historiasportu.info

Piłkarskie historie: Szczęki, niepokorny Paul i „zdrajca ojczyzny”

Podziel się:

Piłkarskie historie, w których poznacie trzech piłkarzy. Ich wizerunek i pozaboiskowe losy określać można jednym słowem: niezwykłe.


 

Piłkarskie historie: Joe Jordan – szczerbaty strzelec

Staroświecki środkowy napastnik, który nie bał się włożyć głowy tam, gdzie inny nie włożyłby nogi. Charakterny. Waleczny. Jego znakiem rozpoznawczym był… brak górnych jedynek. Można pomyśleć, że to taki boiskowy zabijaka, który do zaoferowania ma tylko siłę i szaleństwo. Z nim nie do końca tak było.

Joe Jordan urodził się 15 grudnia 1951 w wiosce Cleland, w North Lanarkshire. Twardy szkocki styl gry w piłkę zaszczepiono w nim już na początku kariery. Wśród rówieśników młody Joe wyróżniał się sporą umiejętnością zdobywania bramek. Potrafił ustawić się w polu karnym i z zimną krwią wykorzystać sytuację. To dlatego w 1971 roku sięgnęło po niego Leeds United – ówczesna angielska potęga. Myślicie, że klub, który w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego stulecia należał do europejskiej czołówki, transferowałoby byle świra, który tylko biega i przepycha się z rywalami? Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Przez siedem lat gry dla „Pawi” Jordan dał kibicom wiele radości. Strzelał sporo goli. Był bardzo skuteczny (w 1973 roku w 16 grach zdobył 9 bramek).

W Leeds przytrafił mu się też wypadek, który na zawsze utrwalił jego wizerunek. W meczu rezerw Jordan walczył o piłkę i został kopnięty w twarz. Krew siknęła, a Joe poczuł, że ma coś w ustach. Prędko wypluł zawartość na dłoń. Były to dwa górne zęby. Po całym zdarzeniu zaoferowano mu grę w specjalnych protezach, ale te tylko mu wadziły. Nie były też do końca bezpieczne. Boiskowy walczak zyskał tym samym pseudonim „Jaws”, co można przetłumaczyć jako „Szczęki”. Gdy po trzyletniej przygodzie w Manchesterze United przeniósł się na Półwysep Apeniński, by przywdziać trykot AC Milan, Włosi stworzyli swoją wersję przezwiska. Joe Jordan stał się wówczas „Lo Squalo”.

 

Piłkarskie historie: Joe Jordan
Joe Jordan źródło: The Times

 

Do 1989 roku cieszył swoją grą, zaangażowaniem i bramkami kibiców w Anglii i Italii. Bardzo dużo wniósł też do reprezentacji Szkocji, w której zagrał 52 mecze i strzelił dlań 11 goli. Pojechał również na mistrzostwa świata. Trzy razy. Całkiem nieźle jak na „boiskowego zabijakę”. Sam tak podsumował swoją karierę:

„Byłem tym, kim byłem, ale spoglądam wstecz i grałem siedem lat w Leeds – zespole, który był jednym z najlepszych w Europie, a potem przeszedłem do Manchesteru United. Następnie transfer do AC Milan. To są najlepsze kluby. Dzięki temu miałem okazję grać przeciwko Liverpoolowi, Arsenalowi czy Ajaxowi. Nie mówię tego, żeby się chwalić; jeśli te drużyny myślały, że mam coś do zaoferowania, to było coś więcej niż brak zębów.”

Chwalili go też boiskowi przeciwnicy. Cenili nie tylko wspomnianą determinację i wolę walki. Zauważali typowo piłkarskie umiejętności. Ot choćby gra głową albo technika strzału.

Nawet po zakończeniu kariery pozostał twardym gościem. W 2011 roku, będąc asystentem trenera Tottenhamu starł się z Gennaro Gattuso z AC Milan.

„Szczęki”. Tacy gracze odchodzą do lamusa.


 

Piłkarskie historie: Paul Breitner – typ niepokorny

Jeśli piłkarz zdobywa tytuł mistrza świata, strzela trafia do siatki w dwóch różnych finałach tej imprezy, pięć razy sięga po mistrzostwo Niemiec, raz po Puchar Europy czy Copa del Rey, strzela też wiele ważnych bramek – to musi być wybitny. Gdy do tego dodamy jeszcze szereg kontrowersji, które wywołuje poza murawą, to nazwisko tego gracza niemal z miejsca ląduje na kartach historii. Zarówno tych sportowych jak i obyczajowych. Paul Breitner w głowach kibiców zapisał się jako postać nietuzinkowa.

Pierwszy profesjonalny kontrakt podpisał z Bayernem Monachium. Ruch ten poprzedzony był decyzją o przerwaniu nauki na Akademii Pedagogicznej. Automatycznie o młodego sportowca upomniała się niemiecka armia. Co zrobił Paul? Przestraszył się. Niedoinformowany postanowił ukryć się przed żandarmerią w piwnicy z węglem. Wyszedł dopiero po jedenastu dniach, gdy dowiedział się, że przed służbą wojskową uchroni go okazanie rzeczonego kontraktu.

Gdy już mocno ugruntował swoją pozycję w klubie ze stolicy Bawarii, zaczął zwracać na siebie uwagę mediów. Nie tylko grą i niekonwencjonalnym wyglądem. Breitner nigdy nie ukrywał swoich politycznych przekonań. Hołdował lewicowym poglądom i ubóstwiał Mao Zedonga. W wolnych chwilach zanurzał się też w lekturze jego „Czerwonej książeczki”.

Piłkarskie historie - Paul Breitner
Paul Breitner źródło: https://www.nzz.ch

 

Dał się też we znaki kibicom Bayernu. Gdy w 1974 roku odchodził do Realu Madryt, za rekordowe 3 miliony marek, powiedział dziennikarzom, że nie żałuje swojego odejścia. Następnie dodał, że: „w tym gównianym klubie nie można było nawet świętować zwycięstw”. Jakże niesforny okazał się los: cztery lata później „Afro Paul” wrócił bowiem do Monachium. Tam zrehabilitował się. Strzelając 66 bramek mocno pomógł w zdobyciu dwóch tytułów mistrzowskich (1980 i 1981).

Kłócił się z trenerami reprezentacji, z kolegami i działaczami. Nawet po zakończeniu kariery nie przebierał w słowach. Nie byłby przecież sobą.


 

Piłkarskie historie: Lutz Eigendorf – zabity przez służby

Komunistyczne władze NRD stworzyły swego rodzaju taśmę produkującą sportowców. W procesie tym nie liczyły się zasady czy przyzwoitość. Ważne było tu i teraz. Sukcesy tylko umacniały przekonanie, że postępowanie to jest właściwe. Co jednak, gdy sportowcy łamali narzucane reguły? Mogło dojść do tragedii. Zaraz przeczytasz historę piłkarza, który opuszczając granice Niemieckiej Republiki Demokratycznej, wydał na siebie wyrok. Był nim Lutz Eigendorf.

5 marca 1983 roku. Lutz, wówczas gracz Eintrachtu Brunszwik, wracał do domu po meczu. W pewnym momencie naprzeciwko jego Alfy Romeo pojawiła się ciężarówka. Pędziła prosto na niego. Jej kierowca dodatkowo go oślepił światłami. Eigendorf chcąc uniknąć czołowego zderzenia zjechał z drogi. Niestety samochód uderzył w drzewo. Dwa dni później sportowiec zmarł w szpitalu.

 

Piłkarskie historie: Lutz Eigendorf
Lutz Eigendorf źródło: https://alchetron.com/

 

Ktoś mógłby pomyśleć – wypadek jakich wiele. Nie do końca. Eigendorf nie był zwykłym piłkarzem. Kilka lat wcześniej grał w Dynamie Berlin i uchodził za jednego z najbardziej utalentowanych zawodników swojego pokolenia. W 1979 roku wyjechał ze swoją drużyną na spotkanie z 1. FC Kaiserslautern. Nie wiadomo czy już wcześniej to planował, czy działał pod wpływem chwilowego impulsu, ale po wspomnianym meczu odłączył się od ekipy mistrza NRD, wsiadł do taksówki i wrócił do Kaiserslautern. Chciał zostać i grać dla „Die roten Teufel”. Działacze tego klubu przystali na jego propozycję, ale UEFA w związku z ucieczką z ojczystego kraju, nałożyła na niego karę rocznej dyskwalifikacji. Czy po upływie dwunastu miesięcy mógł zacząć normalną grę i życie? Nie.

Dynamo Berlin było klubem milicyjnym. Chlubą Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego Niemieckiej Republiki Demokratycznej i jej szefa – Ericha Mielke. Gdy wspomniany jegomość dowiedział się, co zrobił Eigendorf (do tamtej chwili jeden z jego ulubionych graczy) wpadł w szał. W ciągu kilku dni, kilku agentów „Stasi” zostało wysłanych do RFN. Tam śledzili każdy krok „zdrajcy”. Aż do 1983 roku.

Śmierć Lutza nie była przypadkowa. Podejrzenia, że agenci tajnych służb maczali w niej palce okazały się trafne. W 1990 roku otwarto akta Służby Bezpieczeństwa NRD. Spora część dokumentów dotyczących Eigendorfa została co prawda zniszczona, ale te które się zachowały dobitnie wskazywały na udział „Stasi” w śmierci futbolisty. Po wielu, wielu latach jeden z byłych agentów otwarcie przyznał, że dostał rozkaz zlikwidowania Lutza. Po jego odmowie poczyniono więc kroki, by w inny sposób zabić „zdrajcę ojczyzny”.

Kolejne „Piłkarskie historie” już niebawem.


 

Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

Young Griffo

Young Griffo – uzależniony fenomen

Podziel się:

W ringu był nieuchwytny. Szybki, przewidujący ruchy przeciwnika Young Griffo zyskał miano specjalisty od defensywy. W życiu prywatnym nie potrafił sobie poradzić z najsilniejszym przeciwnikiem. Z alkoholem…

Podziel się:
Czytaj więcej

Jan Banaś i Krok, który zmienił karierę

Podziel się:

Idolów miał kilku. Był wśród nich genialny brazylijski drybler Garrincha. Był też Gerard Cieślik. I George Best, do którego często go porównywano. Choć, jak sam przyznawał, że nie pił w przeciwieństwie do Irlandczyka

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top