historiasportu.info

Latający Holender – Gerrit Konijnenberg

Gerrit Konijnenberg
Podziel się:

1 stycznia 1988 roku. W niemieckim Garmisch-Partenkirchen trwa noworoczny konkurs w skokach narciarskich. Na belce pojawia się reprezentant Holandii Gerrit Konijnenberg. Ci bardziej zorientowani już go znają. Lwia część widzów przeciera jednak oczy ze zdumienia. „Latający Holender„ w zimowym wydaniu? No nie może być!


Natchniony telewizyjną relacją

W latach 80. XX wieku skoki narciarskie weszły w okres przeobrażeń. W 1985 roku Szwed Jan Boklöv zaprezentował światu nową technikę skoku – styl V. Wprowadzano pierwsze regulacje dotyczące rozmiaru nart i kombinezonów. I wreszcie: coraz większą popularnością cieszyły się kolorowe transmisje telewizyjne. Tu proponuję się zatrzymać, bo „kariera” wspomnianego Gerrita zaczyna się właśnie od teleodbiornika.

W 1984 roku 21-letni wówczas Konijnenberg z wypiekami na twarzy śledził olimpijskie zmagania w Sarajewie. Szczególnie zainteresowała go rywalizacja Jensa WeißflogaMatti Nykänena. Zainspirowany postawą obu legend wyruszył na pierwszy trening. A łatwo nie miał. Infrastruktura w Holandii była mizerna. Zresztą nadal tak jest. W pozbawionym większych gór kraju powstał tylko jeden kompleks skoczni narciarskich. W Bergschenhoek, gdzie od 1998 do 2004 roku można było trenować, prywatny inwestor sfinansował budowę dwóch niewielkich obiektów (K-15 i K-24), tyle że rzecz miała miejsce kilka lat po zakończeniu kariery przez bohatera tej historii…

Niezłomny Gerrit postanowił ruszyć do Niemiec, gdzie w regionie Sauerland oddał pierwsze skoki. Trudności i ograniczenia z jakimi przyszło mu się zmierzyć – brak pieniędzy, sprzętu i trenera – zmusiły go do zmiany otoczenia. Przeprowadził się do szwajcarskiego St. Moritz. Tam pozwolono mu wystartować w jednym z konkursów, w którym zajął odległe miejsce. Był jednak atrakcją. Pierwszym, rozpoznawalnym holenderskim skoczkiem, który wzbudzał sporą sympatię kibiców. Być może to spowodowało, że podjął kolejny krok: postanowił wystartować w zawodach Pucharu Świata. I uwaga! Czekał tam na niego „godny” rywal: Eddie Edwards, bardziej znany jako „Eddie Orzeł”.

Eddie Edwards - według niektórych główny rywal Holendra
Eddie Edwards – według niektórych główny rywal Holendra źródło: http://niezwykleopowiescisportowe.pl/

 „Rywalizacja” z Eddie Edwardsem

W latach 1987-1988 obaj panowie spotykali się na skoczni kilkukrotnie. Początkowo traktowani jako osobliwe zjawisko, z czasem stali się ulubieńcami publiczności (szczególnie noszący wielkie okulary Edwards). Gerrit podchodził do skoków z większym zacięciem i profesjonalizmem. Nie lubił porównań z dowcipkującym „Orłem”. Podobnie jak Brytyjczyk, wykorzystał możliwości jakie niosły ze sobą ówczesne regulacje. Jako, że w zawodach nie obowiązywał system kwalifikacji, to kiedy tylko nadarzyła się okazja i znalazły się pieniądze, obaj startowali w zawodach najwyższej rangi. Oddawali po jednym skoku, który niezmiernie cieszył publikę, pakowali się i wyjeżdżali. Ot, choćby w bardzo medialnym Turnieju Czterech Skoczni.

Zmagania Edwardsa z Konijnenbergiem często ograniczały się do walki o przedostatnie miejsce. Czasami do tej rywalizacji dołączał Węgier Mihaly Szalai, którego największym osiągnięciem w karierze było 87 miejsce w konkursie z 1985 roku, w Oberstdorfie. Madziar wystartował w zawodach Pucharu Świata dwanaście razy.

Film, który został dołączony do wpisu, został zarejestrowany 1 stycznia 1988 roku, kiedy to nasz bohater uzyskał życiowy wynik w zawodach Pucharu Świata. Na 110 startujących zajął 108 miejsce, pokonując wspomnianych Edwardsa i Szalaia.


 Niespełnione marzenie

Wielkim marzeniem Holendra był start na igrzyskach olimpijskich w Calrgary. Niestety ludzie z krajowego o związku narciarskiego okazali się nie mieć poczucia humoru i nie rozumieli jego pasji. Gerrit nie otrzymał zgody na udział w oficjalnych zawodach. Jedyną możliwością udziału w największej sportowej imprezie świata było przecieranie torów jej uczestnikom. Konijnenberg został przedskoczkiem. Na tej samej imprezie „eksplodowała” za to medialna kariera jego odwiecznego rywala, „Orła” z Wysp Brytyjskich.