historiasportu.info

Edwin Valero: król nokautu i morderca

Podziel się:

Edwin Valero – sportowiec, który mógł zdobyć wszystko. Nie tylko w ukochanym przez siebie boksie. Niestety, szereg czynników, na czele ze słabą psychiką nie pozwoliła mu na to. Co więcej, doprowadziły do tragedii.


Edwin Valero – wychowany przez ulicę

Bolero Alto, wenezuelskie miasteczko, jak co ranek budziło się do życia. Wszędobylska bieda sprawiała, że wielu mieszkańców nie wstawało jednak do pracy. Opuszczali swoje domy żeby coś pokombinować albo dociągnąć do końca jakąś pokątną transakcję. Cóż, takie warunki postawił im los i takie były koszty przeżycia: ryzyko i balans na granicy prawa lub totalne ubóstwo. W takim środowisku, 3 marca 1981 roku na świat przyszedł Edwin Valero.

Od najmłodszych lat chłopak wiedział, że w jego otoczeniu sukces chodził w parze z samotnością. Chcąc wdrapać się na szczyt zmuszony był pielęgnować egoizm. Musiał się też czymś się wyróżniać. Niektórzy jego rówieśnicy posiadali wrodzone cechy przywódcze, inni – przysłowiowy „łeb na karku”. Edwin potrafił się bić, chociaż posturą nie straszył – gdy zaczynał walczyć zawodowo miał ledwie 168 cm wzrostu i ważył około 60 kg.

Jego obraz zmieniał się gdy w ruch szły pięści. Niezwykła szybkość i nieprawdopodobna siła ciosu sprawiały, że po ulicach swojego rodzinnego miasteczka mógł chodzić z dumnie uniesioną głową. Wzbudzał też szacunek lokalnych rzezimieszków. Właśnie dzięki nim poznał smak wenezuelskiej ulicy, smak w którym dominował alkohol i narkotyki.

Nie wiadomo jak potoczyłoby się jego sportowe życie, gdyby w porę nie udał się na salę treningową. Miał 12 lat, kiedy pierwszy raz stanął oko w oko z trenerem. Ciężkie, siłowe treningi połączone z szlifowaniem techniki pięściarskiej dały pozytywne rezultaty. Jako amator Edwin nie pozostawiał rywalom złudzeń, gdy kończył ten etap kariery miał na koncie 86 zwycięstw i tylko 6 porażek. Trzykrotnie został też amatorskim mistrzem Wenezueli. To chyba logiczne, że jego talent musiał zostać zauważony. W lipcu 2002 roku stoczył swój pierwszy zawodowy pojedynek, nokautując w pierwszej rundzie Eduardo Hernandeza. Jednak ta walka mogła odbyć się dużo wcześniej…

W  lutym 2001 roku Valero pędził swoim motocyklem. Spowodował wypadek, którego skutkiem był uraz czaszki. Mogło się obyć bez powikłań, ale bokser jechał bez kasku. Brawura i nonszalancja wzięły górę. Zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz. W szpitalu przeszedł operację usunięcia skrzepu i gdy tylko opuścił jego mury szukał pierwszego zawodowego rywala. Ku jego nieszczęściu (albo szczęściu), dosyć długo żadna organizacja, w obawie o zdrowie Edwina, nie chciała wyrazić zgody na jego walkę. Valero wziął więc sprawy w swoje ręce i załatwił sobie pozwolenie lekarskie na kontynuowanie kariery bokserskiej. Ten świstek papieru stał się przepustką do wymarzonego zawodowstwa i do wspomnianej wcześniej walki z Hernandezem. Nauki pobierane na wenezuelskich ulicach wreszcie na coś się przydały.

Czytaj też: Legendy boksu: Antoni Kolczyński – pięściarz, który przegrał z chorobą alkoholową


Droga do mistrzostwa

Pierwsze osiem pojedynków Valero stoczył w swojej ojczyźnie. Wszystkie zakończył przez nokaut w pierwszej rundzie. Kibice nadali mu, w pełni trafiony, przydomek „Dynamit”. Do października 2003 roku wychodził ringu 12 razy i wszystkie walki rozstrzygnął na swoją korzyść, w ten sam sposób – pierwsza runda, potężna bomba i nokaut. W kategorii superpiórkowej, gdzie często bazuje się na technice i szybkości, załatwiał sprawę niespotykaną siłą. Ewenement.

Rozpędzonego Wenezuelczyka zastopowano jednak na początku 2004 roku. Wtedy to przeszedł obowiązkowe badania lekarskie przed kolejną walką. Ich wynik zdawał się być wyrokiem. Uszkodzony trzy lata wcześniej mózg boksera nie mógł być narażany na ciosy, ponieważ mogły one doprowadzić do katastrofy, czytaj do śmierci pięściarza. We wszystkich amerykańskich stanach Valero dostał zakaz boksowania. W tym czasie bez „układów” w USA nie mógł zostać mistrzem świata. Co więc zrobił? Zaczął nokautować swoich rywali, ale na terenie innych państw. Oczywiście w pierwszej odsłonie pojedynków.

Edwin Valero z pasem mistrzowskim
Edwin Valero z pasem mistrzowskim

Przyjemność oglądania jego umiejętności otrzymali Japończycy, Argentyńczycy, Francuzi, a nawet Panamczycy. Walczył też u siebie, w Wenezueli. Był tam prawdziwą gwiazdą, chłopakiem z ulicy, którym szczycił się nawet Hugo Chavez, prezydent kraju. Zresztą z wzajemnością. Edwin bowiem wytatuował sobie na klatce piersiowej podobiznę polityka na tle narodowych barw.

Rodacy go kochali, a on dawał im powody, by uczucie stało się jeszcze mocniejsze. Najpierw ustanowił rekord wszechczasów w ilości kolejnych wygranych walk przez nokaut w pierwszej rundzie. Zrobił to 18 razy, bijąc ponad stuletni wyczyn Younga Otto. Następnie zdobył upragniony tytuł mistrzowski, pokonał Vicente Mosquerę i uniósł pas championa federacji WBA w kategorii superpiórkowej. Spełnił też obowiązki mistrza i z powodzeniem czterokrotnie bronił tytuł.

W 2008 roku, po 24 walkach, z których każdą kończył przed czasem, przeniósł się do kategorii lekkiej. W tym samym roku stan Teksas wydał pozwolenie na jego walki. Zdrowie Edwina zeszło na dalszy plan, gdyż pojawiła się szansa sporego zarobku. Amerykanie pierwszy raz mogli zobaczyć walkę „Dynamita” i to od razu o tytuł najlepszego na świecie. W pojedynku o tytuł WBC Valero pokonał Antonio Pitaluę, posyłając go na deski w drugiej rundzie. Następnie obronił dwa razy obronił tytuł. Trzeciej szansy nie dostał. Na własne życzenie.


Znokautowany przez życie

 Równocześnie z karierą sportową szła ta, o której mówiło się tylko w kuluarach – kariera męża i członka rodziny. O ile pierwsza z nich przepełniona była sukcesami, to druga zakończyła się porażką i ogromną tragedią. Tajemnicą poliszynela był stosunek Valero do alkoholu i narkotyków. Lubił to. Wenezuelska ulica nie nauczyła go tylko ogromnej woli walki. Dała mu także szereg pokus, z których ochoczo korzystał. Kokaina w połączeniu z procentowymi napojami budziła w nim bestię.

Na policję zaczęły docierać sygnały, że Edwin Valero znęca się nad rodziną. Bił żonę, matkę, siostrę. Wszystko na oczach swoich dzieci. Ofiary przemocy co prawda zgłaszały się do odpowiednich służb, ale po kilku dniach oskarżenia zostały wycofywane. Być może ciągle żyły nadzieją, że mistrz świata się zmieni. Ale on brnął dalej.

Był tam prawdziwą gwiazdą, chłopakiem z ulicy, którym szczycił się nawet Hugo Chavez, prezydent kraju fot. José Cruz/CC BY 3.0 br

W kwietniu 2010 roku jego małżonkę, 24 letnią Jennifer Carolinę Vierę znaleziono martwą w pokojowym hotelu. Na jej ciele biegli stwierdzili liczne rany kłute. Oczywiście pierwszym podejrzanym został mąż, który nawet nie próbował kłamać. Przyznał się do morderstwa. Został osadzony w areszcie, w którym miał doczekać sprawy sądowej.

19 kwietnia 2010 roku jeden z osadzonych zaalarmował służby więzienne, że Valero popełnił samobójstwo. Powiesił się w celi, wykorzystując swoje ubrania. Zabijając żonę i odbierając sobie życie osierocił dwójkę dzieci. Przychylni bokserowi członkowie rodziny starali się udowodnić, że silny sportowiec nie mógł sam sobie odebrać życia. Oskarżali strażników więziennych o zabójstwo. Nakazano nawet ekshumację zwłok, po której nie było już złudzeń: Edwin Valero, ten sam, który wszystkie swoje zawodowe walki kończył przez nokaut, został znokautowany przez samego siebie i życie. Być może początkiem tego potężnego ciosu były ulice wenezuelskiego Bolero Alto…


 

 
Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Facebook
Archiwa

Warto zobaczyć

Young Griffo

Young Griffo – uzależniony fenomen

Podziel się:

W ringu był nieuchwytny. Szybki, przewidujący ruchy przeciwnika Young Griffo zyskał miano specjalisty od defensywy. W życiu prywatnym nie potrafił sobie poradzić z najsilniejszym przeciwnikiem. Z alkoholem…

Podziel się:
Czytaj więcej

Jan Banaś i Krok, który zmienił karierę

Podziel się:

Idolów miał kilku. Był wśród nich genialny brazylijski drybler Garrincha. Był też Gerard Cieślik. I George Best, do którego często go porównywano. Choć, jak sam przyznawał, że nie pił w przeciwieństwie do Irlandczyka

Podziel się:
Czytaj więcej
0
Chciałbym poznać Twoje zdanie, proszę o komentarz.x
Scroll to Top