Nigela Mansella. Lwa z pokaźnym wąsem.

Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

49. Turniej Czterech Skoczni. Narodziny Legendy

Podziel się:

Nikt nie przypuszczał, że tak to się potoczy. 49. Turniej Czterech Skoczni mieli zdominować zawodnicy z Niemiec. Adam Małysz i polski sztab przygotowali jednak prawdziwą bombę. Na przełomie 2000 i 2002 roku „Olbrzym

Podziel się:
Czytaj więcej

2006: Raul Lozano, Rosja i srebro

Podziel się:

Był 29 listopada 2006 roku. W hali japońskiego Sendai trwał mecz Polaków z Serbią i Czarnogórą. Ostatni przed półfinałem mistrzostw świata. Stawka? Reprezentacja, która zwycięży, zajmie pierwsze miejsce w grupie i –

Podziel się:
Czytaj więcej

Kiwki, strzały, gole. Jan Furtok – legenda Katowic

Podziel się:

Pisali, że kiwki ćwiczył nawet w samochodzie. Tak świetne wyszkolenie techniczne prezentował na boisku. Jan Furtok miał ciąg na bramkę. I ten zmysł, który posiadają nieliczni snajperzy. Nieprzypadkowo pytali o niego za Odrą. A potem

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top