historiasportu.info

Bob Beamon: skok w XXI wiek

Bob Beamon - 1968
Podziel się:

To była próba niewyobrażalna. Nie z tego świata. 18 października 1968 roku, w czasie igrzysk olimpijskich w Meksyku, Bob Beamon wskoczył w XXI wiek. I to prawie trzy dekady przed jego rozpoczęciem.

Wysoki i smukły lekkoatleta z USA był murowanym faworytem do zdobycia olimpijskiego złota. W konkurencji skoku w dal, od kilku miesięcy nie przegrywał. Sport ma jednak to do siebie, że ani statystyki, ani pozytywne wypowiedzi ekspertów zwycięstw nie dają. Urodzony w 1939 roku Bob musiał więc wykonać choć dobrą jedną próbę, żeby potwierdzić przypuszczenia. Zrobił to od razu w swoim pierwszym podejściu,  zadziwiając przy tym świat.

Trzech skoczków startujących przed Beamon’em spaliło swoje próby. Nie wiadomo czy był to zwykły przypadek, czy zawodnicy nie potrafili przystosować się do panujących na stadionie warunków. Wiatr wiejący w plecy, niskie ciśnienie powietrza i nowoczesna, tartanowa bieżnia, którą w Meksyku wykorzystano pierwszy raz w historii, mogły dać im się we znaki. Ale nie Bobowi…

Ruszył. Z każdym kolejnym krokiem nabierał szybkości. Każdy kolejny krok był dopracowany. Idealny. Podobnie było z trafieniem w belkę i odbiciem. Poszybował ku górze. Kiedy ogląda się powtórki tamtego skoku, właśnie ten wysoki lot robi szczególne wrażenie. No i odległość, na którą nikt w Meksyku nie był przygotowany. Zakres miary ulokowanej przy piaszczystej część skoczni kończył się na 8 metrze i 60 centymetrze. Była to odległość o 25 centymetrów dłuższa niż ówczesny rekord świata (8,35 m) Igora Ter-Owanesiana. Bob Beamon skoczył jednak dalej. Dużo dalej. Aby zmierzyć jego próbę, dwóch dżentelmenów w kapeluszach, musiało użyć długiej, stalowej taśmy pomiarowej.  Nieco pogłówkowali. Spojrzeli na siebie i ruszyli w kierunku sędziów.

Sprawca całego zamieszania krążył po bieżni. Przez moment wyglądał jak rażony piorunem. Wystraszony, nerwowo rozglądał się, przysłaniał twarz rękoma. Być może zdawał sobie sprawę, że przed chwilą wykonał coś szalonego. Dopiero Ralph Boston, kolega po fachu i były rekordzista świata, przekazał mu wynik – 8,90 m. Chwilę później tą samą wartość podali sędziowie. Bob zaczął skakać z radości. Kibice wiwatowali. A rywale? Chyba odpuścili. W tamtym momencie już wszystko stało się jasne. Do zgarnięcia pozostały tylko dwa medale: srebrny i brązowy i to o nie dalej toczyła się bitwa.

„Gazeta Krakowska” pisała nazajutrz, nieco proroczo:

„Po olimpiadzie meksykańskiej sporo będzie dyskusji I wniosków. Trzeba będzie zmieniać regulaminy i przepisy. Bo bieżnia tartanowa i specyficzne warunki klimatyczne pozwoliły na osiąganie fantastycznych rezultatów. Gdy ci sami sportowcy startować będą w Europie w normalnych warunkach ich rezultaty będą znacznie słabsze. A widzowie nadal będą się domagać rekordów… Kto wie czy nie trzeba będzie wprowadzić różne klasyfikacje w tabelach rekordów — górskie, nizinne, bieżnia żużlowa i tartanowa itp. Sport coraz bardziej absorbuje techników i wynalazców. Być może wspaniałe wyniki meksykańskie za kilka lat nie będą już nikogo zadziwiać”.

Radziecki skoczek Igor Ter-Ovanesian powiedział: „W porównaniu z tym skokiem jesteśmy jak dzieci”. Brytyjska skoczkini Lynn Davies, obrończyni tytułu, miała mówić Beamonowi: „Bob, ty zniszczyłeś tę imprezę!”.

Bob Beamon. Chłopak ocalony.

Bob Beamon urodził się 29 sierpnia 1946 roku w Quenns w stanie Nowy Jork. Nigdy nie spotkał swojego prawdziwego ojca, a jego matka, Naomi Brown Beamon, zmarła na gruźlicę, mając ledwie 25 lat. Jej syn miał wtedy 11 miesięcy. Bob zamieszkał w przeludnionym mieszkaniu wśród alkoholików i narkomanów, wraz ze swoim ojczymem, który często go bił, i babcią, która utrzymywała rodzinę, pracując jako sprzątaczka. Gdy miał 13 lat sprzedawał marihuanę na ulicy. W przyszłości widział siebie w roli handlarza narkotyków, który jeździ drogim samochodem i płaci studolarowymi banknotami. Ale lubił również grać w koszykówkę. To było światełko w tunelu…

Moja szkoła średnia była dżunglą. Trzeba było być stale czujnym. Gotowym do walki lub ucieczki. Jeśli dołączyłeś do jednego z gangów, mogłeś uniknąć krzywdy, ale mogłeś też wpakować się w kłopoty do końca życia. Jeśli pozostałeś przyzwoitym, miałeś duże szanse na codzienny oklep. Więc gorąco zabrałem się za koszykówkę i czuję, że to uratowało mnie przed pocięciem. Koszykówka to wielka sprawa w Nowym Jorku. Jeśli jesteś w tym dobry, wszyscy cię szanują. Nikt nie chciał ranić dobrze celującego oka lub rzucającej ręki” – wspominał po latach.

Bob Beamon skacze w Meksyku, rok 1968 fot. domena publiczna
Bob Beamon skacze w Meksyku, rok 1968 fot. Dutch National Archives/CC0

Po baskecie odkrył lekkoatletykę. A warunki miał idealne. Karierę sportową rozpoczął jako trójskoczek, w szkole. Sport stał się więc dla niego szansą na wyjście z getta. W 1965 roku ustanowił rekord szkoły w Jamaica High School w Nowym Jorku. Jako student Uniwersytetu Teksasu w El Paso startował także w skoku w dal i zdobył halowy tytuł NCAA w trójskoku i skoku w dal. W 1968 roku zwyciężył w 22 z 23 konkursów, a także wygrał konkursy eliminacyjne do igrzysk olimpijskich.

Po igrzyskach w Meksyku nabawił się poważnej kontuzji. Zdawał sobie sprawę, że nie podoła horrendalnym wymaganiom kibiców, którzy przychodzili na stadiony dla niego i dla kolejnych wybitnych rezultatów. A on nie potrafił już nigdy skoczyć dalej niż 8,20 m. Skończył z lekkoatletyką. Poszedł na studia na Uniwersytecie w Adelphi, gdzie w 1972 roku, uzyskał dyplom z socjologii. Napisał autobiografię.

To 8,90 m było wynikiem magicznym. Przez 23 lata, do 30 sierpnia 1991 roku, nikt nie skoczył dalej. Tamtego dnia, w Tokio, Mike Powell pobił go. Zaledwie o 5 centymetrów. I tylko jemu się to udało. Do dzisiaj odległość Boba jest drugim wynikiem w historii, rekordem olimpijskim. Pomimo rozwoju sprzętu i techniki sportowej w XXI wieku nadal nikt nie skoczył dalej. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak krzyknąć: chapeau bas Bob!

źródło zdjęcia: nytimes.com

Tekst powstał dzięki współpracy z:


 

Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

Young Griffo

Young Griffo – uzależniony fenomen

Podziel się:

W ringu był nieuchwytny. Szybki, przewidujący ruchy przeciwnika Young Griffo zyskał miano specjalisty od defensywy. W życiu prywatnym nie potrafił sobie poradzić z najsilniejszym przeciwnikiem. Z alkoholem…

Podziel się:
Czytaj więcej

Jan Banaś i Krok, który zmienił karierę

Podziel się:

Idolów miał kilku. Był wśród nich genialny brazylijski drybler Garrincha. Był też Gerard Cieślik. I George Best, do którego często go porównywano. Choć, jak sam przyznawał, że nie pił w przeciwieństwie do Irlandczyka

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top